FYI.

This story is over 5 years old.

Internet

Wigilia na internetowych kamerkach

W opisach nadających w pojedynkę na fotka.com zdecydowanie dominuje hasło „nie pytaj jak święta”
Screen z fotka.com

Pod względem towarzyskim święta to dla mnie zawsze najgorszy okres w roku. Uziemiona z dala od cywilizacji, obserwuję dzięki mediom społecznościowym, jak znajomi z pełnymi brzuchami wyturliwują się z domów żeby w plenerze zgrabiałymi rękami podawać sobie wyniesiony od starych alkohol i ogrzać się nawzajem sybarycką miłością bliźniego. Domyślam się, że nie tylko ja tak mam. Jako że stan zdrowia nie pozwalał mi w tym roku nawet przeturlać się z rodzicami pod telewizor, postanowiłam wreszcie sprawdzić co w mojej sytuacji robią inni, a przy okazji może poprawić sobie humor. To nie był najlepszy pomysł.

Reklama

Na fejsie w Wigilię nikogo nie ma. Co innego wrzucić parę snapów z bawki, a co innego leżeć pod lapsem i nadawać na messengerze. Skoro nie ma znajomych, trzeba szukać obcych. Obcych jest w internecie pełno: na przykład na czatach.

Pierwsza strona, na jaką trafiam to czaty Onetu, a na nich – wielka stypa. Od razu wita mnie informacja, że od 4 stycznia strona przestanie funkcjonować. Na najpopularniejszych kanałach stali bywalcy dyskutują o tym, co dalej, gdzie się przenieść. Próbuję się przywitać, zagadać, o coś spytać. Są ważniejsze sprawy. Gdzie będziemy się dalej spotykać, my, którzy znamy się z tego kanału od dawna.

To co najpopularniejsze rzadko jest najciekawsze. Zauważam, że sporo osób jest na kanale „Depresja" i zacieram ręce. Świąteczna depresja – to jest temat! Poza tym mało znam tak dobrych zagajeń rozmowy jak „na jakich lekach jesteś?" W sumie może właśnie dlatego nie bardzo mam się do kogo odezwać, ale to już zupełnie inny temat. Niestety, okazuje się, że wszystkie 14 osób na kanale „Depresja" to boty i żaden z nich nie chce mi powiedzieć ani na jakich jest lekach, ani dlaczego w wigilijny wieczór siedzi na czacie z obcymi ludźmi zamiast oglądać Kevina czy mierzyć nowe skarpetki.

Postanawiam obejrzeć żywych ludzi, trafiam więc na kamerki z fotka.com. W wigilijny wieczór najpopularniejsze pokoje prowadzą dziewczyny, ale mówimy tu o widowni w porywach do 30 osób. Najwięcej osób ogląda dwie zamaskowane nastolatki, które postanowiły poszerzyć zasięg swojego YouTube party. Goście pokoju wrzucają linki do piosenek – jeśli dziewczynom kawałek pasuje, to go puszczają i tańczą. Jak przekonuję się później, na Fotce rządzi polski hip-hop i disco polo, tu jednak w pewnym momencie słyszę Nirvanę. Po każdej piosence dziewczyny wracają do komputera, chwilę gadają, wypijają kolejnego drinka. Wielu chłopaków pyta, czy nie dadzą się wyciągnąć na miasto. Nie, wolą bawić się w domu. Przebicie się z jakimś konkretnym pytaniem nie jest proste, ale w końcu udaje mi się dowiedzieć, dlaczego właśnie tak postanowiły spędzać wieczór. „Nie chce nam się Kevina oglądać to siedzimy tutaj" – odpowiada ta, która więcej tańczy i częściej ją widać. Więcej się nie dowiem. Puszczają Pidżamę Porno – to zdecydowanie sygnał, że muszę się przenieść.

Reklama

Następna w kolejce jest całkiem ładna nastolatka o ksywce „FiluternaKoteczka". W przeciwieństwie do poprzednich kamerowiczek, nawija jak najęta. Siedzi w czapce Świętego Mikołaja – popularnym tego wieczoru akcesorium. Przebiera się kilka razy – żeby nie było: robi to poza kamerą. Kiedy wychodzi się przebrać przesuwa odrobinę laptopa i okazuje się, że w pokoju nie siedzi sama – trafiłam na rodzinne święta. Na drugim końcu kanapy siedzi bardzo podobna do niej dziewczyna i robi dokładnie to samo – rozmawia z ludźmi na kamerkach. Znalezienie jej nie zajmuje mi dużo czasu. Z nudów przerzucam się między ich „pokojami" – i tak głównie słyszę pierwszą z dziewczyn. Druga głównie wzdycha ciężko, czasem kiwa albo kręci głową w odpowiedzi na jakieś pytanie. W tle polski hiphop. Udaje mi się od niej wyciągnąć, że są siostrami. Wypytywana przez chłopaków, Kamila, bo tak ma na imię, przyznaje, że ma 156 wzrostu, a jej siostra jest niższa.


Robimy rzeczy, abyś ty nie musiał. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


Wracam na drugą stronę kanapy – w nowym stroju, ale ciągle w tej samej czapce, poprawiając co chwilę piersi, nastolatka tłumaczy jakiemuś chłopakowi, dlaczego nie doda go na snapchacie. „Nie korzystam ze Snapchata, na Facebooka też nie zaglądam, bo to straszna strata czasu, strasznie szybko mija ten czas w internecie. Nie wiem czy zauważyliście, ale w internecie bardzo szybko mija czas. Przed chwilą była 18, a teraz jest 21, to jakiś cud. Świąteczny cud normalnie, co nie, Kamila?". Kamila się zgadza. Ja nie czuję, żebym dowiedziała się czegoś nowego czy poczuła się mniej samotnie. Co więcej, zaczynam mieć wrażenie, że jeśli o zabicie samotności chodziło siostrom z kanapy, też nie idzie im najlepiej, choć próbują już co najmniej od trzech godzin.

Reklama

Na chwilę postanawiam zmienić tzw. próbę i zaglądam do ludzi w średnim wieku. Tym, na których trafiam, ewidentnie brakuje świątecznych kłótni o politykę. Z offu jakiś pan tłumaczy jak skonstruowany jest świat, zaznaczając regularnie, że kto tego nie rozumie, jest po prostu idiotą. Pani, do której należy pokój, przytakuje, państwo, którzy obserwują – dopytują. Szybko się orientuję, że jeśli moje pytanie nie dotyczy tego, kto rządzi światem („ci, którzy mają gdzieś wszystkich innych") to nie mam po co tam siedzieć. Zdaje się, że – tak jak na czatach – trafiłam na grupę dobrych znajomych, którzy czują się dobrze w swoim towarzystwie. To miłe, ale dla mnie nie ma tu miejsca.

Dalsze poszukiwania każą mi sprawdzić co porabiają na kamerkach chłopaki. Trafiam na dwóch – spotkali się po Wigilii, rozpijają wódeczkę, dziś już raczej nigdzie nie pójdą, bo zaraz będzie „o tak" – demonstrują, pokładając się na kanapie i postękując. Fajnie, chłopaki, bawcie się dobrze. After zdaje się być motywem przewodnim tego wieczoru. Kiedy przeglądam listę kanałów widzę, że w opisach osób, które siedzą w pojedynkę, zdecydowanie dominuje hasło „nie pytaj jak święta". Im więcej pokoi odwiedzam, tym bardziej jestem przybita – udziela mi się nastrój dziewczyn poprawiających makijaż i czekających na coś z przyklejonym półuśmiechem. Parę z nich nerwowo zamyka laptopa, kiedy do pokoju wchodzi jakiś mężczyzna. Po chwili wracają i dalej siedzą w milczeniu, wodząc oczami po ekranie.

Dalej nie jest dużo lepiej. W stylowo urządzonej drogiej kuchni przy blacie siedzi śliczna dwudziestolatka, popija Tyskie i rapuje wymachując rękami i zarzucając gładkimi włosami do pasa. To kolejne YouTube party. Widzowie nie są zadowoleni, w sumie nie całkiem wiem dlaczego. Wyzwiska lecą hurtem. Nie robi nic głupszego niż dziewczyny na innych kanałach, które dostawały tony komplementów. Wygląda na dziewczynę, z którą 10 lat temu mogłabym się napić piwa. Ma na sobie klasyczną, elegancką sukienkę w kolorze czerwonego wina – nie miałabym się do czego przyczepić nawet jakbym chciała. Może chodzi o to, że nie pokazuje cycków, do czego jest regularnie zachęcana pomiędzy pytaniami dlaczego zachowuje się jak niedorozwój. Może o to, że jak zaczyna mówić, tłumaczy, że jest jaka jest i jest szczera i to jest jedyne miejsce, w którym może pokazać, jaka jest naprawdę. To w sumie też słyszałam tego wieczora parę razy, bez takich komentarzy. Odechciewa mi się już wszystkiego.

Nie wiem, jak wygląda kamerkowe życie na codzień. Mam wrażenie, że poza wódką, wigilijny wieczór sponsoruje literka S jak Smutek i Samotność. Samotność w pojedynkę, samotność parami razem, samotność parami osobno. Zanim stwierdzam, że czas sprawdzić jak wspaniale bawią się znajomi i iść spać, postanawiam jeszcze raz zajrzeć do dziewczyny w czerwonej sukience. Niewiele widzę, ponieważ postanowiła podzielić się opłatkiem z kamerką w laptopie. Bluzgi lecą dalej. Wesołych świąt. Chyba.