Puszcza Białowieska stała się ostatnio przedmiotem narodowej debaty – i świetnie, ale merytoryczny poziom dyskusji pozostawia sporo do życzenia. Trudno dociec, kto ma rację. Leśnicy, według których wszystkiemu winni są obrońcy przyrody? A może ekolodzy, którzy przedstawiają leśników jako „niedouczonych pracowników państwowego magazynu z drewnem"?Głos postanowili zabrać pracownicy Wydziału Biologii UW podczas Nocy Biologów, ogólnopolskiej imprezy, podczas której badacze przyrody chcą dotrzeć do całej reszty z nas. „Obserwując z niepokojem narastający konflikt, zdecydowaliśmy się, jako naukowcy, zabrać głos w tej debacie. Oferujemy rzetelną informację na temat obecnej sytuacji, funkcjonowania Puszczy i problemów z tym związanych" – napisali na stronie wydarzenia.Podczas Nocy Biologów (w zasadzie wieczoru, bo wszystko zaczynało się po południu i kończyło przed 23) można było – w przerwie między wykładem o trepanacji i występem projektu muzycznego Jeż i Żaba – odwiedzić stoisko opisane jako „Tajemniczy mrok Puszczy Białowieskiej, za dinozaurem, na poziomie -1, korytarz przy zwierzętarni". Młodzi biolodzy i botanicy odpowiadali tam na wszystkie pytania zwiedzających. Postanowiłam skorzystać z tej okazji.VICE: Od czego zaczął się spór o Puszczę?
Jako pierwsi zabrali głos strażnicy lasów państwowych, którym udało się zorganizować kampanię edukacyjną i zlecić specjalne ekspertyzy wykazujące szkodliwy wpływ martwych świerków na zdrowie i życie człowieka. Ekspertyzy zawierają również dane o podwyższonym zagrożenia pożarowym. Leśnicy uważają też, że wszystkiemu winni są ekolodzy, których bezsensowne protesty przeciwko wcześniejszym wycinkom doprowadziły do plagi kornika drukarza.A co odpowiedzieli na to ekolodzy?
Ekolodzy natomiast uważają leśników za niedouczonych pracowników państwowego magazynu z drewnem, którzy zaślepieni pogonią za pieniędzmi postrzegają drzewa jako deski, zamieniające się w dodatkowe zyski na koniec miesiąca. Żądają również zamknięcia całego obszaru Puszczy Białowieskiej i umieszczenia go pod ścisłą ochroną, pozbawiając lokalną społecznośść pracy i surowca.Czy szeroko komentowana plaga kornika drukarza widoczna w tym roku jest zagrożeniem dla Puszczy Białowieskiej?
Problemy z kornikiem znane są w Puszczy od 25 lat. Gradacja, czyli jego masowe namnażanie występuje średnio co 10 lat. W Tajdze Syberyjskiej zjawisko to występuje od 150 lat i lasy rosną dalej. Skala procesu, z którym mamy do czynienia jest trudna do zaakceptowania dla leśników i ludzi niezwiązanych z nauką.Jedną z ważniejszych atrakcji wydarzenia miał być wykład dr. hab. Bogdana Jaroszewicza – ekologa lasu naturalnego, kierownika Białowieskiej Stacji Geobotanicznej UW. Do zespołu opracowującego ustawę regulującą status Puszczy powołał go jeszcze prezydent Lech Kaczyński, więc jego głos można uznać za możliwie obiektywny.W zaledwie 25 min dowiedzieliśmy się o serii pobocznych problemów, pomijanych w całym sporze. W skrócie: Las gospodarczy, czyli ten, którym opiekują się leśnicy, to obszar 60% całej Puszczy. Leśnicy zobowiązani są do przestrzegania Ustawy o Lasach Państwowych – w szczególności art. 6 i 9, w których mowa o zagrożeniu trwałości lasu oraz zobowiązaniu właściciela lasu do zapobiegania, wykrywania i zwalczania nadmiernie rozprzestrzeniających się organizmów szkodliwych. Leśnicy i naukowcy są świadomi, że gradacja kornika następuje falowo co 5 lat. W Puszczy Białowieskiej problem ten występuje od lat 25. Wiedzą również o stopniowo zwiększającej się liczebności dzięcioła trójpalczastego – zwalczającego kornika, który swoje miejsca lęgowe tworzy w obumarłych pniach świerków. Niestety leśnicy nie mogą czekać, muszą dostosować się do przepisów ustawy pod groźbą utraty pracy.Przedstawiciele lokalnych społeczności uskarżają się na brak drewna w rejonie spowodowany jego niskim pozyskiwaniem. W rzeczywistości drewno sprzedawane jest w systemie aukcyjnym Lasów Państwowych co oznacza, że nadleśnictwa puszczańskie sprzedają surowiec na zewnątrz, m.in. do fabryki płyt wiórowych w Grajewie czy papierni w Płocku. Robią po cenie dużo niższej niż ta ofiarowana lokalnym społecznościom.Po wykładzie, podczas dyskusji padło pytanie z publiczności padło pytanie, jak można uratować tereny nieobjęte ścisłą ochroną przed wycinką. „Ratunkiem dla Puszczy Białowieskiej jest wyłączenie tych 60% drzewostanów spod Ustawy o Lasach Państwowych" – uważa prof. Jaroszewicz.„ Sposobem na ustanowienie na całym obszarze puszczy Parku Narodowego byłoby włączenie go do Ustawy o Ochronie Przyrody. Wymaga to zgody lokalnych rad samorządowych, które kilkukrotnie odmówiły poparcia tego pomysłu. Nie ma się co dziwić – region nie należy do najbogatszych. Zamknięcie puszczy oznacza zmniejszenie liczby miejsc pracy i ograniczenie dostępu do surowca. Drugi sposób to ustanowienie na terenie 60% lasów gospodarczych rezerwatu przyrody, ale do tej pory żadnemu z ministrów środowiska nie starczyło na to odwagi".
Reklama
Jako pierwsi zabrali głos strażnicy lasów państwowych, którym udało się zorganizować kampanię edukacyjną i zlecić specjalne ekspertyzy wykazujące szkodliwy wpływ martwych świerków na zdrowie i życie człowieka. Ekspertyzy zawierają również dane o podwyższonym zagrożenia pożarowym. Leśnicy uważają też, że wszystkiemu winni są ekolodzy, których bezsensowne protesty przeciwko wcześniejszym wycinkom doprowadziły do plagi kornika drukarza.
Ekolodzy natomiast uważają leśników za niedouczonych pracowników państwowego magazynu z drewnem, którzy zaślepieni pogonią za pieniędzmi postrzegają drzewa jako deski, zamieniające się w dodatkowe zyski na koniec miesiąca. Żądają również zamknięcia całego obszaru Puszczy Białowieskiej i umieszczenia go pod ścisłą ochroną, pozbawiając lokalną społecznośść pracy i surowca.Czy szeroko komentowana plaga kornika drukarza widoczna w tym roku jest zagrożeniem dla Puszczy Białowieskiej?
Problemy z kornikiem znane są w Puszczy od 25 lat. Gradacja, czyli jego masowe namnażanie występuje średnio co 10 lat. W Tajdze Syberyjskiej zjawisko to występuje od 150 lat i lasy rosną dalej. Skala procesu, z którym mamy do czynienia jest trudna do zaakceptowania dla leśników i ludzi niezwiązanych z nauką.
Reklama