Reklama
– Nie masz jaj, żeby przejść cały labirynt, mogę się o to założyć.Osiem lat pracy zajęło Josepowi stworzenie sześciu wież dopełniających labirynt. Są one swoistym zwieńczeniem tej niesamowitej konstrukcji złożonej z kryjówek, tuneli, jaskiń i ścieżek. Wśród miejscowych budowla znana jest jako Zamek Argelaguer, Labirynt Josepa, Can Sis Rals Park lub „to popieprzone miejsce obok autostrady".Josep zaprosił mnie na wieżę. Powiedział, że chce pokazać mi widoki i – o czym wspominał w połowie wspinaczki – sprawdzić, czy konstrukcja wytrzyma. To byłoby nawet zabawne, gdyby nie fakt, że pozostałe wieże diabelnie miotały się na wietrze.Z góry wszystkie te tunele wyglądały jak rozciągające się aż po horyzont jelita. Przez dwie godziny oglądałem całą drogę, próbując ułożyć sobie w głowie plan tej konstrukcji. Tylko 10 proc. odwiedzających miało wystarczająco dużo cierpliwości, żeby dojść do końca labiryntu. Pozostałe 90 proc. wraca po śladach, wzywa pomocy lub stara się wyłamać wyjście na zewnątrz. Podwójnie przerąbane mają ludzie z nadwagą. Josep stwierdził, że w labiryncie stworzy strefy grubasoodporne.Co ciekawe, w tunelach znaleźć można mnóstwo ezoterycznych instalacji. Najciekawszą rzeźbą był chyba E.T. odziany w kołpaki, otoczony krzyżami, starymi strzelbami i strusimi czaszkami, które miały guziki wciśnięte w oczodoły.
Reklama
– Nie wiem, o kim mówisz. Grałem kiedyś Tarzana w amatorskich filmach, które robiłem w tym labiryncie. Ubrałem się w borsucze futro, poszedłem nad rzekę, złapałem karpia gołymi rękami i zjadłem go surowego na drzewie. Przekonałem też dzieciaka z sąsiedztwa, by zagrał syna Tarzana. Do dziś pamiętam, jak wskoczył do rzeki z 30-metrowego mostu.W innym swoim filmie Josep wbiega na boisko, na którym odbywa się wyścig, i krzyczy:
– Cholerna ludzka cywilizacja! Niszczycie lasy!Josep jeszcze mi go nie pokazał, niemniej mam nadzieję, że w końcu to zrobi.
– Zdarzyło mi się raz poskromić barana. Złapałem go za jaja, obaliłem na ziemię i zacząłem krzyczeć: „To ja jestem tutaj królem!". O dziwo, chyba mu się to spodobało, bo zaczął za mną iść, wesoło merdając ogonem. Niestety z czasem znów stał się agresywny. Któregoś dnia zaatakował kobietę, która wykradała od nas jajka. Ona skończyła w szpitalu, a on jako baranek ofiarny – opowiada Josep.O miejscu dowiedziałem się od grupy punków, którzy przyjechali w te okolice na wakacje i dostali ataków paniki po LSD.
– Mam już naprawdę dosyć ćpunów i gangsterów. To miejsce działa jak magnes na dziwaków. Kradną wszystko, co wygląda staro, wypuszczają z zagród zwierzęta… Raz doszło nawet do tego, że ukradli mojego osiołka. Znalazłem go przywiązanego do lampy ulicznej przy drodze, kilka kilometrów stąd – żali się Josep.
Reklama