Cześć, mam na imię Łukasz i jestem nostalgikiem…Lubię wracać myślami do czasów, kiedy kopałem piłkę cały dzień (byłem podwórkowym przeciętniakiem, wybieranym w połowie stawki). Kiedy zajeżdżałem na śmierć filmy na kasetach VHS. Kiedy modliłem się, żeby mój C-64 wgrał grę (nawet po udanym śrubokrętowym rytuale). Kiedy tata zabrał mnie na pierwszy mecz Arki (derby z Lechią w 1994 roku). Kiedy jechałem Po Prostu na drugi koniec Polski, żeby zobaczyć lokalny zespół. Kiedy upiłem się jednym Kaprem. Kiedy… Dobra, dobra. Szacunek do czytelników nakazuje mi przerwać wyliczankę.
Reklama
Dzięki dobrej pamięci twardy dysk w mojej głowie zachował całkiem sporo danych. Mogę sobie nie tylko powspominać, ale również staram się unikać przeinaczania faktów. Miejcie się na baczności, bo mitologizowanie prowadzi najczęściej do pułapki - przedawkowania nostalgii. Wtedy możecie się zamienić w bajdurzącego trolla albo kaszubską starszą panią twierdzącą, że "kiedyś było lepiej, bo ludzie chodzili do kościoła, a za komuny to w ogóle był spokój". Jasne, wszystko było świetne w swoim czasie, ale trochę krytycznego spojrzenia nie zaszkodzi.Stadionowy i koncertowy klimat sprzed lat nie wrócą (to nawet dobrze, pod pewnymi względami). Wiele zespołów i płyt, za które dałbym się pokroić piętnaście lat temu, brzmi dziś pociesznie. Akademia Policyjna 6 tak naprawdę nigdy nie była zabawna. Nie jestem w stanie grać w większość starych gier. Przez przesiew przeszły za to komiksy, kreskówki, figurki oraz wrestling (tak, ten "udawany"). W wyniku czego moja żona ma czasami wrażenie, że mieszka z chłopcem uwięzionym w ciele trzydziestolatka. To nostalgia, w dużym stopniu, sprawiła, że przez prawie dwa lata, z grupką innych zapaleńców, prowadziłem szlamistego bloga.Ponoć na topie jest zawsze okres sprzed dwudziestu lat. W kulturze, sztuce, modzie, czym tam sobie chcecie. To chyba naturalna kolej rzeczy – efekt tego, że do głosu dochodzą pokolenia najlepiej wspominające czasy, w których dorastały. Wygląda na to, że przyszła kolej na moich rówieśników i aktualnie mamy powrót do lat 90. W obszarach, którymi się interesuję, można to odczuć. Albo jestem podatny na sugestię.
Reklama
Zastanawiam się, czy po upływie kolejnych dwudziestu lat przyjdzie czas na nostalgię za dekadą, w której żyjemy? Gdybym miał krótko scharakteryzować współczesność, to użyłbym nieeleganckiego określenia.Postęp techniczny jest ogromny, pojawiają się kolejne wynalazki ułatwiające nam życie. Spytajcie się właścicieli telewizorów 3D jak często zakładają bajeranckie okulary i oglądają trójwymiarowe obrazy. W polityce mamy do czynienia z nieustanną powtórką z rozrywki i nie chodzi tu o komunał typu "przecież to zawsze są kurwy i złodzieje". Mamy kolejną zimną wojnę. Na wschodzie czai się zły władca, a na zachodzie znowu będzie rządził Bush lub Clinton. Przepływ informacji jest coraz lepszy, a mimo wszystko wielcy tego świata nadal sterują mediami. Bez trudu. To, czy statystyczny Kowalski albo Smith będą otumanieni przy pomocy papierowej gazety, wieczornych wiadomości czy jakiegoś fanpejdża, jest kosmetyczną różnicą. Nauka, technologia i polityka nie są jednak tematami tego tekstu i będzie lepiej, jeśli zostawię je w spokoju.Jak już wspomniałem, dawkuję nostalgię. Nie skreślam rzeczy nowych, tylko dlatego, że są nowe. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że wszystko już było i trudno dziś stworzyć coś świeżego. Szczególnie w chujwiejakich czasach, kiedy dostęp do potężnej cywilizacyjnej spuścizny jest nieograniczony. Zawsze korzystamy z dokonań naszych poprzedników. Czasem ujawniamy inspiracje z premedytacją, czasem wzorce są tak bardzo widoczne, że nie musimy ich wcale wskazywać odbiorcy. Nie sądzę, żeby ta dekada zapisała się czymś specjalnym w dziejach kultury czy rozrywki. Na pewno nie w takim stopniu jak zrobiły to, na przykład, lata siedemdziesiąte czy osiemdziesiąte ubiegłego stulecia.
Żyjemy w chujwiejakich czasach.
Reklama