Autor na fecie Legii Warszawa
Droga Pani Profesor,Kilka dni temu opisała Panim, jak kibice Legii na warszawskiej Starówce świętowali w wieczór po zdobyciu mistrzostwa Polski. Napisała Pani tak, a setki osób to udostępniły:Rozumiem, że chciała się Pani wyspać. To istotne. Ale podciąganie tłumu liczącego kilkadziesiąt tysięcy (jeden rabin mówi 15 tys., drugi 30, inny powie bez mała pińcet) pod słowo „kibol" jest dla nas krzywdzące.Byłem na tej fecie. Jako kibic Legii i człowiek, któremu z partią rządzącą czy jej poboczną, ONR-owską armią zupełnie nie po drodze. Z dwoma osobami, które pracują w wydawnictwie Agora, wydawcy „Gazety Wyborczej" – czyli cholerny dysonans wobec Pani tezy. Z ludźmi, którzy do kościoła nie chodzą.Bawiłem się w tłumie, dla którego ważna była feta z powodu wygranej klubu sportowego. Czysta radość. Czasem też przeklinanie na przeciwników – ot, taki urok kibicowania. Nie wiem, czy fajny, bo i mnie niekiedy aż nosi, gdy zamiast wspierania naszych faworytów bardziej skupiamy się na wyklinaniu przeciwnika, ale uznaję to za element folkloru.Mam do Pani trzy pytania:
Reklama
- W Jaki sposób chce Pani zachować w pełni kontrolę nad takim tłumem? W taki, w jaki super zachodni świat kontroluje przypływ imigrantów? No to przykro mi, tam przepuszcza się osoby osoby, które nie tylko przeklinają i rzucą butelką, ale wolą się wysadzić w metrze.
- Jak Pani wolałaby, żebyśmy się bawili? Zamknąć nas w jednym miejscu? Przecież to… Nie dodam nic.
- Kiedy Pani zrozumie, że używanie zwrotu „lepszy/gorszy sort" jest cholernie passe? Ani nikogo nie bawi, ani fajne, ani tym bardziej komukolwiek już umniejszające czy uwłaczające. Nie czuję się żadnym lepszym sortem. Głosowałem na PiS, bo chciałem odejścia PO. Powodów chyba nie muszę podawać, każdy inteligentny i choć trochę oczytany człowiek wie, co było nie tak.