FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

Dlaczego Szczyt Klimatyczny w Paryżu to nie przelewki?

Wzrost temperatur powyżej 2 st. C może prowadzić do podwyższenia stanu wód i bezpośrednio zagrozić nabrzeżnym miastom. Przyczyni się również do częstszych, intensywniejszych burz i huraganów oraz konfliktów na tle niedoborów wody i pożywienia
Fot. Yoan Valat / EPA

Artykuł ukazał się w VICE News.

Wszystko wskazuje na to, że 2015 zapisze się jako najgorętszy rok w historii globalnych pomiarów temperatury. U jego schyłku głowy państw zebrały się w miniony poniedziałek w Paryżu w celu ustanowienia ogólnoświatowego porozumienia klimatycznego.

Negocjatorzy z prawie 200 krajów spędzą kolejne dwa tygodnie próbując się porozumieć i ustalając wspólną strategię, aby ograniczyć wzrost średniej temperatury na świecie do poziomu tylko 2 stopni Celsjusza do końca stulecia. Przekroczenie tej granicy, może według naukowców w istotny sposób zaburzyć klimat Ziemi, prowadząc do podwyższenia stanu mórz i oceanów i bezpośrednio zagrozić nabrzeżnym miastom. Doprowadziłoby również do częstszych, bardziej intensywnych burz i huraganów i zwiększyło znacznie ryzyko konfliktów między ludźmi na tle niedoborów wody i pożywienia.

Reklama

W trakcie przygotowań do szczytu, 183 kraje przedstawiły plany w jaki sposób proponują obniżyć swój poziom emisji gazów cieplarnianych. Efektem tych planów byłoby ograniczenie wzrostu temperatury jedynie do poziomu 2,7 stopni Celsjusza – i to w najlepszym przypadku. Właśnie dlatego tysiące ludzi postanowiły złamać obowiązujący po zamachach zakaz zgromadzeń w Paryżu i zaprotestować, domagając się od światowych przywódców nieco lepszego rozwiązania.

Policja użyła gazu łzawiącego i zatrzymała 280 protestujących. Przywódca Greenpeace Kumi Naidoo był nieugięty. „Będziemy wywierać presję" – powiedział. „Chcemy takiej uchwały, która zagwarantuje zatrzymanie wzrostu temperatury w strefie bezpiecznej".

Pomimo tego dramatycznego tła, kilku kluczowych negocjatorów i bliscy obserwatorzy rozmów podtrzymują nadzieje na pozytywny wynik obrad w Paryżu. Jennifer Morgan, dowodząca programem klimatycznym w World Resources Institute (Światowym Instytucie Zasobów), mówi: „Plany poszczególnych krajów nie mają mocy, by samodzielnie zapobiec alarmowemu przekroczeniu granicy globalnego ocieplenia, ale są one tylko częścią większego przedsięwzięcia, które dzieje się tu i teraz w Paryżu".

Wygląda na to, że orbita Ziemi już jest pełna naszych śmieci.

Jeżeli zgromadzeni delegaci będą w stanie wreszcie przyznać, że światowy dobrobyt nie zależy już tylko od zasobów paliw kopalnych i uzgodnią harmonogram działań mających na celu szybkie wyeliminowanie tej zależności, być może wówczas nie będzie już trzeba namawiać inwestorów do zwrócenia się ku źródłom energii odnawialnej. „Dzięki temu te 2 stopnie Celsjusza staną się bardziej realnym celem" – powiedziała Morgan.

Fergus Green, badacz z London School of Economics & Political Science, twierdzi, że niezmiernie rzadko społeczne i gospodarcze systemy zmieniają się w sposób liniowy.

Reklama

„Zmiana może nastąpić bardzo szybko kiedy zostanie przekroczony pewien punkt krytyczny" – mówi.

Według niego świat przekracza właśnie ten punkt, biorąc pod uwagę obecne globalne zużycie węgla, kluczowy czynnik przyczyniający się do zmiany klimatu. W listopadzie Wielka Brytania zaproponowała wycofanie wszystkich swoich elektrowni węglowych w ciągu najbliższych dziesięciu lat. Podobną obietnicę złożyła wkrótce po tym kanadyjska prowincja Alberta. Chiny zmniejszą swoje zużycie w 2020 roku, a udział węgla w przemyśle Stanów Zjednoczonych już spada znacząco. Do 2030 roku Rosja zmniejszy emisję gazów cieplarnianych do 70 proc. w stosunku do roku 1990 – zapowiedział z kolei Władimir Putin.

Wiarę w te obietnice podtrzymuje fakt, że gospodarka opierająca się na węglu wydaje się powoli wchodzić w fazę schyłkową, a młody rynek energii odnawialnej nareszcie staje się coraz bardziej konkurencyjny.

Za dowód niech uchodzi fakt, że w 2013 roku nastąpił przełom – zasoby energii na świecie zostały zwiększone o 143 gigawatów pochodzących z energii odnawialnej, w porównaniu do 141 gigawatów pochodzących z ropy naftowej, węgla i gazu – przyrost energii z czystych źródeł każdego roku jest większy niż tych z paliw kopalnych.

Wcześniej tej jesieni, Moody's Investors Service, jedna z trzech największych agencji ratingowych na świecie oszacowała, że przy dzisiejszych cenach, nie jest wystarczająco opłacalne wydobycie aż połowy światowych zasobów węgla. Goldman Sachs doradza swoim klientom, że „początek schyłku węgla nastapi szybciej, niż się spodziewaliśmy" – prawdopodobnie do roku 2020. Tymczasem koszt energii słonecznej w USA spadł o 70 procent od 2009 roku. „Tendencje te nabierały rozpędu i osiągnęły moment, w którym uzyskały swojego rodzaju siłę – niemożliwą już do powstrzymania" – powiedział Green.

Reklama

Póki co ta siła nie ma jeszcze wystarczającej mocy, aby uchronić świat przed przekroczeniem poziomu ocieplenia Ziemi powyżej 2 stopni. Z tego powodu koalicja wielkich firm i inwestorów pod nazwą We Mean Business stara się wpłynąć na negocjatorów w Paryżu, by poprzez wyeliminowanie dotacji do paliw kopalnych i ustalenie globalnej ceny emisji CO2, wzmocnić jej pęd. Jeżeli rządy przyjmą te postulaty – nie tylko owej koalicji, ale tysięcy ludzi na całym świecie, jest szansa na płynniejsze przejście do gospodarki z zerową emisją dwutlenku węgla i osiągnięcie celu 2 stopni – mówi Morgan.

Ale na gwarancję takiego scenariusza na razie niełatwo liczyć. Globalna cena uprawnień do emisji dwutlenku węgla spowodowałaby zwiększenie kosztów produkcji ropy naftowej w petrokrólestwach, takich jak Arabia Saudyjska i inne gospodarki Zatoki Perskiej. Przez ich zdecydowany sprzeciw wobec takiej polityki, ustalenie światowej ceny emisji CO2 najprawdopodobniej nie dojdzie do skutku – mówi Brice Lalonde, specjalny doradca ONZ. Zwolennicy takiego rozwiązania w październiku zdobyli silnego sprzymierzeńca –Justina Trudeau z Partii Liberalnej Kanady został wybrany na premiera. Pomimo faktu, że Kanada jest wciąż głównym eksporterem ropy do USA, nowa Minister Środowiska Cathrine McKenna powiedziała w niedzielę w Paryżu: „Potrzebujemy ustalenia tej ceny".


Czy ludzie, którzy mówią, że globalne ocieplenie to fikcja, mają rację?


Reklama

Głównym punktem konfliktu w negocjacjach jest to, czy jakiekolwiek ostateczne ustalenia powinny być prawnie wiążące. Sekretarz stanu USA John Kerry postulował, że ostateczne porozumienie powinno być dobrowolne, wobec czego stanowczo sprzeciwia się Unia Europejska. Barack Obama, próbujący pogodzić międzynarodowe naciski, by ustalenia miały międzynarodową moc prawną i presję Kongresu kontrolowanego przez Republikanów powiedział wczoraj, że o ile cele wypracowane w czasie szczytu niekoniecznie muszą mieć rangę prawomocnego traktatu, to wdrażanie procesów, przestrzeganie procedur i rozliczanie się z owych celów jak najbardziej powinno być regulowane prawem.

Chiny zobowiązały się do przeprowadzenia potencjalnie znaczących cięć w swojej emisji, dlatego też główny negocjator USA Todd Stern postuluje, by paryski traktat zmuszał w przyszłości kraje do renegocjowania wybranych poziomów uwalniania CO2 do atmosfery co pięć lat. „To mogłoby wzmagać ich ambicję", mówił.

Morgan nie podoba się ustalenie, zgodnie z którym każde państwo dobrowolnie określa swoje emisyjne cele. Wg niej powinny być uregulowane międzynarodowym prawem. „To byłby sygnał o powadze sprawy", powiedziała.

Ale zgadza się ze Sternem co do tego, że rozmowy mogą sprawić, że obietnice redukcji gazów, już złożone przez 176 krajów mogą zostać urzeczywistnione w jeszcze szerszym zakresie. A to z kolei może oznaczać, że cel 2 stopni Celsjusza pozostaje „w zasięgu ręki."

„To, co możemy faktycznie zrealizować w Paryżu, to stworzenie trwałej długoterminowej umowy, która może być punktem zwrotnym" – powiedziała, „po którym będzie jasne to, że normą stanie się gospodarka niskowęglowa, oparta na energii odnawialnej."