FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

​Duchu Święty, módl się za nami, żeby nie było klasówki

Tradycja ocalona. Dzieci w szkole spokojnie mogą wrócić do modlitwy przed pierwszą lekcją

Ilustracja: Andrzej Wieteszka

Zwykła szkoła to klocek po styropianowej termomodernizacji, subtelne połączenie pastelowej elewacji i stalowych krat w oknach. Na lastrykowych (to ten nagrobkowy materiał) parapetach stoją rzędy paprotek wyrastające z białych, plastikowych donic stylizowanych na trzon kolumny w porządku doryckim. Każda porządna szkoła ma porządnego patrona, najlepiej takiego, który reprezentuje jasne, określone wartości. Byłoby świetnie, gdyby poniósł heroiczną śmierć. Może za ojczyznę? Świetnie! W zamkniętych salach wiszą krzyże i godła. W gęstym powietrzu wisi kurz i mity narodowe.

Porządna szkoła powinna kultywować porządne tradycje, by przekazywać uczniom, co jest porządne, a co nie. Taką tradycję ma na przykład Zespół Szkolno-Przedszkolny w Golasowicach w województwie śląskim. Od 25 lat pierwszą lekcję zaczyna się tam od modlitwy do Ducha Świętego. Została wybrana z myślą o dzieciach z rodzin chrześcijańskich – na terenie miejscowości przeważają wyznawcy Kościoła Katolickiego i Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Jak podkreśla dyrektorka placówki Bożena Struzik, udział w modlitwie zawsze był dobrowolny. Nikt jednak nie konsultował tego pomysłu z rodzicami.

Problem pojawił się, gdy ojciec jednego z 10-latków postanowił zgłosić sprawę do Śląskiego Kuratorium Oświaty i Ministerstwa Edukacji. Śląski kurator oświaty Stanisław Faber wyraził zgodę na odmawianie modlitw jedynie przed dzwonkiem na lekcję. "Oburzenie dyrektorki na skargę rodzica na modlitwę przed lekcjami jest absurdalne. Rodzic ma do tego prawo, a dyrektorka ma uszanować jego światopogląd. Szkoła jest świecka, rejonowa i ma być otwarta na każde dziecko" – tak sprawę skomentowała ministra edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska.

Konflikt rozpoczął się, gdy rówieśnicy chłopca dowiedzieli się, kto jest autorem skargi. Religijna młodzież postulowała, by ich niesforny kolega wypierdalał. Problem postanowił rozwiązać wójt Pawłowic. Zorganizował spotkanie z rodzicami, jednak nie udało się dojść do porozumienia. Aby w szkole znów mógł zapanować porządek, niedostosowany element musiał zostać wykluczony. Sytuacji nie opanowali ani rodzice, ani grono pedagogiczne. Chłopiec został przeniesiony do innej szkoły. Tradycja ocalona. Dzieci spokojnie mogą wrócić do modlitwy.