FYI.

This story is over 5 years old.

muzyka

Traktuj fana swego, jak siebie samego. Część 2

Było 10 najgorszych zagrywek, teraz czas na 10 pokazujących szacunek i oddanie fanom

Było 10 chujowych zagrywek, terazczas na 10 zajebistych, pokazujących, że szacunek i oddanie fanom, a także zwyczajne umożliwienie im dobrej zabawy zdarzają się równie często, co przejawy gwiazdorstwa i egoizmu.

1. Czesław Mozil

Po kameralnym koncercie w Liverpoolu o Mozilu znów – po Nienawidzę cię, Polsko – zrobiło się głośno. Od zawsze wywoływał skrajne emocje i można go lubić lub nienawidzić, ale po akcji w UK środowisko muzyczne było praktycznie jednostronne. Podczas spokojnego utworu gadającym przez telefon i głośno śmiejącym się paniusiom Czesław kazał po prostu wypierdalać. Tłumaczył, że dbał o dobry odbiór koncertu dla reszty fanów. Bo w końcu towarzyskie uprzejmości można odbyć poza salą lub choćby między utworami.

Reklama

2. Gogol Bordello

O tej sytuacji mówiło mi ze czterech różnych znajomych, a raz nawet zasłyszałem tę historię w autobusie. Folkpunkowa grupa na koncertach w Polsce wycisnęła łzy chyba każdemu obecnemu na sali. Wokalista Eugene Hütz, urodzony na Ukrainie zadedykował Polakom utwór w podzięce za okazane wsparcie w wojnie. Był to cover zespołu Breakout – Ona poszła inną drogą. W całości po polsku.

3. Radiohead

Tutaj bardziej marketingowo: przed wydaniem płyty In Rainbows Radiohead skończył się kontrakt z wytwórnią EMI. Co w tej sytuacji zrobił jeden z największych zespołów na świecie? Płytę udostępnił za darmo z możliwością dobrowolnej wpłaty (co uczyniła prawie połowa fanów). Dobra opozycja do jazd Ulricha z Napsterem czy też Kazika, który ze swoją walką z piractwem sprawia wrażenie przebywania w 1995.

Źródło: Flickr/Rob Brewer

4. Dropkick Murphys

Ekipa będąca synonimem celtyckiego punk rocka bierze sprawy we własne ręce. Nie muszą rzucać sloganami: gdy podczas wykonywania jednego z utworów wspólnie z fanami zaproszonymi na scenę jeden idiota zaczął hajlować, basista Kerry Brett po prostu mu przypierdolił. Godna postawa, nikt nie żałował typa.

Źródło: Flickr/ceedub13

5. Limp Bizkit

Kolejni z cyklu kochaj albo nienawidź, ale za akcję z Warszawy sprzed paru lat Fredowi Durstowi należą się propsy. Każda duża kapela dba o bezpieczeństwo, mówiąc: „Hej, spokojnie", „Parę kroków w tył" itp. Fred jednak na koncercie zauważył typa, który zemdlał w tłumie, i prosił o przeniesienie go do opieki medycznej. On zauważył to z kilkumetrowej sceny – a ci, którzy stali tuż obok tego gościa, nawet się nie zorientowali, że fiknął. To dopiero kontakt z publicznością.

Reklama

6. Suicidal Tendencies

I choć robili to już w tym zestawieniu Dropkick Murphys, to ST są po prostu synonimem tej akcji (jeśli nie oni to zapoczątkowali…). Wystarczy w YouTube'a wpisać „suicidal tendencies fans on stage", żeby otrzymać setki wyników. Przykład pierwszy z brzegu:

7. Terror

Legendy amerykańskiego hardcore'u z podejściem wykluczającym wszelkie buractwo na koncertach. Zakaz stage divingu u Joyce Manor? Tu jest nakaz stage divingu! Powstała nawet strona z cytatami wokalisty Scotta Vogela dotyczącymi zachowania na koncertach i uwielbienia dla stage divingu – vogelisms.com.

Źródło: Flickr/Modern Creature

8. Fucked Up

Wprowadzili performance na wyższy poziom (choćby 12-godzinny koncert w Nowym Jorku). Ta postpunkowa ekipa, która stworzyła pierwszą w historii punk operę, nie ma sobie równych w wykonach na żywo – głównie za sprawą wokalisty, Damiana Abrahama. Jest ogromny, rzuca się po scenie, przytula fanów i podnosi ich (często kilku naraz), tańczy i śpiewa na barze, wychodzi do ogródka przed klubem itp., itd. Fani go kochają. Za osobowość i za łamanie barier między sceną a fanami. Bo czy nie o to chodzi?

9. Warzone

Frontman Raybeez jest legendą – to niezaprzeczalny fakt. Jako jeden z pierwszych w muzyce punkowej w USA starał się połączyć ruch skinheadów i punków – w tym celu nie grał na scenie, a pod nią, by móc rozwiązywać wszelkie konflikty i wstrzymywać bójki. Synonim scenowej jedności, wielbiony przez wszystkich hardcore'owców – R.I.P. Raybeez

Źródło: Flickr/Seth Werkheiser

10. Being As An Ocean

To ponoć synonim Tumblrcore'a. Jak dla mnie to jedna z najgorętszych kapel ostatnimi czasy – połączenie postrockowych brzmień z posthc i metalcore'em robi niesamowitą robotę. Koncertowo – jest jeszcze lepiej – głównie za sprawą frontmana Joela Quartuccio. Każdy, kto był na ich koncercie, mówi, że płynie od niego niesamowita, pozytywna energia. Że jest to inspirująca osoba. Że podczas każdego kawałka można „przytulić się do grubego". Wystarczy zobaczyć końcówkę tego lajwa, żeby widzieć malującą się na twarzach fanów więź z wokalistą