FYI.

This story is over 5 years old.

Technologia

Dlaczego astronauci wierzą w UFO, telepatię i cudownych uzdrowicieli?

Podróż w kosmos to doświadczenie, które zmienia postrzeganie świata

Gdy Edgar Mitchell zmarł 4 lutego tego roku, każdy nekrolog wspominał jego imponujące osiągnięcia jako astronauty; w szczególności fakt, że był szóstą osobą, która postawiła krok na Księżycu. Kilka z nich wspominało, że miał w kosmosie objawienie, a niektórzy nawet opisali szalone pomysły, które przyszły mu do głowy w przeciągu 45 lat od podróży w kosmos do jego śmierci.

Mitchell był prawdopodobnie astronautą z najbardziej nietuzinkowymi poglądami – praktykował telepatię, przypisał wyleczenie raka nerki nastoletniemu uzdrowicielowi sennemu z Vancouver i nieustannie powtarzał, że rząd amerykański ukrywa przed swoimi obywatelami fakty wizyt złożonych przez istoty pozaziemskie. Broń Boże, nie był w swoich przekonaniach osamotniony. 24 mężczyzn, którzy do tej pory opuścili orbitę naszej planety, przeżyło podobne momenty egzystencjalne, które na zawsze zmieniły ich sposób myślenia.

Reklama

Stary fanpage VICE przestanie działać 1 kwietnia. Już teraz polub nowy

„Należy wspomnieć, że astronauci z Apollo zostali wybrani na liczącą 450 tys. kilometrów wyprawę także ze względu na swoją psychiczną stabilność" – mówi Gloria Leon, profesor psychologii z University of Minnesota, która pracuje z NASA od lat 90. „Wybierano gości, którzy byli dobrzy z matematyki i fizyki, urodzzonych we wczesnych latach 30., którzy otrzymali dyplomy z najlepszych uczelni i pilotowali odrzutowce dla wojska".

Mitchell licencjat otrzymał z Carnegie Mellon University, potem magistra z inżynierii lotnictwa na US Naval Postgraduate School, aby w końcu uzyskać doktorat z aeronautyki i kosmonautyki na Massachusetts Institute of Technology. Po studiach został lotnikiem morskim, startując z lotniskowców odrzutowce.

Astronauta jest częścią kosmosu, jakiegoś większego bytu, większego procesu, i jest to bardzo emocjonalnie wyraźne przeżycie

„Pierwsi kosmonauci byli grupą typowych macho" – opowiada Leon. „Piloci testowi – patrząc na statystyki umieralności, większość z nich nie przeżywała. To znaczy, współczynnik śmiertelności był ogromny, więc była to ekipa nieskupiająca się na duchowych sprawach".

Jednak Mitchell przeżył moment przełomu, gdy jego statek kosmiczny powracał na Ziemię. Apollo 14 było trzecią załogową misją na księżyc i pierwszą po tragicznych wydarzeniach misji Apollo 13. Mitchell miał prowadzić moduł księżycowy i przeprowadzić badania naukowe na powierzchni Srebrnego Globu. Kiedy wykonał większość przydzielonych mu zadań, poczuł, że może się zrelaksować. Statek utrzymywał się w pozycji „barbecue", jak na to mówiła załoga – obracał się niczym kawałek wieprzowiny na ruszcie, podczas gdy oni wracali na Ziemię, z widokiem naprzemiennie na Księżyc, Słońce i czarną materię kosmiczną.

Reklama

„Studiowałem astronomię, studiowałem kosmologię i w pełni rozumiałem, że molekuły w ciele moim czy mojego partnera i w statku kosmicznym są stworzone na wzór jakiejś pradawnej generacji gwiazd" – opowiedział w krótkim filmie dokumentalnym, Overview. „Inaczej mówiąc: to oczywiste – jesteśmy pyłem gwiezdnym".

Po powrocie z przestrzeni kosmicznej Mitchell, jak i kilkoro innych astronautów, opisywał fizyczne uczucie jedności ze Wszechświatem. Mitchell nazwał je efektem szerszej perspektywy. Inni uznali to za „efekt Overview" – tę frazę ukuł pisarz Frank White w 1987 r. po przeprowadzeniu wywiadów z grupą astronautów. Nawiązuje ona do zmiany postawy i percepcji, która następuje po zdaniu sobie sprawy, jak mała i delikatna Ziemia wydaję się z kosmosu. Inne określenia na ten fenomen to wzniosłość albo zwyczajnie groza. Gloria Leon nazywa to uniwersalizmem.

Rusty Schweickart nigdy nie chodził po Księżycu, ale orbitował wokół Ziemi. Podczas spaceru w przestrzeni kamera jego kolegi się zacięła i miał pięć minut wolnego, więc gapił się na naszą planetę. Właśnie w tamtym momencie zmieniło się jego życie.

„Nastał taki czas, kiedy powiedziałem sobie «OK, będę zwykłym człowiekiem i zobaczę, co się dzieje»" – oznajmił fundacji XPrize w zeszłym roku. „Jak się tu dostałem? Ludzkość dotarła do momentu, w którym próbujemy opuścić Ziemię. Jestem jej malutką częścią i biorę w tym udział, ale gdzie plasujemy się w historii świata? Co to oznacza? I kiedy pytam się, jak się tu dostałem, kim jestem? Sobą, czy nami? To jasne, że jestem tu jako przedstawiciel człowieczeństwa".

Reklama

Schweickart zajął się medytacją transcendentalną i wielokrotnie publicznie opowiadał o tym objawieniu.

Co doprowadziło więc tych astronautów – wielu z nich jest także inżynierami, fizykami i analitykami – do odejścia z fizyki w metafizykę, a nawet teorie alternatywne?

Kevin Ochsner, dyrektor Social Cognitive Neuroscience Laboratory na Columbia University, uważa, że taka kosmiczna epifania jest psychologicznym przeżyciem zawierającym zgrozę połączoną z podziwem. Ma pozytywny wpływ emocjonalny na tych, którzy ją przeżywają.

„Poczujesz, jak mały jesteś w porównaniu z czymś od ciebie dużo większym i dużo starszym" – oznajmił Ochsner. „To nie do zrozumienia na przestrzeni życia jednej osoby i ciekawie wpływa na ludzi, zarówno na krótszą, jak i na dłuższą metę".

Rusty Schweickart zrobił to zdjęcie z platformy wyjściowej modułu księżycowego. Zdjęcie: NASA

Gene Cernan, jedenasty człowiek na Księżycu, miał więcej niż duchowe przeżycie w kosmosie.

„Czułem się, jakbym stał na płaskowyżu gdzieś w przestrzeni, płaskowyżu, do którego mogłem dotrzeć jedynie przez naukę i technologię" – opowiadał w filmie dokumentalnym In the Shadow of the Moon. „Ale to, co widziałem, a co ważniejsze – co czułem w tamtym momencie, nie może zostać wyjaśnione ani przez naukę, ani przez technologię".

Cernan dostrzegał we Wszechświecie logikę i cel, ale powstrzymał się od przypisania go chrześcijańskiemu Bogu.

„Musi istnieć ktoś większy ode mnie i większy od ciebie i mówię to w sensie duchowym, nie religijnym" – oświadczył. „Musi być jakiś stwórca Wszechświata, który stoi ponad religiami, które sami tworzymy, by rządziły naszymi życiami".

Reklama

George Loewenstein, profesor psychologii na Carnegie Mellon University ignoruje natomiast koncepcję efektu Overview, zwracając uwagę na to, że załoga jak nikt inny zdawała sobie sprawę ze swojej błahości w obliczu Wszechświata.

Podczas rozmowy telefonicznej Loewenstein sklasyfikował swoje teorie na temat wielkich egzystencjalnych przeżyć uczestników misji od najmniej do najbardziej cynicznych. Sparafrazuję je tutaj:

  • Niebezpieczeństwo i delikatność misji prowadzi do kwestionowania przez astronautę jego śmiertelności.
  • To szczytowy moment, a reszta jego życia będzie pogonią za czymś równie znaczącym.
  • To próba uchwycenia ostatniej szansy na sławę i życie w blasku fleszy.

David Morris, brytyjski wykładowca na University of Illinois, który badał religijną i utopijną literaturę schyłku XX wieku, uważa, że w przypadku wielu kosmonautów już sama misja prowokowała zadawanie egzystencjalnych pytań.

„Sposób ich rozumowania zawsze ma podstawę historyczną" – mówi profesor. „W sumie, po co to zrobiliśmy? Po co lecieliśmy w kosmos? Żebyśmy łatwiej trafiali w Sowietów bronią nuklearną? Czy, jakby powiedział to Carl Sagan, próbujemy zrozumieć naszą więź z uniwersum?".

Morris oświadczył, że to poszukiwanie sensu powtarza się w biegu historii, przytaczając jako przykład literaturę dziewiętnastego wieku, gdzie autorzy opisywali egzystencjalne przeżycia ludzi przemierzających morza lub rozległe terytoria. Próbowali oni zrozumieć wielkość i chaos panujący w naturze.

„Weźmy Hermana Melville'a. Moby Dick to przykład wieloryba, który totalnie nie ogarnia, co się dzieje" – opowiada Morris. „Natura nie może być do końca zrozumiana ani skonfrontowana, ale każdy patrzy na nią ze zgrozą i zachwytem".

Ostatecznie pozostaje nam przypadek Jamesa Irwina, ósmego mężczyzny na Księżycu, który najbardziej radykalnie odciął się od środowiska naukowców. Stojąc na skałach księżycowych, przeistoczył się w religijnego świra. Opisał, jak będąc na Srebrnym Globie, odwrócił się przez ramię i dostrzegł Jezusa.

Krótko po powrocie na Ziemię, Irwin opuścił program kosmiczny i założył organizację ewangelicką w Kolorado. Przed swoją śmiercią w 1991, Irwin dwukrotnie udawał się do Turcji w poszukiwaniu Arki Noego.

„Łatwiej chodzi się po Księżycu" – przyznaje Irwin. „Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, jedna Arka nieustannie się nam wymyka".