FYI.

This story is over 5 years old.

Film

​Obcy: Powrót

Nową część „Obcego" wyreżyseruje Neill Blomkamp, twórca „Dystryktu 9". Trzymamy kciuki, już czekamy

Zdjęcie: Flickr/slagheap

„Obcy" Ridleya Scotta zmienił wszystko w filmowym gatunku sci-fi. Nie, nie przesadzam. Kosmiczny statek Nostromo i jego załoga, a przede wszystkim ósmy pasażer, przetarli szlak dla nowej wizji ekranowej przyszłości. Zanim się pojawili, pod koniec lat 70. ubiegłego wieku, kosmos był taki… laserowy. Cały czas zarezerwowany tylko dla śmiałków, dzielnych ekspedycji w nieznane i międzygalaktycznych bohaterów, walczących nieraz w imieniu całej ludzkości, często o przyszłość wszelkiego życia.

Reklama

Scenarzysta „Obcego", Dan O'Bannon inaczej widział świat pośród gwiazd, któremu bliżej było do mrocznej otchłani, wiecznej ciszy, nawet gdy zdzierasz w niej gardło, ostatnim krzykiem przed śmiercią.

Załoga Nostromo idealnie wpisywała się w ten nieprzyjazny krajobraz. Siódemka zwyczajnych ludzi, pracujących dla wielkiej korporacji, którzy po prostu chcą wrócić do domu, do swoich bliskich.

Plotka głosi, że tuż przed rozpoczęciem prac nad filmem, Scott miał sen, w którym uciekał po niekończących się korytarzach latającego zamczyska, goniony przez bezgłową, człekokształtną istotę… mającą bicze zamiast rąk. Jeżeli to prawda, nic dziwnego, że na pokładzie do jego nowego filmu znalazł się mistrz biomechanicznych tworów, ilustrator nocnych, mokrych koszmarów - H.R. Giger.

Tak powstała jedna z najbardziej rozpoznawalnych kreatur w historii kina – poczęta z oralnego gwałtu na jednym z członków załogi, narodzona w agonii umiejącego żywiciela, którego łonem była klatka piersiowa (spróbujcie kiedyś obejrzeć ten film pod wpływem, albo lepiej nie, nie próbujcie). Stwór bez oczu, ale widzący i czujący wszystko. Ja pierdolę, sequel musiał powstać…

Jak dobrze, że kolejnym, który zasiadł na stołku reżyserskim, był James Cameron. W przeciwieństwie do pierwowzoru, jego „Obcy" nie był już klaustrofobicznym koszmarem grupki nieprzeszkolonych ludzi, o nie – to był pieprzony film wojenny! Do walki z Xenomorphem (oficjalna nazwa, ziom) stanąć miała wyszkolona drużyna zakapiorów, ostatecznych twardzieli, kosmicznych marines…

Reklama

Tyle, że razem z ciężką artylerią, Cameron, odpowiadający także za scenariusz do filmu, multiplikował też przeciwnika, tworząc całą armię Obcych, gotując swoim protagonistom piekło polane kwasem zamiast krwi.

Sukces filmu był tak duży, że producenci prawie spuścili się na samą myśl o trzeciej części serii. Ich gonitwa za zyskiem spowodowała, że zarządzili start jej produkcji, zanim jeszcze nawet powstał scenariusz.

Pomysły na „Obcego 3" w pierwszej fazie były naprawdę szalone – wystarczy poczytać o drewnianej planecie i mnichach. Tak, zgadza się, pierwszym konceptem na miejsce wydarzeń, gdzie dziać się miała kolejna akcja, miała być planeta z drewna, z wyrzeźbionym w środku klasztorem, zamieszkałym przez grupę mnichów. Because fuck you logic, that's why.

Całe szczęście, że szybko zrezygnowano z tego pomysłu, a reżyserem został debiutujący wtedy na dużym ekranie David Fincher. Chociaż trochę żal mi go, patrząc, jak wiele wycierpiał na planie tego filmu – bez przerwy poganiany przez producentów, którzy co chwila rezygnowali z jakichś często już nagranych scen, na rzecz nowych, „lepszych" koncepcji. Nic dziwnego, że po skończonym „Obcym", wrócił na jakiś czas do kręcenia wideoklipów i chyba do dzisiaj nie chce mieć nic wspólnego z tym projektem.

Poniżej jeden z klipów Finchera, zanim przystąpił do pracy nad „Alien 3".

„Miasto zaginionych dzieci" było dla mnie wystarczająco dobrą wizytówką, by przekonać się do Jean-Pierre Jeuneta, jako reżysera czwartej odsłony „Obcego". Wiele osób uznaje jego wizję za najgorszą, odstającą od pozostałych. Osobiście się z tym nie zgodzę, gdyż patrząc wstecz, poprzez różnice widać szersze spectrum uniwersum Obcego, który po raz pierwszy przeraził widza w 1979 roku. Nowe spojrzenie było tutaj atutem.

Jedyne, co pozostało niezmiennym przez te wszystkie lata i kolejne odsłony, to główna bohaterka - Ellen Ripley (w tej roli nieśmiertelna Sigourney Weaver), jedyna ocalała ze statku Nostromo, której życie można śmiało zdefiniować poprzez walkę z obcą formą życia. Czy i tym razem zobaczymy ją na dużym ekranie? Nie wiadomo.

Kolejnym reżyserem, który podejmie się następnego rozdziału w opowieści o „Obcym" został Neill Blomkamp, odpowiedzialny m.in. za „Dystrykt 9". Ridley Scott ma pełnić tutaj rolę tylko producenta, gdyż sam zajmie się tworzeniem drugiej części „Prometeusza" – i z całym szacunkiem, może tak jest lepiej. Trzymamy kciuki i już czekamy na nową część, chociaż strach, czy się uda… nie jest nam obcy.

Zdjęcie Flickr/Pug50