FYI.

This story is over 5 years old.

TWOJE MIASTO TO RAJ

Kielce to raj

Jako, że ich miasto leży między Krakowem, a Radomiem, trochę zazdroszczą temu pierwszemu, ciesząc się, że przynajmniej nie są tym drugim

Nigdy nie planowałem przeprowadzki do Kielc, więc nadal trudno mi uwierzyć, że spędziłem tam rok życia. Dobrze pamiętam pierwsze, co przyszło mi do głowy, kiedy wychodziłem z rozpadającego się autobusu na kieleckim dworcu: „A więc to jest Świętokrzyska Ziemia, kraina scyzoryków, dom dla Liroya". Tyle właściwie wiedziałem o miejscu, którego z czasem stałem się obserwatorem.

Pierwsze, co powinniście wiedzieć o Kielcach to to, że podróż tam jest jak jedna z przygód Marty McFly'a z Powrotu do przyszłości – nie, to nie Dziki Zachód, ale niewątpliwe można poczuć klimat lat 80. ubiegłego wieku. Jak natomiast na epokę przystało, mury miasta i jego okolice nieraz rządzą się mniejszymi i większymi absurdami, w iście barejowskim stylu (ale w sumie, gdzie tak nie ma w naszym pięknym kraju?).

Reklama

Przechadzając się ulicami, średnio co kilka metrów natkniecie się na tablicę lub pomnik czegoś lub kogoś (jest ich ponad 250) – od tych historycznych i upamiętniających znane twarze, po pomniki Pszczoły i Dzika. Serio, brakuje tutaj tylko pomnika „Pomnika" (nadal też nie wiem jak zaklasyfikować dwie 6-metrowe Tablice Mojżeszowe, wbite w skałę tuż przy kieleckim amfiteatrze Kadzielnia). Jeżeli natomiast postanowicie wybrać się na spacer po Przyrodniczym Muzeum Świętokrzyskiego Parku Narodowego, przy jego wejściu przywita was tablica z wykazem typowej dla regionu zwierzyny – ptaków, jelonków i rekinów (na nie szczególnie radziłbym uważać podczas górskich spacerów).

Autor tekstu i zdjęcie rekina z Muzeum Świętokrzyskiego Przyrodniczego Parku Narodowego

Kielce to też jego mieszkańcy, których cechuje wiele sprzeczności. W ich zwyczaju jest narzekanie, że „nudy i nigdy nic się nie dzieje", chociaż wieczorami przeważnie siedzą zamknięci w swoich domach. Mówią o pogromie żydowskim jako czarnej plamie na kartach historii Kielc, chociaż na własne oczy widziałem typów ochoczo dewastujących wystawę poświęconą Janowi Karskiemu. Jako, że ich miasto leży między Krakowem, a Radomiem, trochę zazdroszczą temu pierwszemu, ciesząc się, że przynajmniej nie są tym drugim. Mieli jeden z najosobliwszych dworców PKS w Polsce, porównywany do spodka UFO, który przez lata złego zarządzania stał się ruiną i gdyby mógł, najchętniej by stamtąd odleciał. Ich niedowierzanie, że ktoś dobrowolnie przeniósł się na „prowincję", mówi wiele o ich uczuciach do samych siebie i swojej ziemi. Szkoda, bo Kielce naprawdę da się lubić.

Reklama

Poniżej możecie zobaczyć zdjęcia Filipa Zatorskiego. To rodowity kielczanin, który swoje prace lubi nazywać „fotograficznym hip-hopem". Kielce uwiecznia tak, jak je zapamiętał z czasów dzieciństwa, bo teraz na jego oczach zmienia się w „plastik i szkło". Dlatego cyka głównie te miejsca, które odchodzą w niepamięć i niszczeją, z dala od reprezentacyjnych ulic miasta. Dla niego są bardziej fotogeniczne. Więcej jego pracy znajdziecie tutaj: filipzatorski.art.pl

BERLIN / BANGKOK / DOBCZYCE / KRAKÓW / WARSZAWA / DETROIT / ORLANDO