Masochista z wyboru: poznaj kolesia, który zarabia na oglądaniu złych polskich filmów

FYI.

This story is over 5 years old.

rozmowa

Masochista z wyboru: poznaj kolesia, który zarabia na oglądaniu złych polskich filmów

W polskim kinie wciąż nie brakuje szrotów, od których wyje się do ekranu. Ich oglądanie może stać się źródłem utrzymania, dobrze mieć jednak dużą odporność na filmy typu „Kac Wawa”

Fot: Mikołaj Maluchnik

Zaryzykuję stwierdzenie, że w polskim kinie złych filmów wciąż nie brakuje. Postać Miecia Mietczyńskiego z kanału Masochista udowadnia jednak, że ich oglądanie może stać się źródłem utrzymania, dobrze mieć jednak dużą odporność na filmy typu Kac Wawa.

Wszystko zaczęło się z potrzeby zabicia czasu, z gównianej pracy za granicą i braku fajnych znajomych, z którymi można by spędzić czas po całym dniu segregowania śmieci lub jazdy wózkiem widłowym. Wtedy właśnie na ratunek przyszło kiepskie polskie kino.

Reklama

„Jestem z tego raczej dumny, bo to pierwsza rzecz w moim życiu, którą tak długo ciągnę" – wyznaje mi Bartek, twórca postaci Miecia i kanału Masochista, który znalazł sposób na robienie czegoś, co daje mu satysfakcje i pieniądz. Spotkaliśmy się, by pogadać o kondycji rodzimych produkcji, o tym, czy w dobie internetu każdy może zostać krytykiem i który polski film jest jego zdaniem najgorszy.

VICE: Jaki jest najgorszy polski film, który widziałeś?
Kac Wawa, film o grupce facetów, którzy świętują wieczór kawalerski kolegi w Warszawie i postanawiają pójść na kurwy. To cała fabuła. Wszystko jest tu fatalne, przekombinowane, scenariusz jest napisany na poziomie umiejętności pięciolatka. Tak więc polecam zobaczyć. Nie wierzyłem, że coś może być tak złe, dopóki nie zobaczyłem Kac Wawa.

Oglądając takie filmy, miewasz chwilę zwątpienia, że to już jest ponad twoje siły i chcesz to wyłączyć?
Przecież jestem Masochistą, mnie to sprawia przyjemność właśnie. Na początku sam wybierałem tytuły produkcji, teraz już nie muszę, bo mam całą skrzynkę zapchaną tytułami, starczy tego na co najmniej 50 kolejnych odcinków – za co serdecznie dziękuję moim fanom, którzy mi to podsyłają.

Bierzesz wszystko, jak leci?
Oczywiście, że nie. Konieczny jest przesiew, oglądam np. pięć filmów po kolei i szukam w nich materiału. Kiedyś chciałem zrobić coś o Samotności w sieci, ale się nie dało – tam się nic, kurwa, nie dzieje [rozmowa miała miejsce przed premierą Masochista 49., przyp. red].

Reklama

Jaki jest największy problem polskiego kina?
Ciężko znaleźć jedną cechę, która charakteryzuje całe kino. Zauważam jednak, że dla wielu osób problemem polskich produkcji jest w nich kaleki dźwięk – a może po prostu nie mamy w Polsce zbyt wielu utalentowanych scenarzystów…

Postrzegasz siebie jako recenzenta, czy komika?
Zdecydowanie jestem komikiem. Niewłaściwym byłoby nazywanie mnie recenzentem, tym bardziej że to, co robię jako Masochista, nie wymaga wielkiej wiedzy z zakresu filmoznawstwa. Moja działka to kiepskie kino, które jest źródłem ogromnej radości. Znacznie lepiej się bawię na filmach typu Łowcy skór, czy Serce gór Rafała Lipki, niż jak bawiłem się na oscarowym Moonlight.

Tutaj znajdziesz dobre i złe kino. Polub nasz fanpage VICE Polska na Facebooku

Czy przez łatwość tworzenia recenzji, do których często wystarcza internet i kamerka, forma opowiadania o filmie zaczyna wygrywać z treścią merytoryczną?
Tak, zgodzę się z tym, ale z drugiej strony, gdyby w tym fachu mogli działać tylko ludzie z akademickim wykształceniem, nie mielibyśmy filmów Tarantino, który uczył się kina, pracując w wypożyczalni kaset.

Miałeś okazję też występować na scenie przed publicznością na żywo – trudno jest wyjść ze strefy komfortu, sprzed kamery w swoim mieszkaniu?
To, że jest się w miarę dobrym w robieniu filmów na Youtubie, wcale nie oznacza, że będzie się dobrym konferansjerem lub performerem. Kiedyś się podjąłem czegoś takiego – to był typowy youtube'owy event, których jest teraz z 10 w roku. Nie wspominam tego dobrze. To był stres. Dużo łatwiej być śmieszniejszym w internecie niż na żywo.

Reklama

Dlaczego zająłeś się też streszczaniem polskich lektur, stawiasz je na równi z kiepskim polskim kinem?
Ależ skąd, w żaden sposób, to są dwa zupełnie różne formaty. Kanał Masochisty jest o trzy lata starszy, chciałem zrobić coś nowego – tak powstała postać zmyślonego profesora, który streszcza książki: zacząłem od Cierpień młodego Wertera. Zażarło, więc pojawiły się następne lektury. W większości czytam je po raz pierwszy. Teraz znam maturzystów, którzy powiedzieli mi, że zdali dzięki moim streszczeniom.

Co teraz myślisz o lekturach, jeżeli bierzesz je do ręki po raz pierwszy?
Po pierwsze, to myślę, że jest ich za dużo. Jeżeli ktoś mówi, że przeczytał je wszystkie, to albo się uczy tylko na język polski, albo nie ma życia, albo kłamie. A po drugie, to ostatnio wziąłem się za Potop i nigdy nie przypuszczałem, że to może dać tyle rozrywki. Jakby dodać smoki byłaby polska odpowiedź na Grę o tron (śmiech).

Fot: Mikołaj Maluchnik

Skąd w ogóle pomysł na nagrywanie filmików do sieci?
Byłem za granicą, najpierw w Holandii, później Anglia. Miałem różne prace: od segregacji śmieci, po jeżdżenie wózkiem widłowym. To mnie dobijało. Towarzysko też nie było zbyt kolorowo. Doszedłem do wniosku, że muszę zacząć robić coś kreatywnego, bo jak nie, to chyba sobie palnę w łeb. Pomyślałem, że polskie kino ma tyle perełek, które są warte omówienia. Nieśmiało spróbowałem…

I tak zostałeś youtuberem.
Wolę nazwę „twórca wideo".

Dlaczego?
Nie lubię wrzucania wszystkich ludzi, którzy publikują filmy na Youtubie do jednego worka. Jak słyszę, że ktoś mówi, że polski Youtube to gówno, mam ochotę mu zapier… mam ochotę powiedzieć „nie". To jakby ktoś włączył telewizor, zobaczył jeden program i stwierdził, że cała telewizja to syf. Wkurza mnie taka generalizacja, bo jedyna wspólna rzecz, jak łączy mnie i takiego typka, który kręci filmy typu „spróbuj się nie zesrać challenge", to wspólna platforma, na której publikujemy swoje treści.

Dzięki za rozmowę.

Śledź autora tekstu na jego profilu na Facebooku