​Z wizytą na cmentarzu dla zwierząt

FYI.

This story is over 5 years old.

Gallery

​Z wizytą na cmentarzu dla zwierząt

Groby są wzorowane na tych dobrze znanych, chrześcijańskich. Zamówione u kamieniarza, ozdobione zdjęciami, datami, sentencjami. Leżą na nich ulubione zabawki pupila i pamiątki po nim

W Polsce istnieją tylko trzy cmentarze dla zwierząt. Jeden z nich mieści się w Łodzi przy ul. Malowniczej, a jego powstawanie spotykało się z falą krytyki. Prywatny właściciel z trudem uzyskał pozwolenie na jego założenie. Niedawno, obok cmentarza zostało utworzone schronisko dla zwierząt. Głośne ujadanie zamkniętych psów stanowi dosyć dziwną oprawę dźwiękową do spaceru wśród nagrobków czworonogów wyróżnionych, bo za życia i po śmierci bardzo kochanych.

Reklama

Groby są wzorowane na tych dobrze znanych, chrześcijańskich. Zamówione u kamieniarza, ozdobione zdjęciami, datami, sentencjami. Leżą na nich ulubione zabawki pupila i pamiątki po nim.

Spotkałam tam tylko jedną osobę. Przy jednym z grobów pan Piotr starannie, nożyczkami strzygł trawę. Chętnie zgodził się porozmawiać.

VICE: Czy Palinka to jedyne zwierzątko, do którego Pan tutaj przychodzi?
Pan Piotr: Tak, jedyne. Na razie, na szczęście, więcej nie musiałem chować.

A kolejne zwierzątko już pan ma?
Złożyłem obietnicę Palince, która tutaj leży, że kolejny pies będzie nie kupiony od hodowcy, tylko będzie uratowany ze schroniska albo wzięty z fundacji. I tak też zrobiłem. Został pies zabrany od właściciela, który go maltretował i poprzez fundację trafił do mnie.

Jest pan miłośnikiem psów?
Ciężko mi określić czy jestem miłośnikiem, ale myślę że zasługują na opiekę. Powiem szczerze, że osobiście cenię bardziej zwierzęta, psy niż większość ludzi. Myślę, że ludzie są bardziej okrutni, wyrafinowani, źli i interesowni. Nie generalizuję ale wystarczy poczytać, posłuchać co człowiek potrafi wyprawiać.

A utrzymuje Pan kontakt z innymi ludźmi, którzy pochowali tutaj swoje zwierzęta?
Na stopie prywatnej to nie, ale się znamy. Tutaj się spotykamy, natrafiamy na siebie . Znamy się z imienia, wiemy co tam się mniej więcej u nas dzieje.

Często pan przychodzi na grób?
No często. Raz w tygodniu. Na początku, jak sunia zasnęła, to było trzy razy w tygodniu. Myślę, że jest to forma pamięci i podziękowania za te dwanaście lat, które była w rodzinie. Coś jej się należy. Wychodzę z założenia, że jej to jest teraz wszystko obojętne. Ona już nic nie czuje. Jestem agnostykiem, może już nawet ateistą. Nie wierzę w jakieś życie po życiu. Ale to wszystko bardziej dla mnie, że tak to egoistycznie nazwę. Taką mam potrzebę i odczucia.

Reklama

Co pan sądzi o stawianiu krzyży na grobach zwierząt?
Mi to nie przeszkadza. Jeżeli ktoś ma potrzebę postawienia krzyża również tutaj, to niech tak zrobi.

Jak na każdym cmentarzu jest tutaj także sporo zaniedbanych grobów…
Jest, ale nie można tych ludzi, którzy nie przychodzą, negować. Raczej trzeba być im pomimo wszystko wdzięcznym za ten jednorazowy gest, że nie wyrzucili gdzieś pod płotem, nie wyrzucili do śmietnika. Nawet takie pochowanie, przyjazd to forma szacunku dla zwierzaka. Są tu i psy i koty, tam jest szczurek, podobno jest też kilka ptaków.

A co to za kotek, który chodzi po cmentarzu?
A to nasz cmentarny kotek, stróż. Gdzieś tu chyba ma właściciela.

Jest bardzo zadbany.
No pewnie, jak każdy mu tu przynosi jedzenie i picie, to on ma tutaj lepiej niż niejedno zwierze gdzieś w domu.

Dziękuję za rozmowę.