FYI.

This story is over 5 years old.

wywiad

​Życie kolesia, który używa starego numeru telefonu Freda Dursta z Limp Bizkit

Kto do niego dzwoni, czy zapraszają go przez pomyłkę na imprezy i czy dostaje telefony od modelek, które błagają o spotkanie z gwiazdą nu-metalu?

Artykuł ukazał się pierwotnie na NOISEY US

W 2011 roku zdobyłem numer prywatnej komórki Freda Dursta. W tym czasie usiłowałem zostać technicznym (ten okres nie trwał specjalnie długo) i jeden ze znajomych dał mi kontakt do frontmana Limp Bizkit. Zespół potrzebował kogoś, kto zająłby się gitarowym sprzętem podczas nadchodzącej trasy po Japonii i wydawało mi się, że fuchę mam w kieszeni.

Kilka razy rozmawiałem z Durstem, wymieniliśmy też parę SMS-ów. Dogadywaliśmy się całkiem nieźle i wszystko zdawało się załatwione, przestałem więc aktywnie poszukiwać innej roboty, przygotowując się do azjatyckiej przygody z nu-metalowymi samcami alfa. I wtedy na łączach zapadła cisza.

Reklama

Trasa zbliżała się wielkimi krokami, a ja wciąż nie znałem dokładnej daty wylotu ani żadnych szczegółów dotyczących mojej nowej pracy. Durst był moim jedynym punktem zaczepienia, pełnił też wtedy obowiązki managera zespołu, cierpliwie więc czekałem, aż do mnie zadzwoni. Sam nie bardzo chciałem się narzucać, jednak puściłem mu SMS-a na tydzień przed początkiem trasy. Dowiedziałem się, że właśnie trwa impreza urodzinowa jego syna, więc nie może rozmawiać. Kilka dni dostałem maila, który potwierdził moje dotychczasowe przypuszczenia – nie jechałem z nimi w trasę, znów zostałem bez pracy, a kilka poprzednich tygodni spędziłem na bezsensownym oczekiwaniu.

Wkurzyłem się trochę na taki sposób załatwiania spraw. Wysyłanie w ostatniej chwili maila składającego się z dwóch zdań wydało mi się naprawdę chujowym zagraniem, więc kilka miesięcy później postanowiłem odpłacić pięknym za nadobne. Siedziałem gdzieś na mieście z kilkoma znajomymi, którzy zaczęli wypytywać, co stało się z planowaną robotą dla Limp Bizkit. Opowiedziałem im o tym, jak zostałem wydymany, zaproponowali więc, że zadzwonią do Dursta i utną z nim sobie krótką pogawędkę. Podałem im jego numer i powiedziałem, by dali z siebie wszystko i porządnie z niego zakpili. Tej nocy jeden z moich kumpli zaczął pisać z Fredem, udając kobietę, którą miał poznać w Japonii. Wokalista nawet łyknął haczyk, mimo że SMS-y były wysłane z numeru z kierunkowym na Nowy Jork.

Reklama

Numer telefonu Freda Dursta okazał się jednak tajemnicą zbyt trudną do utrzymania, szybko więc zaczął rozprzestrzeniać się wśród coraz większej ilości ludzi. Niedługo później numer został zdezaktywowany.

Jakiś czas temu, podczas zakrapianego grilla jeden moich przyjaciół przypomniał sobie całą tę historię. Zdecydował się więc zadzwonić i, ku naszemu zaskoczeniu, połączenie zostało odebrane. Człowiek po drugiej stronie słuchawki sprawiał wrażenie bardzo miłego, nie był na nas zły i twierdził, że jest fanem Limp Bizkit, a od kiedy dostał nowy numer, podobne telefony otrzymuje niemal codziennie.

VICE: Powiedz nam coś o sobie.
Koleś, który używa starego numeru Freda Dursta: Nazywam się Ben, mam 31 lat i jestem rekruterem w Marines w Los Angeles. Lubię chińszczyznę, spacery po plaży i piesze wycieczki.

Od kiedy jesteś właścicielem tego numeru i kiedy zorientowałeś się, że kiedyś należał on do kogoś sławnego?
Mam go od zeszłorocznego Święta Dziękczynienia. Operator zapytał o mój kod pocztowy, ale nie mogłem go sobie przypomnieć, zamiast więc to sprawdzić, palnąłem: 90210. To było pierwsze, co przyszło mi do głowy. Uznałem, że to całkiem dowcipne, brnąłem więc w to dalej. Gdy podano mi listę numerów do wyboru, ten wydał mi się całkiem spoko. Natomiast dość szybko zorientowałem się, że kiedyś był to numer kogoś znanego lub przynajmniej popularnego. Wciąż dostawałem zaproszenia na imprezy lub pytano mnie o sprawy związane z kapelą. Jednak dopiero rozmówca z Virginii naprowadził mnie na to, kim był ten cały „Fred".

Reklama

Ludzie dzwonią do mnie w zwykłych sprawach: jego dawni managerowie próbują zasięgnąć opinii na różne tematy, zapraszają na imprezy, czasem ktoś wypali „Jedziemy do Nowego Jorku i byłoby fajnie, jakbyś zabrał się z nami"

W jakich okolicznościach dowiedziałeś się, że to był numer wokalisty Limp Bizkit? Jak wyglądają rozmowy czy SMS-y od ludzi spodziewających się Freda po drugiej stronie słuchawki?
Chyba piąte połączenie, które odebrałem, było telefonem od gitarzystów z Gwar. Musiałem dobre pięć minut przekonywać ich, że nie jestem żadnym Fredem. To właśnie oni powiedzieli mi, o kogo dokładnie chodziło. Wydaje mi się, że Fred Durst dość mocno szanuje swoją prywatność. Moi rozmówcy z reguły nie wierzą mi, kiedy mówię, że nim nie jestem, więc chyba musi być z niego jakiś zgrywus. Ludzie dzwonią do mnie w zwykłych sprawach: jego dawni managerowie próbują zasięgnąć opinii na różne tematy, zapraszają na imprezy, czasem ktoś wypali „Jedziemy do Nowego Jorku i byłoby fajnie, jakbyś zabrał się z nami". Ostatnio często dzwonią do mnie Francuzi i Belgowie. Najwyraźniej koleś sporo podróżuje.

Z jaką najdziwniejszą sprawą do ciebie zadzwoniono? Spotykasz się raczej z kawalarzami, czy ludźmi, którzy naprawdę usiłują skontaktować się z Fredem Durstem?
Wielu ludzi twierdzi, że brzmię trochę jak on. Większość z nich naprawdę chce się z nim połączyć, ale wkręty zdarzają się sporadycznie. Czasem zadzwoni ktoś, kto wypił nieco za dużo. Żadnych modelek błagających o spotkanie, choć jeszcze nie straciłem całej nadziei.

Reklama

Jak długo musisz ich przekonywać, że nie jesteś Fredem? Wierzą ci na słowo? Może odbierają to tak, że on ich unika?
Zajmuje to zwykle parę chwil, jednak wszyscy mi wierzą. Jak już mówiłem, Fred jest gościem, który raczej nie podawał tego numeru wszystkim wokół. Ceni sobie prywatność. Jednak kilku jego dawnych managerów wciąż mi nie wierzy, dzwonią co parę tygodni i liczą, że może jednak tym razem będę już Fredem Durstem.

Zastanawiałeś się nad zmianą numeru, czy może stał się on już częścią twojej osoby?
Nie, nigdy nie brałem pod uwagę takiej możliwości, chyba że Fred chciałby go odzyskać. Nie należę do wstydliwych, a rozmawianie z ludźmi – i celebrytami – jest super. Serio, jak często dzwonią do ciebie pijani perkusiści?

Myślisz, że to się kiedyś zmieni?
Nie sądzę. Zacząłem wyczekiwać takich telefonów.

Okej, czas na pełną szczerość. Jestem częściowo odpowiedzialny za podanie jego numeru kilku znajomym, który potem być może prześladowali go, dopóki Fred go nie dezaktywował. Jedna z tych osób podczas imprezy dodzwoniła się do ciebie, co zainspirowało mnie do przeprowadzenia tego wywiadu. Tamten koleś stwierdził, że „wreszcie to ktoś fajny". Jesteś fanem Limp Bizkit? Byłeś na ich koncercie? Jakiej muzyki słuchasz?
Kiedyś byłem wielkim fanem, ale nie słyszałem ich ostatniej płyty. Nigdy nie byłem na ich koncercie. Słucham heavy metalu – lubię Five Finger Death Punch, Atreyu, Trivium, Cold.

Reklama

Historie z życia wzięte. Polub nasz nowy fanpage VICE Polska


Gdybyś mógł cofnąć się w czasie i wybrać inny numer, zrobiłbyś to?
Nie, spoko, całkiem mi się to podoba.

Chcesz przekazać Fredowi jakąś wiadomość? Nie mogę obiecać, że do niego dotrze, ale czuję się nieco winny jako osoba współodpowiedzialna za telefoniczne dowcipy, których padasz ofiarą. Przynajmniej tyle mogę dla ciebie zrobić.
Fred, kasuję sobie 10 dolarów od każdego połączenia do ciebie. Vanilla Ice pyta „Co tam, Ninja?", twój dawny manager chce wyskoczyć z tobą na lunch. Jakiś producent potrzebuje twojej opinii w sprawie kapeli jakichś czterech lasek – moim zdaniem są świetne. Belgowie tęsknią. Francuzi cię kochają i też tęsknią.

Ok, ale tak naprawdę, to nie jesteś prawdziwym Fredem Durstem, który po prostu nie chce rozmawiać o Limp Bizkit? Jeśli tak to chciałbym cię przeprosić za upublicznienie twojego numeru pięć lat temu. Jesteśmy kwita?
[Śmiech.] Nie, nie jestem nim. Chociaż może…