FYI.

This story is over 5 years old.

Seks

Poznaj bizneswoman, która zamawia panie do towarzystwa

Seks stanowi tylko cząstkę całego doznania. Spotkanie, rozmowa, inteligentna wymiana zdań, dobre maniery – to wszystko gra wstępna. Poznać i spędzić czas z kobietą, która jest równie uporządkowana i pewna siebie, jak ja – oto co mnie naprawdę kręci
Jan Bogdaniuk
tłumaczenie Jan Bogdaniuk
Jake Kivanç
Wysłuchane przez Jake Kivanç
Dzielnica finansowa Toronto. Fot. Jake Kivanc

Jestem kobietą po czterdziestce i żyję w związku jednopłciowym. Wraz z moją partnerką cierpimy na przypadłość, która dotyka wiele par: nasze życie seksualne praktycznie przestało istnieć. Poza tym wszystko idzie mi świetnie. Pracuję na Bay Street w Toronto, zrobiłam błyskotliwą karierę i mam opinię rekina finansjery. W zeszłym roku zaczęłam korzystać z usług agencji towarzyskich. Czuję się wspaniale w roli klientki i chyba nie potrafiłabym z tego zrezygnować.

Reklama

Na początku nie było tak różowo. Przeczesywałam rynek przez pół roku, zanim zdecydowałam się na moją pierwszą rezerwację. Nie tak łatwo znaleźć agencję specjalizującą się przede wszystkim w usługach dla kobiet, w przeciwieństwie do tych nakierowanych na mężczyzn lub pary heteroseksualne. Znalezienie takiej, która odpowiadałaby moim wymaganiom, graniczyło z niemożliwym. Jestem wybredna. Myślę, że bardziej niż większość ludzi. Szukam dojrzałej, obytej w świecie kobiety, która jest pewna siebie i wie jak się zachować. W gruncie rzeczy chodzi mi o to, żeby kobieta, z którą się spotykam, była nie tylko inteligentna, ale też wyrafinowana i z klasą; żeby ode mnie nie odstawała.

Moja pierwsza pani do towarzystwa spóźniła się dwie godziny, a gdy w końcu przyszła, okazało się, że jest źle wychowana i pozbawiona taktu. Wpadła do wynajętego przeze mnie hotelowego pokoju, rzuciła plecak na podłogę i przystąpiła do rzeczy. Uwinęła się w pół godziny, a na odchodnym zabrała ze sobą zamówione jedzenie i butelkę drogiego wina, które kupiłam na tę okazję. O wszystko poprosiła, niczego nie ukradła, ale i tak moim zdaniem było to w bardzo złym guście.

Nigdy nie miałam wyrobionego zdania na temat prostytucji – raczej mnie nie obchodziła. Nie to, że mam do niej jakiś negatywny stosunek, po prostu nie odgrywała w moim życiu żadnej roli. Gdy dwa miesiące po wyżej opisanym feralnym doświadczeniu poznałam Lisbeth, wszystko się zmieniło. Dzięki niej zdałam sobie sprawę, jak wspaniałe i pełne współczucia potrafią być te kobiety. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie: sposób, w jaki mówiła, jej kultura osobista i punktualność; każdy jej gest był pełen gracji. Wpadłam po uszy.

Reklama

W moim przypadku seks stanowi tylko cząstkę całego doznania. Spotkanie, rozmowa, inteligentna wymiana zdań, dobre maniery – to wszystko gra wstępna. Poznać i spędzić czas z kobietą, która jest równie uporządkowana i pewna siebie, jak ja – oto co mnie naprawdę kręci. Nie sądzę, żeby wiele z pań do towarzystwa spotkało kiedykolwiek kobietę taką jak ja, więc staram się je traktować jak księżniczki. Jest dla mnie bardzo ważne, by odnosić się do nich z szacunkiem i godnością. Czasem robię im niespodzianki i daję prezenty, o których nawet im się nie śniło. Zdaję sobie sprawę, że pod pewnym względem to bardzo samolubne z mojej strony. Czuję niesamowity przypływ adrenaliny, gdy je uwodzę, choć przecież za wszystko zapłaciłam z góry.

Mimo że uwielbiam być klientką, czasem zadaję sobie pytanie, jak długo jeszcze zdołam tak żyć. Nigdy nie zdarzało mi się to ani w życiu osobistym, ani zawodowym, więc jestem w tym nowa, ale owszem: zdradzam. Nie próbuję samej siebie okłamywać. Ktoś powie: „Spotykasz się z dziewczynami z agencji, więc to nie zdrada". Nie zgadzam się. To jak najbardziej zdrada. Z jednej strony mam swoje potrzeby, z drugiej ta świadomość bardzo mi doskwiera. Moja partnerka o niczym nie wie, koledzy też nie. Oprócz moich dziewczyn nikt nie zna mnie z tej strony.

Poza tym martwię się, że stały się moimi przyjaciółkami, co stanowi dla mnie dużo większy problem niż cała kwestia prostytucji. To naprawdę wspaniałe kobiety, z którymi bardzo chciałabym pozostać w przyjaźni. Nigdy z nikim nie zrywałam nagle kontaktów i nie chcę tego zmieniać. Z drugiej strony nie jestem pewna, czy dla nich ma to jakiekolwiek znaczenie. Rozumiem, że tak już jest w ich zawodzie, ale sama myśl jest dla mnie bolesna.

Myślę, że stałam się bardzo opiekuńcza w stosunku do tych kobiet. W pewnym sensie czuję się jak ich zbawca. Chcę być pewna, że niczego im nie brakuje, bo mam dla nich wiele szacunku. Sama nie potrafiłabym robić tego, co one: nie tylko co dzień odsłaniać się przed obcymi (dosłownie i w przenośni), ale też dźwigać ciężaru uprzedzeń, które ta praca ze sobą niesie. Dziewczyny z agencji stały się ważną częścią mojego życia.

*Imiona zostały zmienione w celu ochrony tożsamości bohaterów.