FYI.

This story is over 5 years old.

Sport

Piłka nożna leczy traumę weteranów libańskiej wojny domowej

„Kiedy Libańczyków dzieli to, że kibicują Brazylii, Niemcom, Włochom czy Francji, zapominają oni o starych podziałach" – mówią autorzy dokumenty „Liban wygrywa Puchar Świata". Premiera w poniedziałek na Warszawskim Festiwalu Filmowym

W lutym 2014 r. filmowiec Tony ElKhoury, kompozytor Allen Seif (znany jako OAK) oraz pisarz i dziennikarz Bakhos Baalbaki postanowili nawiązać współpracę przy filmie, dokumentującym sposób, w jaki Libańczycy świętują Puchar Świata FIFA. Miesiąc później amerykańcki reżyser Anthony Lappé odwiedzał ElKhoury'ego, swojego przyjeciela, w Bejrucie. Duet współpracował wcześniej przy kilku okazjach, m.in. kampanii wspierającej start VICE News.

Reklama

ElKhoury wpadł na pomysł dłuższego filmu o piłce nożnej i Libanie – kraju, który ma fioła na punkcie futbolu i szaleje za każdym razem, gdy rozpoczynają się Mistrzostwa Świata. To, komu kibicują, zależy od wielu czynników, od politycznych po osobiste. ElKhoury znalazł przepiękną menażerię bohaterów, m.in. zakochanego we Włochach fryzjera, który otworzył ogień z kałasznikowa, gdy jego znajomi naśmiewali się z faktu, że Błękitni odpadli z turnieju, czy właściciela baru ze spustoszonej wojną północy kraju, który wspiera Kolumbię ze względu na jej najsłynniejszy towar eksportowy.

Ze względu na ograniczony czas (rozgrywki o Puchar miały się rozpocząć za kilka miesięcy) w którym mogliby zdobyć fundusze, postanowili skupić się na czymś bardziej realistycznym. Lappé zasugerował, by znaleźć dwóch kombatantów libańskiej wojny domowej, którzy kibicowaliby tej samej drużynie. Tony zajął się tym, co robi najlepiej – poszukiwaniem opowieści. Po szerokich poszukiwaniach wspólnie z producentem i kompozytorem Allenem Seifem, znaleźli swoich bohaterów.

VICE: Jak spotkaliście bohaterów filmu? Czy trudno było ich przekonać, by spotkali się ze swoim dawnym wrogiem?
ElKhoury: Po tym, jak zdecydowaliśmy się na taką strukturę filmu, postanowiliśmy znaleźć dwóch facetów, którzy walczyli w wojnie domowej po przeciwnych stronach barykady oraz od dawna kochają piłkę – konkretnie, reprezentację Brazylii. Dzięki znajomym i koneksjom udało się nam skontaktować w libańskimi partiami, które brały udział w wojnie – to dzięki nim poznaliśmy dwóch weteranów, Edwarda i Hassana. Spotkaliśmy się osobno z każdym z nich i odkryliśmy, że obaj mają wiele do powiedzenia. Ich historie dodały wiele nowych warstw naszej opowieści, no i przede wszystkim chętnie mówili o swoich przeżyciach. Po tym, jak trochę się zbliżyliśmy, wyjawiliśmy im nasz plan… oczywiście na początku uznali to za niewyobrażalny, wręcz absurdalny pomysł. Nalegaliśmy jednak i pozwoliliśmy im oswoić się z tym zamysłem.

Reklama

Kiedy zaczął się turniej, atmosfera zrobiła się gorączkowa, a sprawa nabrała konkretów. Brazylia rozpoczęła dość kiepsko i obawialiśmy się, że może nie dotrwać do 2. rundy, dlatego musieliśmy sprawić, by wspólnie obejrzeli jeden z meczów fazy grupowej. Sytuacja była napięta, ale obaj bohaterowie podeszli do niej z dużą dozą spontaniczności i ciekawości.



Czy w Bejrucie wciąż utrzymuje się atmosfera konfliktu między chrześcijanami a muzułmanami, komunistami a konserwatystami? Czy to już dawne dzieje?
Cóż, tak i nie – sprawa nie jest czarno-biała. Libańska wojna domowa zakończyła się w 1990 r., czyli już jakiś czas temu, a jednak nie nastąpiło większe pojednanie między walczącymi frakcjami na poziomie społecznym, szczególnie jeśli mówimy o pokoleniu Hassana i Edwarda, czyli ludzi biorących bezpośredni udział w walkach. Dziś wobec wielu czynników, w tym religijnego napięcie na Bliskim Wschodzie, stosunki między różnymi społecznościami i partiami w Libanie stały się jeszcze bardziej skomplikowane – można zauważyć wiele konfliktów, ale też sojuszy chrześcijańsko-muzułmańskich czy konserwatywno-komunistycznych. Ważne, by nie patrzyć na naszych protagonistów jako odbicia całego społeczeństwa Libanu. Zajęliśmy się problemem niewyleczonej traumy, która sprawia, że wielu ludziom wciąż trudno przychodzi wyobrazić sobie, że mogliby spotkać się i porozmawiać z kimś z drugiej strony.

Czy futbol rzeczywiście pomaga ludziom w przepracowaniu tej traumy? Czy raczej sami aranżujecie w filmie taką sytuację?
Oczywiście uważam, że wspólna pasja może stać się solidną podstawą dla zbliżenia się ludzi. Piłka, szczególnie Puchar Świata, potrafi sprawić, że ludzie zapominają o podziałach podczas wspólnego kibicowania. Bardzo interesujące jest to to, że właśnie Mistrzostwa FIFA są do tej pory najsilniejszym czynnikiem spajającym podziały polityczne i społeczne Libanu. Kiedy Libańczyków dzieli to, że kibicują Brazylii, Niemcom, Włochom czy Francji, zapominają oni o starych podziałach.

Reklama

Zamysł filmu był taki, by Hassan i Edward zrobili krok w stronę spotkania i przełamania bariery związanej z dawnym strachem. Puchar Świata dał nam taką możliwość, skorzystaliśmy z niej, motywem była drużyna Brazylii – i to był pierwszy raz, kiedy Edward i Hassan się spotkali. Kawiarnia, w której wszystko zaaranżowaliśmy, znajduje się dokładnie w miejscu, gdzie przebiegała linia frontu, dzieląca miasto. Trudno mi wyrazić, ile stresu i lęku wiązało się z tą chwilą – dla nich i dla nas… nie mieliśmy pojęcia, jaki będzie finał.

Jak na film reagowali sami Libańczycy? Pozytywnie? Czy temat budzi kontrowersje?
Nie robiliśmy jeszcze oficjalnego pokazu w Libanie – ale podczas kilku prywatnych pokazów ludzie wydawali się bardzo poruszeni. Ważna była dla nas świadomość, że ludzie identyfikują się i zbliżają do bohaterów bez względu na to, z jakimi ugrupowaniami związali się podczas wojny. Niektórzy krytykowali nas za to, że zajmujemy stanowiska ani nie osądzamy. Podjęliśmy wyzwanie, by pokazać ich jako ludzi, którzy – dla sprawy albo wiary – przeszli na ciemną stronę i teraz, zbliżając się do kresu życia, mają szansę jeszcze raz przyjrzeć się swoim wyborom i uczynkom.

W filmie widzimy, że rywalizacja kibiców Niemiec i Brazylii kończy się dość nieciekawie – na ulice wychodzą uzbrojone w karabiny siły porządkowe. Czy to „pojednanie przez sport" nie jest przypadkiem ulotne?
Długo zastanawialiśmy się, czy umieścić w ostatecznej wersji filmu tę scenę. Pozostawiliśmy ją w nim, ponieważ obrazuje koniec historycznej chwili – miażdżącej zwycięstwo 7:1 Niemiec nad Brazylią. Chociaż w pewien sposób odbiega to od naszej narracji, pozwala jednak zaobserwować inną stroną libańskiego społeczeństwa.

Reklama

Na te obrazy trzeba patrzeć jako na wyraz pasji i przesady tego śródziemnomorskiego ludu wobec piłki nożnej. Zabawa łączy się tu z mrokiem, a tożsamość z obsesją. To, jak ci oddani fani kibicują drużynom z drugiego końca świata najlepiej pokazuje, jak Libańczycy przeżywają raz na cztery lata zawody Pucharu Świata. Trzeba pamiętać, że Liban nigdy nawet nie otarł się o awans do finałów – więc rytuał zawsze wygląda tak samo. Niektórzy Libańczycy świętują zwycięstwo swojej drużyny, inni smucą się przegraną swojej – ale tak czy siak, Liban wygrywa Puchar Świata co cztery lata.

Lappé: To jest właśnie niesamowite w futbolu. W pewien sposób, jest to bezpieczna symulacja wojny, która zaspokaja jakieś pierwotne pragnienie zjednoczenia się przeciw zewnętrznemu wrogowi. Jednak to, jak bardzo przypomina on prawdziwą wojnę, ze jego szalonym nacjonalizmem i ferworem, może prowadzić do rzeczywistej przemocy (jak w przypadku kibolstwa) albo nawet prawdziwej wojny (jak wtedy, gdy kwalifikacje Pucharu Świata doprowadził do starć między Hondurasem i Republiką Salwadoru). Zatem rzeczywiście „pojednanie przez sport" jest ulotne – i dlatego to, co odkryliśmy tak nas zafascynowało. Specjalnie skontrastowaliśmy naszą historię z mrokiem, który nastąpił po przegranej Brazylii, kiedy na ulicy nieomal wybuchły zamieszki.

Myślicie, że gdyby obaj mężczyźni kibicowali różnym drużynom, udało by się ich pojednać?
ElKhoury: Nie wiemy, ale pewnie na wierzch wyszłyby ich polityczne różnice i historia zakończyłaby się inaczej. Fakt, że od młodości kibicowali Brazylii sprawił, że ich spotkanie było czymś logicznym. To, że mecz zakończył się rzutami karnymi dodało spotkaniu dodatkowego dramatyzmu – przez chwilę mieli jedno wspólne marzenie. Spotkanie kibiców różnych drużyn mogłoby być równie ciekawe… może spróbujemy przy okazji następnych Mistrzostw?

Reklama

Lappé: Niesamowite było dla mnie to, że oni nigdy wcześniej nie rozmawiali z nikim z przeciwnej strony – chociaż mieszkając w Bejrucie, muszą co chwila natykać się na dawnych wrogów.

Jak zamierzacie dystrybuować film? Pokazujecie go na Warszawskim Festiwalu Filmowym, ale czy będzie inna szansa, by go zobaczyć?
ElKhoury: Film pojawi się na kilku festiwalach, chcielibyśmy oczywiście żeby trafił do szerszej dystrybucji – może też jako DVD razem ze ścieżką dźwiękową i jakąś spoko książką? Taki przedmiot kolekcjonerski. Ale najpierw sprawdźmy, jak film będzie odebrany na festiwalach – szczególnie podczas światowej premiery w Warszawie.

Lappé: Mamy nadzieję pokazać go na dużych festiwalach w Stanach, a potem sprzedać go telewizji. Ale przede wszystkim liczę, że film odegra rolę w leczeniu ran Libańczyków.

Film „Liban wygrywa Puchar Świata" będzie pokazywany w warszawskiej Kinotece 12 października o 18.30 i 15 października o 21.