Moda w oparach kadzideł

FYI.

This story is over 5 years old.

Μodă

Moda w oparach kadzideł

Cerkiewny przepych oprawiony w czerń to wizja jesieni według Serafina Andrzejaka

Serafin Andrzejak to projektant z lekko alternatywnym podejściem do mody. Bez parcia i umiejętności wpychania się na siłę wszędzie, bo to pochłania za dużo energii. Jemu ta energia jest potrzebna to projektowania i szycia, bo to są zajęcia, które poświęca cały swój czas.

Zdjęcia, które przedstawiają jego najnowszą kolekcję, są graficzne, w odbiorze lekko odrealnione. A to efekt zdecydowanie zamierzony. Bo oczywistości są nudne, ale też nie warto za bardzo kombinować.

Reklama

Z Serafinem miałam do czynienia przy okazji pokazu tej kolekcji, byłam jedną z jego modelek, czego on zupełnie nie pamięta, bo stres, jaki mu towarzyszy przy prezentacjach zupełnie odcina go od racjonalnego myślenia. Ale tak chyba jest, jeżeli z czymś jesteś mocno związany i bardzo ci zależy.

Odwiedziłam go w jego mieszkaniu-pracowni, z której prawie nie wychodzi. „Mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzać, że będę dokańczać tę bluzę?", zapytał, zaraz po tym jak usadził mnie z kawą. Pomiędzy niekończącym się dopieszczaniem swoich projektów próbowałam dowiedzieć się od niego, jaką modę ma w głowie Serafin.

VICE: Skąd wziął się pomysł na tę kolekcję?

Serafin Andrzejak: Główną inspiracją było prawosławie i stroje popów. A zaczęło się od muzyki – podczas przeglądania zasobów Internetu trafiłem na prawosławną pieśń, w której z miejsca się zakochałem. Zacząłem zgłębiać temat, przeglądałem tony zdjęć, szukając punktu zaczepienia. Kościół zawsze gdzieś tam mnie interesował, był mi bliski, uwielbiam zapach kadzideł i mistycyzm z nim związany. Elementy wiary prawosławnej zinterpretowałem na własny sposób. Przepych cerkiewny oprawiłem w czernie, zachowując elementy typowo kojarzące się z tym wyznaniem: nakrycia głowy popów, kształt ułożenia stuł kapłańskich, krótkie kamizelki… Fragmenty kościelnej muzyki i rozpalone kadzidła stanowiły oprawę pokazu tej kolekcji.

Pokaz kolekcji Serafina Andrzejaka na Fashion Designers Awards. Fot. materiały od projektanta.

Reklama

Jesteś wykształconym krawcem?

Mam za sobą etap ASP, ale nie mogę pochwalić się dyplomem jej ukończenia. Podejście do mody na poziomie realizacji wizji artystycznej nijak ma się do późniejszego wytwarzania tego, co mamy w naszej kreatywnej głowie. Ludzie, którzy są związani z uczelniami artystycznymi, wychodzą z założenia, że ich Alma Mater jest najważniejsza. Nie do końca rozumieją, że ukończenie kierunku artystycznego nie daje dużo więcej niż satysfakcję. Trzeba wiedzieć, jak nadać trójwymiarową formę projektowi z kartki, żeby nadawał się do noszenia. Do tego potrzebny jest warsztat, techniczna umiejętność pracy z tkaniną. Nie trzeba być od razu wirtuozem krawiectwa, ale nawet jeżeli nie szyje się samemu, to trzeba mieć pojęcie, jak wytłumaczyć paniom krawcowym, czego od nich chcemy.

A Ty szyjesz sam?

Wszystkie swoje ubrania odszywam z pomocą jednej krawcowej. Da się to zrobić, ale rachunek jest prosty – 5 miesięcy – 2 kolekcje – 0 czasu wolnego. To jest mój świadomy wybór. Wyznaję zasadę, że jeśli czemuś się poświęcać, to w stu procentach. Tworzenie kolekcji pochłania mnie całkowicie, nie robię nic poza tym – jeśli ktoś ze znajomych nie chce zapomnieć, jak wyglądam, to bardzo mi przykro, ale muszą ruszyć się do mnie. Dzięki Bogu, moi przyjaciele są wyrozumiali.

Od czego zaczął się ten szaleńczy tryb pracy?

Pierwsza mikro-kolekcja, składająca się z 4 sylwetek, powstała na konkurs Fashion Designers Awards. Moje zgłoszenie było trochę efekt szukania zajęcia na wypełnienie wolnego czasu. Byłem wtedy na stażu w gazecie i pracowałem przy produkcji telewizyjnej. Tam długo się czeka na wszystko, więc jest czas na szkicowanie w notesie. Konkurs wygrałem, wpadł pierwszy staż za granicą, gdzie miałem okazję podpatrzeć, jak funkcjonuje „prawdziwa" moda. Kolekcja, której zdjęcia tu widzicie, miała swoją premierę na kolejnej edycji FDA. W międzyczasie zdążyły powstać jeszcze dwie.

Reklama

Był jeden staż za granicą i co dalej? Masz ambicje działać na rodzimym rynku, czy jednak planujesz ucieczkę?

Nie ma takiej możliwości, żeby posiąść wszelką wiedzę w swojej dziedzinie. Zabawa polega na nieustannym rozwoju. Uważasz, że już wszystko wiesz? Błąd, przegrałeś tę grę. Mnie marzy się wyprawa do Włoch, nauka klasycznego włoskiego krawiectwa, chciałbym „liznąć" haute couture… Central Saint Martins zostawię lanserskim dzieciakom (śmiech). Sam widzę siebie na uczelni w Antwerpii. Wielkiej mody najchętniej uczyłbym się pod okiem Rei Kawakubo czy Jeana Paula Gaultier. Polska to jeszcze nie jest miejsce, gdzie modę traktuje się poważnie, a szkoda.

Na czym polega to mało poważne podejście do mody?

Jakiś czas temu gadałem z kumplem i mówię – „ok, będą T-shirty od Serafina", on na to -„super! Jaki nadruk?" Gówno, żadnego nadruku! Nie na tym polega projektowanie, żeby na koszulce ze średniej jakości bawełny, po 30 groszy za sztukę w hurcie, uprawiać sztukę zdobniczą. Polska moda stoi T-shirtem i zwiewnymi kieckami. I w tym jest problem.

I Ty chciałbyś to zmienić?

Nie mam aż takich ambitnych planów. Pracuję nad dwiema niezależnymi liniami. Kolekcje wizerunkowe będą podpisywane moim nazwiskiem a sprzedażowa, bardziej komercyjna, będzie opatrzona zupełnie inna metką… Muszę pamiętać o tym, że nikt nie wyda 3 tysięcy złotych na płaszcz od projektanta, którego nazwisko z niczym się nie kojarzy. A też nie do końca czuję potrzebę współpracy z osobami, które na siłę miałyby to nazwisko rozpromować – wypożyczenia dla gwiazd to żaden złoty interes. Mam swoje klientki, które bez gadania wydają na ubrania tyle pieniędzy, ile są one warte. Ale muszę myśleć o sprzedaży na trochę większą skalę, bo na razie sam sobie jestem sponsorem. Dlatego ta druga linia będzie opierała się na ciuchach do 300 zł, łatwiejszych do sprzedania.

Reklama