Fashion po lwowsku

FYI.

This story is over 5 years old.

Μodă

Fashion po lwowsku

Lwów. Dawna kolebka Polskości, pyszna solanka z oliwką i długonogie kobiety, które - w odróżnieniu od niewiast znad Wisły - uśmiechają się do taksujących je mężczyzn.

Lwów. Dawna kolebka Polskości, pyszna solanka z oliwką i długonogie kobiety, które - w odróżnieniu od niewiast znad Wisły - uśmiechają się do taksujących je mężczyzn. W niedzielne popołudnia dziarscy panowie o złotych zębach spotykają się na ławkach pod lwowską operą, żeby pograć w warcaby. W kawiarni da się zaobserwować typowy obrazek: kobiety sukcesu, które w przerwie na lunch okraszają sobie kawę szklanką czystej. Poza tym faceci grający przy porannym piwie w karty. No i te przystanki autobusowe, na których brak rozkładów jazdy. Bo po co komu one?! Przecież i tak marszrutka przyjedzie albo nie przyjedzie. Logiczne… w całej swej ukraińskiej nielogiczności rzecz jasna.

Reklama

Od czterech lat Lwów organizuje konkurencyjną imprezę wobec kijowskiego fashion weeku - Lviv Fashion Week. Trudno byłoby przyrównać to wydarzenie choćby do rodzimego łódzkiego tygodnia mody. Wszak inna tu klientela, trendy czy aftery. Nawet modelki pozują do zdjęć inaczej, a lokalni projektanci pełnymi garściami czerpią z narodowego folkloru. Czy warto było zatem czekać trzy bite godziny na granicy PL-UA? Jak najbardziej. Choćby po to, żeby zobaczyć, jakimi kolorami mieni się skąpo ubrana ukraińska ulica.