FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Hipslang, czyli jaram się turbo tym biforem część 2

Od M-Z

Ilustracja: Marcin Ponomarew

Melina - nie żeby zaraz dziupla z tektury z zaszczanym materacem albo wydzierżawiony przez pijaków pustostan. Melina to na przykład nie wietrzona po imprezie kuchnia z kiepami powbijanymi w kalafior albo twój pokój po tym, jak wszystkie ciuchy latały pod sufitem, aż znalazłaś/eś ten jedyny słuszny tiszert. Generalnie pomieszczenie, w którym panuje bałagan i czasami trąd, i do którego nie należy wchodzić boso. Kiedy w jakimś mieszkaniu niechcący kopiesz w butelkę, która zatrzyma się na puszce z niedopitym browarem, a na dźwięk tego zderzenia ktoś krzyknie: "Zostaw moje piwo, ty niedoruchany kundlu" to powinieneś poważnie przemyśleć swoje życie.

Reklama

Mac - oznacza otoczony kultem komputer z jabłuszkiem albo po prostu McDonalda. Notebooki Macintosha to standard, do którego chcesz dążyć. Pamiętaj o tym, jeśli chcesz być hipsterem. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem to niedługo w Wielkiej Brytanii będziesz mógł nawet wziąć z nim ślub. Czy to nie cudowne?

Melanż - słowo to o brzmieniu pięknym jak bagietka pochodzi z francuskiego mêler, co znaczy mieszać. Oznacza bibę tak grubą, że aż nie wypada nie chodzić na niej na czworaka, a kiedy ktoś zaproponuje ci lampkę spirytusu to nigdy nie odmawiasz. Głównie dlatego, że naprawdę chcesz go wypić. O rasowych melanżach legendy krążą miesiącami, no i najważniejsze - najlepiej, żeby melanż trwał kilka dni. Poniżej pięciu godzin się nie liczy.

Otagować - oznaczyć na zdjęciu na fejsbuku. Dzięki nieograniczonym możliwościom tagowania możesz też na zdjęciu oznaczać nieobecnych. Absolutne pole do popisu dla mniej lub bardziej kreatywnych użytkowników fejsa. Cichą zasadą jest, że nie otagowujesz sam siebie, pozostawiasz to innym. Tagowanie trzeba kontrolować, gdyż od tego zależy twój wizerunek, ale nawet jeśli usuniesz taga, to zdjęcie nadal jest na fejsie

Piczon - używany często w zestawieniu z "crazy" oznacza obiekt seksualny, z którym pragniesz się zbliżyć, ponieważ emanuje godnością, wdziękiem i dobrym stylem. Musi to być ktoś, kto jest wart twojego ubioru, niekoniecznie twojego wykształcenia. Z kolei występujące stadnie crazy piczony są niebezpieczne i zdarza im się demolować didżejkę. Są trochę jak masoneria, ich atrybutem jest różaniec i arbuzowa guma do żucia, i spotykają się na tajnych biforach, żeby później wmieszać się w tłum i okręcać sobie wokół palca młodocianych gejów. Jasnym jest, że nikt tak bardzo nie nadaje się na crazy piczona jak odpowiednio chudy, odpowiednio zmanierowany młody gej. Później nigdy już nie będzie tak piękny, żeby móc bezkarnie być tak crazy.

Troll - zjawiskowo brzydka laska, ewentualnie brzydki koleś. Coś pomiędzy "jak do mnie mówisz, to nie celuj we mnie brodawką" a "nawet dobre ciuchy tu nie pomogą". Trollem może zostać okrzyknięty każdy, ponieważ standardy urody się wyostrzają i naprawdę musisz myśleć o sobie jako o spasionym wieprzu albo coś jest z tobą nie tak. Na przykład nie istniejesz, ale to w sumie dobrze, bo to znaczy, że jesteś naprawdę chuda.

Vintage - styl, bez którego nie może się obejść garderoba hipstera. Chodzi o to, żeby wyszukać coś starego, najlepiej z metką jakiejś najtisowej marki, i mądrze skomponować z innymi stylami. Po ciuchy vintage chodzi się na lumpy albo do sieciówek odzieżowych, które zdążyły już podłapać trendy, tylko umówmy się, vintage z sieciówki jest dla lamusów. Najlepszy jest taki, co go wygrzebiesz szarpiąc się o niego w lumpeksie ze staruchą, która okłada cię laską i wieszakami. Prawdziwy vintage ma bowiem smak krwi, smak walki.

Zagranico - zwrot ten podbił wiele serc w okolicach wiosny zeszłego roku. Każdy kto kiedykolwiek nadużywał zdania: "Nie dam rady, jestem za granicą", dostał nauczkę. Jest to swego rodzaju polewka z światowców-pozerów, którzy o tym, jak bardzo są zabiegani i ciągle w podróży mogą opowiadać godzinami, których przecież nie mają. Jako atak na polski kompleks niższości, „zagranico” jest mistrzostwem świata.