FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Jak dwóch nastolatków z USA zaczęło mordować dla meksykańskiego kartelu

Gabriel Cardona i Rosalio „Bart" Reta byli płatnymi zabójcami na usługach Zetas, jednego z najbardziej brutalnych karteli. Jeszcze przed 18 urodzinami zamordowali ponad 50 osób

Nastoletni płatny zabójca Gabriel Cordona pokazuje swoje tatuaże na powiekach. Wszystkie zdjęcia dzięki Dan Slater/Simon and Schuster

Gdy Gabriel Cardona i Rosalio „Bart" Reta – znani również jako Wilczy Chłopcy – zostali skazani przez sąd stanu Teksas na równowartość dożywocia, opinia publiczna uznała ich za seryjnych morderców pokroju Johna Wayne'a Gacy'ego czy Jeffreya Dahmera. Rzeczywiście, Gabriel i Rosalio jeszcze przed 18 urodzinami pozbawili życia przynajmniej 50 osób. Jednak, w przeciwieństwie do Dahmera czy Gacy'ego młodzi przestępcy z Laredo w Teksasie nie zabijali tylko dla sportu – byli nastoletnimi płatnymi zabójcami i dziecięcymi żołnierzami w szeregach Zetas, słynącego z brutalności meksykańskiego kartelu. Pieniądze z krwawego procederu wydawali na fajne samochody i nowiutkie adidasy.

Reklama

Wilczy Chłopcy: Dwóch amerykańskich nastolatków i najgroźniejszy meksykański kartel narkotykowy (Wolf Boys: Two American Teenagers and Mexico's Most Dangerous Drug Cartel) to nowa książka autorstwa reportera Dana Slatera, która zgłębia kulturę karteli i wojnę z narkotykami z pozbawionej czerni i bieli perspektywy jej najmłodszych uczestników. Autor spędził cztery lata, badając świat handlu narkotykami, podczas których wymienił setki listów z Cardoną. Dowiedział się z nich, jak kilka urodzonych w Stanach dzieciaków weszło w konszachty z jednym z najokrutniejszych gangów z drugiej strony granicy. W rezultacie otrzymujemy zawikłaną, chaotyczną historię prawdziwej zbrodni, opowiadaną na przemian z perspektywy młodych morderców i detektywa wydziały zabójstw, który w końcu ich złapał. Slater ze szczegółami ukazuje obraz rzeczywistości, w której „w odpowiednich warunkach właściwie każde dziecko może się przerodzić w zabójcę".

Dzięki książce uzyskujemy wgląd w mechanizmy działania karteli – dlaczego rekrutują niepełnoletnich, z USA i nie tylko, i jak szkolą ich na bezlitosnych oprawców. Im lepiej poznajemy Wilczych Chłopców, tym mniej wyglądają na zwyrodniałych morderców i tym bardziej komplikują się moralne oceny ich poczynań. Czy padli ofiarą zastraszenia, kapitalizmu i nędzy w swoich rodzinnych miejscowościach i czy usprawiedliwia to ich zbrodnie? Jakie działania mogą podjąć władze USA – jeśli w ogóle mogą – by zapobiec werbunkowi nieletnich żołnierzy oraz by pomóc im w resocjalizacji? Rozmawialiśmy z autorem książki, której ekranizacja wydaje się już przesądzona, o tym, jak Wilczy Chłopcy z biednych dzieciaków usiłujących zarobić trochę grosza przeistoczyli się w etatowych morderców.

Reklama

VICE: Wiele historii o dilerach narkotyków i kartelach gloryfikuje wielkich bossów stojących na czele całych organizacji, ale w Wilczych Chłopcach skupiasz się na zwykłych szeregowcach z najniższego szczebla. Co zainteresowało cię w dziecięcych żołnierzach?
Dan Slater: Pojechałem do Meksyku i odwiedziłem cmentarz w Stanie Sinaloa, który nieoficjalnie znany jest jako „Cmentarz Karteli". Na obrzeżach pełno jest krzykliwych mauzoleów stawianych przez krewnych grubych ryb z karteli. Jednak bliżej środka przeważają zwykłe, ubogie groby ludzi, którzy zmarli bardzo młodo. Wyciągnąłem średnią wieku z około 30 nagrobków i wyszło mi około 18, choć nie brakowało też dużo młodszych zmarłych, w wiek 13-14 lat. Niesamowite dla mnie było zobaczyć to na własne oczy.

Pomyślałem wtedy o Gabrielu [Cardonie] i Barcie [Recie], o których czytałem kilka miesięcy wcześniej w New York Times. W końcu mogłem umieścić ich w jakimś kontekście – wyglądało na to, że należeli do wielkiego świata młodych mężczyzn, którzy byli żołnierzami na froncie tej wojny, którzy giną w niej w największych liczbach. Wtedy właśnie postanowiłem opowiedzieć ich historię, zobaczyć, co kryje się za sensacyjnymi nagłówkami. Skąd pochodzili, w jakim sąsiedztwie mieszkali, jak wyglądało ich życie rodzinne, jaki męskie wzorce do naśladowania mieli w swoim otoczeniu, jeśli w ogóle? Stąd właśnie wzięło się pragnienie, by ich jakoś uczłowieczyć. Moim zdaniem to bardzo ważne, by dostrzegać ludzką twarz takich dzieci i młodzieży, ponieważ stanowią tak ogromną część wojen narkotykowych.

Reklama

Jak wyglądały twojej wizyty w więzieniu u Cardony i Rety? O czym rozmawialiście w setkach listów, jakie ze sobą wymieniliście?
Odwiedziłem Retę w więzieniu i rozmawialiśmy przez osiem godzin. Opowiadał mi różne historie, był bardzo dociekliwy i manipulujący, widać, że miał to dobrze przemyślane. Pisaliśmy do siebie przez trzy miesiące. Z Gabrielem było inaczej. Po wizycie powiedział mi, że nie ma nic przeciwko, by podzielić się swoją historią, ale niektórzy ludzie z mediów chcieli go oszukać, wykorzystać. Przez następne dwa i pół roku wymienialiśmy się listami, w których opisał mi ze szczegółami wszystkie etapy swojego życia, od dzieciństwa po więzienie. Przez ten czas nieraz dochodziło między nami do nieporozumień, kłóciliśmy się i godziliśmy. Listy stały się podstawą dla większości książki. Ostatni, 33 rozdział opisuje proces powstawania reportażu, w tym, jak z biegiem czasu zmieniały się relacje pomiędzy mną a chłopcami.

Jakie okoliczności sprowadziły tych młodych amerykańsko-meksykańskich nastolatków na ścieżkę przestępstwa oferowaną przez kartele?
Laredo to bardzo zubożałe miasto, a okolica, w której wychowali się Wilczy Chłopcy, należy do szczególnie biednych, więc jakąś rolę na pewno odegrała tu ekonomia. Wiele dzieci jest wychowywanych przez samotne matki albo ma w rodzinie starszych mężczyzn, którzy dają chłopcom zły przykład. Wszystko sprowadza się do tego, że dzieciom brak dorosłych, którzy byliby dla nich przewodnikami i dobrych rodziców, którzy by je dyscyplinowali. Zamiast tego żyją w kulturze, w której, prawdę mówiąc, w handel narkotykami zaangażowane są całe rodziny. Nierzadko ktoś z rodziny jest zamieszany w któryś z wielu aspektów przemytu narkotyków i pociąga za sobą dzieci w bardzo młodym wieku.

Reklama

Nie każdy z tych społeczności zostaje członkiem kartelu. Wiele dzieciaków idzie nawet na studia. Jednak przeważnie bardzo trudno jest się wyrwać z takich środowisk. Gdy zbierałem materiały do książki, widziałem rodziny w żałobie po utracie syna, który zginął albo trafił na lata do więzienia. Poraziło mnie, jak normalne jest to zjawisko.

Detektyw Robert Garcia (po lewej)

Narracja przeskakuje od nastoletnich zabójców do Roberta Garcii, policjanta, który ich ścigał. Czy interesowałeś się również Garcią, zanim zacząłeś pracę nad książką?
Nie pisałbym o Robercie Garcii, gdyby nie Wilczy Chłopcy. To oni przyciągnęli mnie do tego tematu i to ich życie od początku chciałem zgłębić. Na Garcię natrafiłem nieco później. Wiedziałem, że odegrał kluczową rolę w śledztwie mającym na celu ujęcie chłopaków – stanowił coś w rodzaju ich nemezis, ale dopiero na dalszym etapie projektu pomyślałem, że mogę zbudować książkę jako thriller, starcie pomiędzy dobrem a złem. Zdałem sobie sprawę, że mogę stworzyć napięcie w oparciu o pytanie: O mój Boże, kiedy oni w końcu się spotkają i co się wtedy stanie?

Czy uważasz, że NAFTA (Północnoamerykański Układ Wolnego Handlu, North American Free Trade Agreement) i Wojna z Narkotykami tak naprawdę pomogły kartelom przeistoczyć się w wielkie syndykaty o ogromnym zasięgu?
Dzięki tej wojnie pracę ma mnóstwo amerykańskich agencji i policjantów, ale staram się nie przypisywać powodów ani źródeł handlu narkotykami i wojny z nimi do jakiejś jednej rzeczy. Po prostu nie postrzegam świata w taki sposób. Nie sądzę, że możemy wskazać pojedynczy czynnik, ustawę, albo określoną politykę. Z pewnością było wiele decyzji władz, które tylko zaostrzyły efekty uboczne wojny z narkotykami. Ciekawy tego przykład stanowi NAFTA, dzięki której miało się wzbogacić sporo ludzi i faktycznie się wzbogacili, niestety kosztem innych – co do pewnego stopnia przewidziano. To, co zaskoczyło twórców Układu, to efekt, jaki miał na handel narkotykami, który w rezultacie stał się dużo łatwiejszy i bardziej płynny. Ostatecznie NAFTA napompowała rynek narkotyków i prawdopodobnie popchnęła więcej ludzi w objęcia zorganizowanej przestępczości.

Reklama

Tu znajdziesz prawdziwe historie. Polub nasz fanpage VICE Polska


Media okrzyknęły nastoletnich zabójców potworami. Fakt, dopuścili się strasznych rzeczy, ale czy twoim zdaniem zasługują na takie miano?
Czy zasługują? Cóż, co zrobili, to zrobili. System prawny w stanie Teksas na przykład nie uznaje ich za zabójców na usługach kartelu albo członków Zetas. Stan Teksas postrzega ich po prostu jako seryjnych morderców. Myślę, że wielu Amerykanów byłoby zaskoczonych, że tym chłopcom przypina się taką łatkę, bo gdy mówimy „seryjny morderca", w głowie mamy takiego Jeffreya Dahmera. Jednak chłopcy robili w gruncie rzeczy dokładnie to samo. Zabijali wielu ludzi, tyle tylko, że dla pieniędzy.

Gdy sprowadzić całą sprawę do tego, zasługują na jakiekolwiek miano, które społeczeństwo zechce im przypisać. To naturalne, że ludzki umysł ogarnia mrok, gdy nie jest w stanie dostrzec szerszego obrazu. Na pewno w mojej sytuacji tak było. Gdy po raz pierwszy usłyszałem o tych chłopakach, miałem niemal zerową wiedzę na ich temat. Znałem tylko najbardziej brutalne aspekty świata, z którego pochodzili. Jednak często im bardziej się do czegoś zbliżasz, tym więcej człowieczeństwa dostrzegasz. Myślę, że to pomaga w zmianie perspektywy, ale, rzecz jasna, to, że lepiej ich poznasz, nie zmienia ani odrobinę tego, co zrobili. Mam nadzieję, że czytelnik Wilczych Chłopców po lekturze będzie umiał na nich spojrzeć z nieco innej perspektywy; że lepiej się będzie orientował, na jakie miano czy piętno zasługują. Myślę, że niektórzy będą im współczuć, a inni nie. Bardzo mnie ciekawi, jak to będzie wyglądać.

Książka „Wilczy Chłopcy" ukazała się nakładem Simon & Schuster. Możesz ją kupić tutaj.