FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Kochaj mnie

Bycie sobą wymaga olbrzymiej odwagi. Powiedzenie ‘kochaj mnie’ kosztuje dużo więcej niż wyszeptanie ‘rżnij mnie’

Poznaliśmy się na czacie. Miło się gadało, tak miło, że aż chciałam go poznać bliżej. Któż by nie chciał - chłopak z pasją, inteligentny i zabawny, a przy tym umiejący gadać o uczuciach - kobiety widzą, jak rzadkie to połączenie.

Ale kiedy wyjechał z propozycją randki ‘u niego’, cały urok prysł. Nie cierpię takich sytuacji. Od razu sugeruje tym, że nasza relacja zmierza w jednym, konkretnym kierunku i jest to jednorazowy numerek bez zobowiązań (ew. kilkurazowy, jak się spodoba), a nie coś głębszego. A ja nie jestem panienką z pornola, która zdejmuje majtki zanim jeszcze się przedstawi. Jestem dwudziestoparoletnią, normalną singielką, która szuka tego, co wszyscy - kogoś, kto mnie zrozumie, przytuli, obdarzy zaufaniem i przyjaźnią. Może nawet uczuciem. Niestety z mężczyznami mam w tej kwestii problem, bo podpadam pod ich definicję ‘pięknej’ i każdemu włącza się od razu program ‘zaliczyć’, a nie ‘może by ją poznać bliżej?’. Dlatego, gdy usłyszałam propozycję randki u niego, zrobiło mi się smutno. Kolejny, który nie widzi we mnie człowieka z duszą, tylko cycki z dupą. I to jeszcze z dostawą do domu. Za kogo on mnie ma?

Reklama

I tak jest coraz częściej. Mężczyźni dorastający na porno często mają nierealne oczekiwania wobec kobiet i spaczone pojęcia podrywu, randki i poznawania się. Spodziewają się, że każda dziewczyna to Jenna Jameson, z wybielonym tyłkiem i miseczką D, w lateksowej bieliźnie pod króciutkimi szortami, z biegu gotowa na orgię, knebel i dp. Albo cnotliwą lolitką o wysokim głosiku rodem z hentaiowych animacji, która nie do końca zdaje sobie sprawę z tego co się dzieje, ale na pewno ma białe majteczki i słodkie zakolanówki. A inne dziewczyny to tylko szare, nieistotne tło.

Najgorszej jest jednak wówczas, gdy  facet okazuje się fajny i nie wygląda jak fragles. Z jednej strony rozbestwiony przez dziewczyny z juporna, a z drugiej rozpieszczony przez laski traktujące seks instrumentalnie - same się podstawiają się dobrym partiom pod rozporek, wciskają numery telefonów, zaciągają do kibla, licząc że w końcu jakiś się skusi.

Tu pojawia się pytanie: jak kobiety które mają szacunek do siebie i do mężczyzn, mają wygrać z takimi lafiryndami, któych jest na pęczki? Wybór jest tragiczny, jak pomiędzy OFE a ZUS - albo grać w ich grę, albo trwać na barykadach porządności i biernie czekać w naszej wieży na księcia, który zapewne nie nadejdzie, skoro ma to wszystko bez wspinaczki i walki ze smokami.

Jeśli odmówię, to mój kandydat na randkę u niego pójdzie do takiej, która się na tę propozycję zgodzi. Naprawdę go lubię, może spontaniczny seks to nie jest taki zły pomysł? Trochę to zaczynanie relacji od końca, ale może właśnie to będzie ekscytujące? Wejść w rolę ostrej laski, grać w jego grę - ty będziesz moim Rocco, ja będę twoją Sashą G…

Reklama

Więc postanowiłam zaryzykować. Niestety stało się coś najgorszego - po mojej propozycji on nagle zmienił zdanie i zrezygnował. Nie będę nawet mówić jak upokorzona się czułam siedząc na rogu stołu, widząc to zmieszane, uciekające spojrzenie i tłumacznie, że nie o to mu chodziło. AH DOPRAWDY?

W takich sytuacjach kobiety są kompletnie zdezorientowane. Na czacie i w smsach mężczyźni grają prawdziwych hojraków, demony seksu i skurwieli, a gdy już się zgadzamy zostać na chwilę tymi ich wymarzonymi dziewczynami z pornosa,  okazuje się, że nie czeka na nas żaden niewyżyty Ron Jeremy, tylko przerażony cnotliwiec. I jak przychodzi co do czego, to już nie są tacy niegrzeczni i napaleni, tylko niewinnie stwierdzają, że nie o to chodziło, że to nie tak, że nie lubia takich agresywnych kobiet. Czasem odnoszę wrażenie, że mężczyźni sami nie za bardzo wiedzą, czego chcą.

Mężczyźni mówią, że nie lubią wulgarnych kobiet. No to zaskoczymy was: my też nie lubimy wulgarnych kobiet. Oczywiście od czasu do czasu każdy lubi wcielić się w kogoś, kim nie jest, ale na dłuższą metę to jest męczące i sztuczne dla wszystkich stron. Więc po co udawać, że jest inaczej?

Świat jest pełen świetnych, wrażliwych mężczyzn i kobiet - jestem tego pewna. Więc czemu udajemy przed sobą, że jesteśmy postaciami z filmu dla dorosłych? Rozumiem, że to obrona przed zranianiem, próba pokazania sie z tej lepszej, wystylizowanej strony. To prawda, że strach i niepewność pierwszych spotkań znikają, gdy wejdzie się w znane sobie wzorce zachowań - ale co będzie, kiedy maski spadną? Kiedy się okaże - jak w moim spotkaniu, że on tak naprawdę chciałby pójść z nią na spacer po parku, a ona w głębi duszy wolałaby się przytulić?

Reklama

Bycie sobą wymaga olbrzymiej odwagi. Powiedzenie ‘kochaj mnie’ kosztuje dużo więcej niż wyszeptanie ‘rżnij mnie’. Wolimy strugać superbohaterów, niż przyznać, że po prostu zajebiście nam brakuje bliskości, ciepła, że samotność ssie, że boimy się nowych relacji bardziej niż wypada.

Niestety nowoczesność nie jest po stronie prawdy. W świecie szklanych ekranów i rozmnożonych avatarów uciekanie przed prawdą, przed drugą osobą jest jeszcze łatwiejsze. Można budować relację tygodniami, latami nawet, czatować codziennie nie znając osoby po drugiej stronie. Nigdy nie pokazać prawdziwego siebie i nie chcieć zobaczyć innego po drugiej stronie klawiatury.

A przecież to już ostatni gwizdek. “Her” Spike’a Jonze’a pokazał dobitnie prawdopodobny kierunek ewolucji relacji  - juz niedługo drugi człowiek nie będzie nam do nieczego potrzebny. Bo po co się męczyć z ludzkimi humorami i wadami, skoro mozna dogadać się z aplikacją dopasowaną idealnie do naszych potrzeb? Która nigdy nie zostawi podniesionej deski? Która nigdy nie ma okresu? Skoro tak chętnie przenosimy relacje do wirtualu, z pewnością również związki będziemy woleli mieć w ten ‘wygodniejszy’ sposób.

Jeśli o mnie chodzi, to cieszę się, że ten czas jeszcze nie nadszedł. Może jestem oldschoolowa, ale zawsze będę przekładała spotkanie na żywo ponad siedzenie na czacie, dotyk ponad telefon, wady ponad doskonałość, prawdę nad fantazję. Bo jestem człowiekiem. Nie robotem. Jeszcze…

Tekst Agaty jest inspirowany tekstem Bartka Żurowskiego Zerżnij mnie. Jest teoretycznym dialogiem, obrazem perspektywy.

ODESSA 90210

DLACZEGO NA TINDERZE JEST TAK DUŻO DZIEWCZYN PRZEBRANYCH ZA KOTKI?

JAK „PRZYJACIELE” STWORZYLI POKOLENIE ZNERWICOWANYCH, EGOCENTRYCZNYCH IDIOTÓW