FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Zapytaliśmy naukowców, o co naprawdę chodzi w sporze o Puszczę Białowieską

„Przedstawiciele lokalnych społeczności uskarżają się na brak drewna. W rzeczywistości nadleśnictwa puszczańskie sprzedają surowiec na zewnątrz, m.in. do fabryki płyt wiórowych w Grajewie" – mówi ekspert powołany jeszcze przez Lecha Kaczyńskiego

Puszcza Białowieska stała się ostatnio przedmiotem narodowej debaty – i świetnie, ale merytoryczny poziom dyskusji pozostawia sporo do życzenia. Trudno dociec, kto ma rację. Leśnicy, według których wszystkiemu winni są obrońcy przyrody? A może ekolodzy, którzy przedstawiają leśników jako „niedouczonych pracowników państwowego magazynu z drewnem"?

Głos postanowili zabrać pracownicy Wydziału Biologii UW podczas Nocy Biologów, ogólnopolskiej imprezy, podczas której badacze przyrody chcą dotrzeć do całej reszty z nas. „Obserwując z niepokojem narastający konflikt, zdecydowaliśmy się, jako naukowcy, zabrać głos w tej debacie. Oferujemy rzetelną informację na temat obecnej sytuacji, funkcjonowania Puszczy i problemów z tym związanych" – napisali na stronie wydarzenia.

Reklama

Podczas Nocy Biologów (w zasadzie wieczoru, bo wszystko zaczynało się po południu i kończyło przed 23) można było – w przerwie między wykładem o trepanacji i występem projektu muzycznego Jeż i Żaba – odwiedzić stoisko opisane jako „Tajemniczy mrok Puszczy Białowieskiej, za dinozaurem, na poziomie -1, korytarz przy zwierzętarni". Młodzi biolodzy i botanicy odpowiadali tam na wszystkie pytania zwiedzających. Postanowiłam skorzystać z tej okazji.

VICE: Od czego zaczął się spór o Puszczę?
Jako pierwsi zabrali głos strażnicy lasów państwowych, którym udało się zorganizować kampanię edukacyjną i zlecić specjalne ekspertyzy wykazujące szkodliwy wpływ martwych świerków na zdrowie i życie człowieka. Ekspertyzy zawierają również dane o podwyższonym zagrożenia pożarowym. Leśnicy uważają też, że wszystkiemu winni są ekolodzy, których bezsensowne protesty przeciwko wcześniejszym wycinkom doprowadziły do plagi kornika drukarza.

A co odpowiedzieli na to ekolodzy?
Ekolodzy natomiast uważają leśników za niedouczonych pracowników państwowego magazynu z drewnem, którzy zaślepieni pogonią za pieniędzmi postrzegają drzewa jako deski, zamieniające się w dodatkowe zyski na koniec miesiąca. Żądają również zamknięcia całego obszaru Puszczy Białowieskiej i umieszczenia go pod ścisłą ochroną, pozbawiając lokalną społecznośść pracy i surowca.

Czy szeroko komentowana plaga kornika drukarza widoczna w tym roku jest zagrożeniem dla Puszczy Białowieskiej?
Problemy z kornikiem znane są w Puszczy od 25 lat. Gradacja, czyli jego masowe namnażanie występuje średnio co 10 lat. W Tajdze Syberyjskiej zjawisko to występuje od 150 lat i lasy rosną dalej. Skala procesu, z którym mamy do czynienia jest trudna do zaakceptowania dla leśników i ludzi niezwiązanych z nauką.

Reklama

Jedną z ważniejszych atrakcji wydarzenia miał być wykład dr. hab. Bogdana Jaroszewicza – ekologa lasu naturalnego, kierownika Białowieskiej Stacji Geobotanicznej UW. Do zespołu opracowującego ustawę regulującą status Puszczy powołał go jeszcze prezydent Lech Kaczyński, więc jego głos można uznać za możliwie obiektywny.

W zaledwie 25 min dowiedzieliśmy się o serii pobocznych problemów, pomijanych w całym sporze. W skrócie: Las gospodarczy, czyli ten, którym opiekują się leśnicy, to obszar 60% całej Puszczy. Leśnicy zobowiązani są do przestrzegania Ustawy o Lasach Państwowych – w szczególności art. 6 i 9, w których mowa o zagrożeniu trwałości lasu oraz zobowiązaniu właściciela lasu do zapobiegania, wykrywania i zwalczania nadmiernie rozprzestrzeniających się organizmów szkodliwych. Leśnicy i naukowcy są świadomi, że gradacja kornika następuje falowo co 5 lat. W Puszczy Białowieskiej problem ten występuje od lat 25. Wiedzą również o stopniowo zwiększającej się liczebności dzięcioła trójpalczastego – zwalczającego kornika, który swoje miejsca lęgowe tworzy w obumarłych pniach świerków. Niestety leśnicy nie mogą czekać, muszą dostosować się do przepisów ustawy pod groźbą utraty pracy.

Przedstawiciele lokalnych społeczności uskarżają się na brak drewna w rejonie spowodowany jego niskim pozyskiwaniem. W rzeczywistości drewno sprzedawane jest w systemie aukcyjnym Lasów Państwowych co oznacza, że nadleśnictwa puszczańskie sprzedają surowiec na zewnątrz, m.in. do fabryki płyt wiórowych w Grajewie czy papierni w Płocku. Robią po cenie dużo niższej niż ta ofiarowana lokalnym społecznościom.

Po wykładzie, podczas dyskusji padło pytanie z publiczności padło pytanie, jak można uratować tereny nieobjęte ścisłą ochroną przed wycinką. „Ratunkiem dla Puszczy Białowieskiej jest wyłączenie tych 60% drzewostanów spod Ustawy o Lasach Państwowych" – uważa prof. Jaroszewicz.„ Sposobem na ustanowienie na całym obszarze puszczy Parku Narodowego byłoby włączenie go do Ustawy o Ochronie Przyrody. Wymaga to zgody lokalnych rad samorządowych, które kilkukrotnie odmówiły poparcia tego pomysłu. Nie ma się co dziwić – region nie należy do najbogatszych. Zamknięcie puszczy oznacza zmniejszenie liczby miejsc pracy i ograniczenie dostępu do surowca. Drugi sposób to ustanowienie na terenie 60% lasów gospodarczych rezerwatu przyrody, ale do tej pory żadnemu z ministrów środowiska nie starczyło na to odwagi".