FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Kiedy jesteś w związku, a otaczają cię singielki, życie nie jest proste

To, co obce i zapomniane, często wydaje się lepsze i fascynujące

Jestem otoczona przez singielki. Singielki, które urządzają polowanie na facetów. Singielki, które tych facetów nienawidzą, bo zepsuli im serduszka. Singielki roześmiane, rozczarowane, nie w humorze, chcące i mogące wszystko.

Jak to jest mieć faceta, kiedy wszystkie twoje przyjaciółki i koleżanki są, kiedyś powiedziałoby się, starymi pannami? Fajnie, ale z pewnymi wyjątkami. Bo kiedy twoje kumpelki to singielki, a ty jesteś w związku, stoicie często po dwóch stronach barykady. Jeśli żadna z nich nie została potwornie potraktowana i nie jest właśnie na etapie „już-nigdy-z-nikim-zawsze-będę-sama-do-końca-życia-tylko-ja-i-moje-koty", sprawa wygląda następująco: ty zastanawiasz się, jakby to było, gdybyś była na ich miejscu, a one chciałyby, żeby facet rano po zrobieniu im śniadania, został w mieszkaniu, a nie zatrzasnął za sobą drzwi.

Reklama

Zazdrościcie sobie nawzajem, bo to, co obce i zapomniane, często wydaje się lepsze i fascynujące. Nawet, kiedy wiesz, że nie potrafisz sobie wyobrazić dnia bez tego brodacza. Czasem i tak patrzysz nieco zazdrośnie, że mogą wszystko i przed nikim nie muszą się tłumaczyć. Że – choć gardzisz słowem „wyzwolone", bo zostało już strasznie wyświechtane i każda kobieta, która wniosła sama walizkę na trzecie piętro, wytarła sobie nim gębę z potu – one właśnie takie są. Wydaje ci się, że bardziej od ciebie, chociaż też masz się za całkiem silną babkę.

Podryw

Nie pójdziecie razem na podryw, ty co najwyżej możesz być ich skrzydłową (chyba, że pójdziecie, ale to raczej materiał na tekst „Jak stać się suką w kilku krokach"). Nie będziesz miała tylu historii do opowiedzenia, co one, bo nocy nie spędziłaś z nowo poznanym gościem, a z tym samym facetem, którego znasz od ponad dziesięciu lat. I wszyscy znają też jego. Nie tak łatwo będzie kogokolwiek zaskoczyć.


Najlepsze z VICE w twojej skrzynce. Zapisz się do naszego newslettera


Pamiętam, jak kiedyś zadzwoniła do mnie jedna kumpela, która lubi dużo gadać. Chyba czterdzieści minut opowiadała mi o tym, co się u niej wydarzyło od wczoraj, a ja gorączkowo zastanawiałam się, co odpowiem na jej: „A co u ciebie słychać?" (cholera, przecież rozmawiałyśmy dwa dni temu, wypaliłam pół paczki papierosów i obejrzałam pewnie kilka odcinków nowego serialu). Ucieszyłam się, bo przecież tego samego dnia miałam stłuczkę. Wreszcie miałam kontrę na jej zwariowane historie z gatunku tych „w sobotę rano napisał do mnie mój przyjaciel i znienacka zabrał mnie na wycieczkę do Budapesztu na cały weekend, wiesz?" albo „pojechałam na imprezę do kumpla, jak skakałam do basenu, to złamałam nogę, ale wypiliśmy tyle whisky, że dopiero rano to zauważyłam".

Reklama

Imprezy

Gdy jako jedyna z grupy masz drugą połówkę, masz czasem wrażenie, że nie rozumiecie się wzajemnie. Macie zupełnie inne problemy i siłą rzeczy odstajesz. Kiedy one jednej nocy imprezują dłużej niż ty przez cały miesiąc, wliczając w weekendy, nie jesteś na bieżąco ze wszystkimi opowieściami i żartami. Nie zawsze masz czas, by zrealizować z nimi to, co wymyślą. Nie zawsze masz też na to ochotę, bo fajnie jest pognić ze swoim facetem pod kocem z herbatą w ręku. Jesteś traktowana, choć trudno mieć pewność, że chodzi tu o samo bycie w związku, jako ta „rozsądna". Bywasz sumieniem. Na wyjeździe to ty pilnujesz klucza i martwisz się o to, żeby nikogo nie trzeba było holować do domu.

Ale połowa wypadów w babskim gronie i tak cię omija. Kiedy rozdzielałybyście role w Seksie w wielkim mieście, nikt nawet dla żartu nie obsadziłby cię jako jedną z głównych bohaterek. Miejscówki już są zajęte, przykro mi, stara, masz faceta. Ma to oczywiście swoje plusy. Jesteś powiernicą ich sekretów i – co przecież jest w babskim zwyczaju – nie traktują cię jak konkurencję, kiedy w towarzystwie pojawia się nowy facet. One walczą ze sobą jak lwice o jego uwagę, a ty z rozbawieniem (albo zażenowaniem) możesz to wszystko obserwować. Bez konsekwencji.

Tinder

Czasem jest trochę nudno, kiedy wszystkie wyciągają telefony i włączają Tindera. Mimo wszystko jednak cieszę się, że ominęła mnie ta cała cyfrowa rewolucja seksualna. Jak skwitowała jedna z singielek: „Wolę już chyba grać w Pokemony, tam przynajmniej wiem, co złapię". Z jednej strony zupełnie nie rozumiem, dlaczego szukają miłości przez internet i dlaczego w ogóle szukają jej, zachowując się jakby biegły na czas, z drugiej strony w pewnym sensie je podziwiam. To ciągłe poznawanie ludzi, wychodzenie ze swojej strefy komfortu musi być strasznie wyczerpujące.

Jestem pewna, że to próba zagłuszenia jakiejś samotności. Pamiętam, jak kiedyś jedna z nich określiła się mianem „samotnej". Zupełnie tego wtedy nie rozumiałam. Ona? Przecież co weekend jest na imprezie, a czasem i w tygodniu, co chwilę gdzieś wyjeżdża, ma znajomych na całym świecie. Teraz, jak o tym myślę, już wiem, o co chodzi. I wiem, że to może być właśnie ten element, który sprawia, że tak się różnimy. Bo nawet te z singielek, które świadomie nie chcą być w związku, nie umieją się oszukać. Każdy potrzebuje bliskości.

Czyli jak to jest?

Powiedziałabym: fajnie, bo akceptuję te wyjątki. Choć nie zabrzmi to pewnie najlepiej (ale co mi tam!), jestem szczęśliwa, że ten okres poszukiwania mam za sobą. Jasne, że z pewną tęsknotą słucha się tych wszystkich plotek i historii o „motylach w brzuchu". Ale czasem, kiedy poznaję problemy singielek nachodzi mnie jedno – tak bardzo nie chciałoby mi się już w to bawić. Tak bardzo lubię wiedzieć, co czeka mnie jutro i obok kogo się obudzę. Te wszystkie wzloty i upadki, to całe „a on napisał mi…, a ja mu odpisałam…". Hej, przecież nie wszystko kręci się wokół facetów! Oh, wait…