Gangi motocyklistek z Maroka

FYI.

This story is over 5 years old.

galeria

Gangi motocyklistek z Maroka

Każda z fotografowanych kobiet pozuje dumnie, zerkając zawadiacko w stronę obiektywu, jak przystało na prawdziwe twardzielki

Mówi się, że w Kopenhadze i Amsterdamie rządzą jednoślady, ale czy to samo moglibyśmy powiedzieć o Marrakeszu?

Hassan Hajjaj jest marokańskim artystą, mieszkającym obecnie w Londynie. To też autor zdjęć, przedstawiających subkulturę motocyklistek z Maroka (ostatnio jego prace można było zobaczyć na wystawie zatytuowanej " Kesh Angels", w nowojorskim Taymour Grahne Gallery). Ta żeńska wersja „Aniołów Piekieł” nawiązuje do osobistych doświadczeń Hassana, kiedy w 1990 roku pracował przy sesji zdjęciowej w Marrakeszu. Brakowało mu wtedy marokańskiego akcentu, bo wszystko na planie sprowadzono zza granicy – fotografów, modelki i ubrania. Dlatego tym razem jego zdjęcia pokazują marokański gang motocyklistek. Każda z fotografowanych kobiet pozuje dumnie, zerkając zawadiacko w stronę obiektywu, jak przystało na prawdziwe twardzielki.

Reklama

Oczywiście dziewczyny nie należą do „prawdziwego gangu”. To przyjaciółki artysty, które zazwyczaj można spotkać na głównej ulicy, gdzie malują turystom tatuaże z henny. To, co jednak się zgadza, to że są twardzielkami, których nie chcielibyście spotkać w ciemnej alejce. To też matki, które pracują po 10 godzin dziennie, więc potrafią dogadać się w pięciu różnych językach. Spotkałem się z Hassanem, by porozmawiać o subkulturze motocyklistek z Marrakeszu i jego definicji bycia „twardzielką”.

VICE: Jak wpadłeś na pomysł, by w ten sposób sfotografować swoich znajomych?

Hassan Hajjaj: Prace nad tym zacząłem rok temu. Zależało mi, by nie tylko nawiązać do  Marrakeszu, ale jednocześnie pokazać, że pomimo różniących nas kultur i religii, jako ludzie jesteśmy do siebie bardzo podobni. Te kobiety zajmują się malowaniem wzorów henną na głównym placu Maroka, bo to cieszy się sporą popularnością wśród turystów. Jedna z nich, Karina była moją inspiracją do całej serii. Ubierała się w pięknie uszytą dżelabe, twarz zasłaniała chustą, a do pracy jeździła na motorze – ale to normalna kobieta, pracująca po 8-10 godzin dziennie. Potrafi posługiwać się pięcioma językami, jest też gospodynią i matką dwójki dzieci, którym sama wybudowała dom.

Na zdjęciach widać stroje charakterystyczne dla Północnej Afryki. Czy w ten sposób chciałeś oddać hołd swoim korzeniom?

W 1990 roku pracowałem przy sesji zdjęciowej do magazynu mody w Marrakeszu, kiedy zdałem sobie sprawę, że wszystko - modele, fotograf, ubrania – było z Zachodu, a Maroko służyło wyłącznie jako tło. Wtedy powstał w mojej głowie pomysł, że wspaniale byłoby przedstawić tak moich rodaków, ale w tradycyjnych strojach i w ich naturalnym otoczeniu. W ten sposób mogłem pobawić się też tym tematem w kontekście mody.

Reklama

Jak opisałbyś subkulturę motocyklistek w Marrakeszu? Czy istnieje tutaj w ogóle coś takiego jak gangi motocyklowe? 

Marrakesz tak naprawdę jest miastem motocykli, każdy tutaj nimi jeździ. Kobiety, dzieci, starcy, całe rodziny, wszyscy. To transport, który często jest wykorzystywany do pracy. Część motocykli, które widać na zdjęciach pożyczyłem od moich znajomych, ale większość z nich należała już do fotografowanych dziewczyn. Mimo to, nie ma tutaj prawdziwych motocyklowych gangów.

Czy twoje koleżanki zazwyczaj ubierają się w ten sposób? Czy trudno jest znaleźć takie zajebiste stroje?

Marokańczycy mają silne poczucie tradycji i to niezwykle barwny naród. W tym wypadku to ja projektowałem dziewczynom stroje, które zostały przygotowane i zakupione w Londynie oraz Marrakeszu. Jestem także twórcą obramowań fotografii, do których wykorzystałem wszystko, co udało mi się znaleźć na targu: puszki Fanty, konserwy i pudełka po bulionach z kurczaka. Pomysł na to zaczerpnąłem z czasów, gdy jeszcze mieszkałem w Maroku i wszystko wtedy nadawało się do ponownego użytku. Wykorzystując powtarzalność etykiet z różnych produktów, chciałem nadać im bardziej humorystyczny charakter, co nawiązywałoby też do samego zdjęcia, ale i tworzyło mozaikę do nowoczesnego obrazu Maroka.

Jaki był cel tej sesji i co było jej najlepszym momentem? 

Jestem pod ogromnym wrażeniem siły tych kobiet, więc chciałem pokazać ich niezależność, jako coś naturalnego. Myślę, że gdyby te zdjęcia zostały zrobione w Paryżu lub Rzymie, ludzie nie widzieliby nic nadzwyczajnego w tym, że kobiety jeżdżą na motorach.

Reklama

Gdybyś był szefem gangu motocyklowego, kogo byś do niego zwerbował?

Kobiety takie jak na tych zdjęciach: silne, pewne siebie i prawdziwie wolne.

JEMEŃSCY BEDUINI MAJĄ DOSYĆ AMERYKAŃSKICH DRONÓW

ILUZJONISTKI

ODWAŻNE, ŁATWE DZIEWCZYNY