Taniec w balecie to naprawdę męska rzecz

FYI.

This story is over 5 years old.

VICE guide to guys x AXE

Taniec w balecie to naprawdę męska rzecz

Postanowiłem skonfrontować się ze stereotypem, jaki ciąży na zawodzie baletmistrza, jakoby ten cierpiał na deficyt męskości

Wszystkie zdjęcia: Paweł Starzec

Nie potrafię tańczyć. Tak mi się przynajmniej wydaję. Moje pląsy w najlepszym razie przypominają miotanie delfina, którego morze wyrzuciło na brzeg, w najgorszym, płaczącego Toma Hardy'ego na potańcówce w domu szaleńców. Czy mnie to martwi? Niespecjalnie. Jeżeli się już pocę, to przy ciężkiej muzie, gdzie parkiet przypomina pole bitwy, na którym nikt nie liczy kroków. Co jednak ważniejsze, nigdy nie czułem presji otoczenia, że facet powinien umieć tańczyć (chyba że na weselu, by szot ułożył się w brzuchu z mielonym). Urodziłem się w latach 80., chłonąłem kinowy testosteron lat 90. – nikt na podwórku nie chciał być tancerzem, już prędzej karateką.

Reklama

Bo czym jest taniec, gdy karate takie elo? Dostosowujesz swoje życie do ciągłych treningów, powtarzasz te same ruchy do upadłego, kontrolujesz dietę, poświęcasz się temu już jako dziecko, by zdobyć potrzebne umiejętności; kiedy inni nie rozumieją twojej zajawki, śmieją się z niej, ty trwasz w wyborze, by być najlepszym – a nie, czekaj, jednak mowa o tańcu, a dokładniej o balecie i byciu baletmistrzem.

Postanowiłem skonfrontować się ze stereotypem, jaki ciąży na zawodzie baletmistrza, jakoby ten cierpiał na deficyt męskości. Bartosz Zyśk pracuje w Polskim Balecie Narodowym, jako koryfej. W Teatrze jest od 2007 roku „czyli to będzie już mój 10 sezon" – mówi, z głosem, jakby był zaskoczony, że to już tak długo. Do szkoły baletowej poszedł w 2001 roku, mając 13 lat. Wcześniej tańczył disco, hip-hop i jazz, by ostatecznie zostać baletmistrzem.

VICE: Ile ważysz?
Bartosz Zyśk: Nie ważyłem się ostatnio, ale moja waga oscyluje w granicach 60 kg. Mam 1,76 m wzrostu.

Masz jakąś specjalną dietę?
Będąc szczerym, to chwilę przed rozmową zjadłem słoik bigosu (śmiech). Staram się przytyć. Taki mam cel w najbliższym czasie. Tyle, że jeżeli pytasz o dietę, to są to indywidualne uwarunkowania – niektórzy tancerze muszą przykładać do tego większą wagę, inni mniejszą. Wspólnym mianownikiem jest to, żeby się zdrowo odżywiać.

Słoik bigosu?
Hej, mam wakacje (śmiech).

Bycie koryfejem w Balecie Narodowym potrafi zmęczyć?
Zazwyczaj trening rozłożony jest na cały dzień. Próby zaczynają się o godzinie 10, kończąc o godzinie 18. W ciągu dnia jest godzinna przerwa na obiad. Przed premierą czy spektaklami, próby są bardzo intensywne.

Reklama

Czy twoja praca jest stresogenna?
Wyjście na scenę jak najbardziej wiąże się ze stresem. Każde z nas przeżywa to pewnie inaczej – jednych stres paraliżuje, dla innych jest czynnikiem mobilizującym. Jaki by nie był, niewątpliwie jest. Bo w trakcie spektaklu patrzy na nas 2 tysiące osób z widowni i to, co mamy im pokazać, jest też formą prezentacji samego siebie – a każdy oczywiście chce wypaść jak najlepiej; abstrahując nawet od bycia częścią spektaklu.


RAZEM Z AXE SPRAWDZAMY, KIM SĄ DZISIEJSI FACECI W RUBRYCE VICE GUIDE TO GUYS


Czytasz recenzje spektakli, w których grasz?
Raczej tak, dla samej zasady, bo niestety nie można ich traktować jako lekcji. Recenzje powinny być bardziej rzetelne, poprzedzone chociażby wiedzą.

Jak dużo czasu masz dla siebie w ciągu dnia?
Ostatnio miałem go bardzo niewiele, bo doszły jeszcze zajęcia poza programowe: przygotowanie prac dyplomowych, warsztaty choreograficzne, do których można się dobrowolnie zapisać. Teraz brałem w tym udział po raz pierwszy. Trzeba było poświęcić na to dodatkowy czas po godzinach.

Jak długo trwa kariera tancerza w Polskim Balecie Narodowym?
Jeszcze parę lat temu osoby z dyplomem tancerza – czyli takie, które kończyły w Polsce szkoły baletowe – miały zapewnione wcześniejsze emerytury. Dla kobiet był to wiek 40 lat, dla mężczyzn 45. Uważam, że to był bardzo optymalny wiek dla ciała, a tancerki i tancerze mogli do tego momentu wychodzić bez problemu na scenę i tańczyć. Nie dogorywać.

Reklama

Używasz czasu przeszłego…
Niestety wcześniejsze emerytury zostały cofnięte. Ciężko jest mi sobie wyobrazić, żeby tancerz wychodził na scenę i wykonywał partie taneczne, mając 60 lat lub więcej. W związku z tym, siłą rzeczy, zaczęto myśleć o programach przekwalifikowujących tancerzy.

To znaczy?
Dużo osób po zakończeniu kariery tancerza, jest w stanie płynnie przejść do wykonywania innej pracy również w naszym Teatrze. Na przykład mój kolega przeszedł w lipcu do działu informatyków, a jego żona skończyła studia z prawa administracyjnego, więc teraz pracuje w teatralnej administracji. Są też inne stanowiska, jak pedagodzy w zespole baletowym, czy na przykład elektrycy, którzy zajmują się oświetleniem spektakli.

Spotkały cię kiedyś jakieś nieprzyjemne, stereotypowe komentarze z powodu zawodu, że bycie tancerzem nie jest czymś męskim?
Tak. Nawet w czasach, kiedy byłem w klubie Caro Dance z Siedlec, skąd pochodzę i gdzie tańczyłem hip-hop, disco dance – już wtedy, jako dziecko w szkole, spotykałem się z rekcjami, że taniec to nic męskiego. Na pewno koledzy z klasy szanowaliby mnie bardziej, gdybym chodził na zajęcia z piłki nożnej. Pamiętam jednak, że zmieniło się to, gdy moja wychowawczyni poprosiła mnie, bym przyniósł do szkoły puchar, który zdobyłem w mistrzostwach tańca.

Na dachu Teatru Wielkiego. Bartosz Zyśk. Fot. Paweł Starzec

Rodzice wspierali cię w twojej pasji?
Bardzo. Szczególnie ojciec, ale ja wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to stanie się moją pasją. To się kształtowało przez lata, aż doszedłem do wniosku, że dobrze byłoby spróbować pójść w kierunku zawodowym, na najwyższym szczeblu. Dlatego poszedłem do Państwowej Szkoły Baletowej.

Reklama

Wspomniałeś, że miałeś wtedy 13 lat.
Tak, do Caro jeździłem na zajęcia 2 razy w tygodniu, czasami częściej przed mistrzostwami. W szkole baletowej była to praca w godzinach 8-17, praktycznie codziennie. Ciężka orka.

Ile to trwało?
Szkoła baletowa ma tryb 9-letni. Idzie się do nie w czwartej klasie podstawówki (ja poszedłem trochę później). W systemie masz kolejno trzy lata podstawówki, trzy gimnazjum i trzy liceum. Do modelu ogólnokształcącego trzeba jeszcze doliczyć przedmioty zawodowe: taniec klasyczny, współczesny, ludowy, charakterystyczny, historyczny, interpretacje muzyczno-ruchowe, historia tańca, audycje muzyczne itd. Dlatego 8-17, praktycznie codziennie.

Wcześnie zdefiniowałeś swoją przyszłość.
Z jednej strony tak, ale nie ma innej możliwości, żeby skończyć szkołę baletową i zostać tancerzem. Wiadomo, że nie można wymagać od dziecka, by w tak młodym wieku podejmowało świadome decyzje na najbliższe kilkadziesiąt lat. Pamiętam jednak, co powiedział mi ojciec, chwilę przed wejściem w temat szkoły baletowej: „potraktujmy to po prostu, jak wycieczkę do Warszawy". Musiałem tylko wiedzieć, że wchodząc do tej szkoły, chcę się w to zaangażować dużo mocniej.

Czy teraz, jako dorosły facet, spotykały cię jakieś niefajne sytuacje lub komentarze przez to, że jesteś tancerzem?
Miałem to szczęście, że nie. To na tyle hermetyczne środowisko, że obracamy się raczej ze sobą. Szanujemy się nawzajem.

Wideo udostępnione dzięki uprzejmości Bartosza Zyśka

Czy rozwój telewizyjnych talent show wpłynął dobrze na popularność tańca w Polsce?
Na pewno spowodowały spopularyzowanie szeroko pojętego tańca. Przyczyniły się również do otwarcia wielu szkół tanecznych, które były i są lukratywnym biznesem dzięki zbudowanej przez talent show modzie na taniec. Pamiętam, że moja siostra sugerowała mi pójście do pierwszej edycji jednego z nich, ale ja po prostu zajmuję się czymś innym. To inny świat. Zdecydowałem się na niego, będąc dzieckiem.

A gdzie się widzisz za 20 lat?
Chyba nadal w tej branży, bo ostatnio zrobiłem próbę swojej pierwszej chorografii, którą wystawiłem w Teatrze Wielkim w ramach wspomnianych warsztatów i już mam pomysł na kolejną.