FYI.

This story is over 5 years old.

BURTY INTERNETU

Szczytowanie na ekranie: orgazmy Beautiful Agony

Strona erotyczna, która codziennie umieszcza filmy z ludźmi masturbującymi się aż do osiągnięcia orgazmu

Kadr z drugiego filmu z masturbacją Kamee. Wszystkie zdjęcia i filmy są własnością Beautiful Agony.

Setki ludzi na całym świecie widziały, jak Kamee* dochodzi. Patrzyli, jak kładzie się na brzuchu i, patrząc prosto w oko kamery, pociera swoją łechtaczkę, a jej pomalowane na czerwono usta układają się w rozanielone „O”. Słyszeli, jak cicho dyszy i jęczy, szczytując z mocno zamkniętymi oczami. Raz na jakiś czas spoglądała w kamerę i uśmiechała się, w tych momentach można było zapomnieć, kto kogo tutaj obserwuje.

Reklama

– Nie chodzi o to, że po prostu chcę, aby ludzie oglądali, jak dochodzę – powiedziała mi później. – Zrobiłam to, bo pragnę wesprzeć projekt, który jest bezpieczną przystanią dla ludzi normalnie nie nagrywających się w takich sytuacjach.

Ten projekt to Beautiful Agony – zwany również Facettes de La Petite Mort [Oblicza małej śmierci – małą śmiercią eufemistycznie nazywa się we Francji orgazm]. To stworzona w Australii strona erotyczna, która codziennie umieszcza filmy z ludźmi masturbującymi się aż do osiągnięcia orgazmu. Tym, co odróżnia je od tysięcy amatorskich produkcji, jest kadrowanie – osoby na filmach pokazane są zaledwie od ramion w górę, widać więc tylko mimikę i charakterystyczne „O”. Można powiedzieć, że materiały te stanowią dzisiejszą wersję eksperymentalnego filmu krótkometrażowego Blow Job Andy’ego Warhola. Na Beautiful Agony film zamieścić może każdy – od gwiazdy porno z miseczką F po waszego 95-letniego dziadka. Niektóre nagrania są solowe, na innych występują całe grupy masturbujących się osób, jednak na żadnym z nich nie widać, co się dzieje na dole. Nazwa serwisu – Piękna agonia – odnosi się do tego niemal bolesnego napięcia, które odczuwamy tuż przed orgazmem i po którym następuje stan bliski zen. Urok Beautiful Agony polega na doświadczaniu tego, jak ludzie z różnych sfer, stron świata, różnych rozmiarów i w różnym wieku na chwilę tracą kontrolę nad swoim ciałem w najlepszy możliwy sposób.

Reklama

Kamee, producentka filmowa i teatralna z Kanady, odkryła Beautiful Agony w 2012 roku dzięki swojej dawnej koleżance ze szkoły. Od razu zamieściła swój film – pierwszy nagrała, gdy była jeszcze studentką mieszkającą w Szwajcarii. W tle widniały Alpy i słychać było śpiew ptaków.

– Panowała cisza, pamiętam, że myślałam tylko o tym, co będzie, gdy ktoś mnie w tym momencie zobaczy… – śmieje się.

Beautiful Agony nie zmieniło się znacząco od 2004 roku, gdy zostało założone przez Lauren Olney i Richarda Lawrence’a. Wciąż ma w sobie coś z Windowsa 90-ileśtam. Jedyne, co zmieniło się od debiutu serwisu, to długa lista miesięcznych subskrypcji zebranych przez lata przez Lawrence’a i Olney. Za 15 dolarów ma się miesięczny dostęp do setek filmów, na których ludzie dochodzą do orgazmu i dzielą się swoimi seksualnymi tajemnicami. Za 100 dolarów ma się do nich dostęp przez rok.

Lawrence powiedział mi na Skypie, że strona powstała jako rezultat frustracji jej założycieli mainstreamową pornografią:

– Jeśli mielibyśmy jakoś porównać przemysł pornograficzny z samochodowym i próbowali wyobrazić sobie samochód, który zrodził się z tych samych wartości i przywiązania do perfekcji, które panują w pornografii, rezultatem byłby kosztujący 3 miliony dolarów złom, w którym po pięciu kilometrach skończyłoby się paliwo.

Wzięli więc sprawy w swoje ręce:

– Pomyśleliśmy: „Spróbujmy, zobaczymy, co z tego wyjdzie”. Chyba wstydziliśmy się nakręcić nasze własne filmy i pokazać je sobie nawzajem, więc pożyczyliśmy kamerę kilku przyjaciołom o bardzo otwartych umysłach.

Reklama

Nie minęło dużo czasu, a na stronie zaczęli zamieszczać filmy już nie tylko ich znajomi. Mimo że większość filmów i subskrypcji pochodzi z Australii, ogólny odbiorca jest globalny. Na stronie znajduje się aktualnie ponad trzy tysiące filmów.

Wraz z projektami erotycznymi takimi jak Hysterical Literature (seria filmów stworzonych przez fotografa Claytona Cubitta, w których kobiety czytają wybraną przez siebie literaturę, siedząc przy stole, pod którym znajduje się robiący im dobrze wibrator) i MakeLoveNotPorn.TV (strona, na której zwykli ludzie zamieszczają swoje sekswidea do internetowego wypożyczenia) Beautiful Agony toruje drogę dla poważnych zmian w męskim świecie pornografii.

– Beautiful Agony idealnie pasuje do rozwoju feministycznych ruchów w pornografii, które rozwijały się przez ostatnie 10 lat – mówi Mireille Miller-Young, profesor studiów feministycznych na UC Santa Barbara. – Ruchy te zakładają, że obrazowe przedstawienie seksu w pornografii niekoniecznie prowadzi do przyjemności w jej odbiorze i wykonywaniu. Możliwe jest tworzenie pornografii mniej oczywistej, oferującej inną perspektywę.

Beautiful Agony odróżnia się od innych stron porno również tym, że nic nie narzuca swoim aktorom bądź modelom, osoba publikująca tam swój film ma stuprocentową kontrolę nad tym, co – i z jakiego kąta – może zobaczyć cały świat. Ta kontrola, a także amatorska natura filmów, tworzą atmosferę intymności, która zdaniem Miller-Young stanowi powiew świeżości w branży:

Reklama

– W naszym społeczeństwie inwigilacji wiele osób ma fantazje zakorzenione w prywatności i niewiedzy innych. Sądzę, że właśnie to jest najciekawsze w Beautiful Agony, masturbacja z założenia jest czynnością wykonywaną w takiej prywatności.

Chcąc rozwinąć swoją erotyczną misję, rok po założeniu Beautiful Agony Lawrence i Olney podjęli decyzję, że strona potrzebuje czegoś więcej niż tylko filmów z dogadzającymi sobie ludźmi. Pragnęli, by bohaterowie opowiadali również o swoich orgazmach i towarzyszących im grymasach:

– Zdaliśmy sobie sprawę, że naprawdę chcemy wiedzieć coś więcej o ludziach, których oglądamy, więc przeprowadzaliśmy z nimi wywiady albo prosiliśmy, żeby robili to sami – mówi Lawrence. – Odkryliśmy, iż bardzo otwarcie mówią o swoim życiu seksualnym. Nie posiadaliśmy się z zachwytu.

Miller-Young uważa ten aspekt Beautiful Agony za niesłychanie ważny:

– Uczłowiecza on aktorów, choć oni sami siebie za takowych nie uważają, wciąż są zwykłymi ludźmi.

W filmie z wyznaniami Kamee mówiła o jednym ze swoich pierwszych doświadczeń z masturbacją, jeszcze jako dziecko:

– Miałam wielkiego różowego misia z wesołego miasteczka, podróbę Troskliwego Misia. Był wielki, na pewno większy niż ja wtedy. Ktoś wygrał go dla mnie na strzelnicy czy coś takiego. I robiłam z nim… nie wiedziałam, co robiłam, w końcu byłam dzieckiem. Ale ocierałam się o niego. To była moja najwcześniejsza forma masturbacji. Robiłam tak każdego dnia, to było jak rytuał.

Jej matka w końcu pozbyła się misia. I mimo że miało to miejsce lata temu, Kamee wciąż dokładnie o tym pamięta:

– To było naprawdę traumatyczne przeżycie. Straciłam przecież swoją pierwszą zabawkę do seksu – mówi roześmiana. – Dzieci to hedoniści. Gdy znajdą coś, co im się podoba, myślą: „Lubię to. Koniec historii”. Nie ma nic przed tym ani po tym, jest tylko ta chwila przyjemności.

I choć wiele osób wyrasta z okresu hedonizmu i uczy się o przyzwoitości, jej braku i dogadzaniu sobie za zamkniętymi drzwiami, niektórzy się temu sprzeciwiają. Zamiast masturbować się dla samej przyjemności, robią to, po czym dzielą się wrażeniami z innymi w nadziei, że ich własna ekstaza doprowadzi do jakiegoś efektu domino, który tę rozkosz podwoi, potroi, zwielokrotni. Właśnie to zrobiła Kamee. Wzięła moment bezbronności, chwilę, w której była wolna od zahamowania i kontroli, i podzieliła się nią z setkami ludzi. Jedyne, co musiała zrobić, to wcisnąć „nagrywaj”.

*Kamee prosiła, abyśmy nie podawali jej nazwiska.