FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Zapytaliśmy o najbardziej chore sytuacje, które ludzie przeżyli na imprezach

Kiedy usłyszeliśmy, że w drzwi klubu pod Bydgoszczą wjechała wojskowa haubica, wiedzieliśmy, że może być lepiej

Dawno temu mój wujek objął stanowisko dyrektora artystycznego pewnego warszawskiego klubu. Zatrudnienie miało charakter pilotażowy, bo w tym okresie na parkiecie jedyną „uznaną" muzyką był jazz, swing i podobne klimaty. Wujek był gorącym orędownikiem zmian i już tydzień później urządzono tam w piątek koncert punkowy. W sobotę miały jednak odbyć się koncerty fortepianowe. Tym razem było inaczej. Koncert się nie odbył, gdyż fortepian był wypełniony kałem. Wujek stracił posadę, ale miejsce jest dziś teraz ostoją wszelakiej muzyki rockowej.

Reklama

Szok, niedowierzanie i konsternacja to codzienność w polskim klubie – przynajmniej tak można wywnioskować, czytając np. o tym, że w niedzielę w drzwi klubu w Szubinie wjechała haubica wojskowa. Postanowiłem sprawdzić, jak sytuacja ma się naprawdę i popytać znajomych o najdziwniejsze sytuacje, jaki przydarzyły im się na imprezie.

Fot. Wikipedia

Deszcz z potu i solne stalaktyty

To było w środku zimy. Cykliczna impreza, miał zagrać bardzo znany DJ. Czekałem na możliwość posłuchania go na żywo miesiącami. Nie każdego weekendu jedzie się ponad pięć godzin na imprezę, ale nie zawiodłem się. Przyszli wszyscy: randomy, stali bywalcy, dresy, no po prostu można było znaleźć reprezentanta każdej grupy społecznej. Dziwnych rzeczy było tam sporo – facet z zapalniczką na sznurku, konkretnie wystrzelona kobieta myląca taksówki z radiowozami oraz podobnie świadome dziewczę, które bez słowa zaczęło mnie całować. Lecz to nie była najdziwniejsza rzecz na tej imprezie.

Moją uwagę zwrócił od razu sufit czarnej jak smoła sali, po którym ciągnęły się ledwo widoczne cienie. Choć klub był spory, bo miał aż dwa piętra, to był pozbawiony jakiejkolwiek wentylacji, a to – w połączeniu ze skuteczną pacyfikacją jakiejkolwiek aktywności w zakresie otwierania okien – wygenerowało duchotę z jaką się jeszcze nigdy nie spotkałem. Z sufitu zaczął padać deszcz, czyli po prostu skroplony pot, a cienie powodowane były przez malutkie solne stalaktyty, które utworzyły się przez lata wypełnione zaduchem.
Bartek

Reklama

Zwyczajny upadek

Kiedyś niechcący trafiłam do klubu, w którym toczyła się tematyczna impreza dla gejów oraz lesbijek. Jeden typek był konkret puszysty, chyba z 2 metry miał, ale i tak to mu nie przeszkadzało, żeby odziać się w lateksy, założyć szpile 15 cm, a do tego latać z pejczem. Jednak grawitacja wraz z alkoholem są bezlitosne. Koleś nawalił się jak meserszmit i zrobił głośne „hyc" o podłogę, tworząc jednocześnie bajorko z piwa. Siła upadku była tak duża, że podłoga zadrżała, a po sali poszedł grzmot. Nastała cisza, wszyscy starali zachować się pokerowe twarze. Po paru sekundach twórca zamieszania wstał i zaczął coś kląć pod nosem. Chyba takie rzeczy były tam na porządku dziennym.
Paulina

Gość, który naprawdę wiedział wszystko

Kiedyś przyszedł do nas gość, zupełnie nieciekawy. Pomarańczowy bezrękawnik, znoszone jeansy, przykrótki T-shirt odsłaniający zdecydowanie za dużą oponkę. Był już na lekkim rauszu, zamówił najtańszy browar. Wrócił zaśliniony po 10 minutach i poprosił mnie o WSZYSTKIE autorskie koktajle. Zaznaczę, że mam ich ponad 15. Klient nasz pan! Szejkowałam z lekką obawą, że nie zapłaci. Delektował się każdym po kolei – ledwo próbował i przechodził do następnej pozycji.


Odmęty cywilizacji. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


Jak na pijanego typa przystało, zaczął się żalić: że nikogo nie ma, że jest samotny, a to dlatego, bo nie ma drugiej tak bystrej i inteligentnej osoby jak on. Mówił, że wie wszystko. Parsknęłam śmiechem i zapytałam: "Ok, to ile jest szklanek na barze?". Spojrzał raz i podał konkretną liczbę. Pomylił się o jedną sztukę. Przed wyjściem zapłacił pokaźną kwotę i zostawił tipa w wysokości 1200 zł. Nie żartuję, tysiąc dwieście złotych. Wrócił po roku, serce zabiło nam mocniej na wspomnienie o solidnym napiwku. Tym razem chciał nam przelać po 1000 zł na konto. Stwierdziliśmy, że to już jest popierdolone i odesłaliśmy delikwenta do domu.
Emilia

Reklama

Uczciwa wymiana handlowa

Gdy byłem w Chorwacji, poszedłem do lokalnego klubu dla gejów. Lokal mały, muza okropnie beznadziejna i najwspanialsza zarazem: laski napierdalają się z gejami, mała lesbijka wyrywa wszystkich dookoła, latają butelki, parkiet pokryty szkłem, a zabawa trwa niewzruszenie. Tyle bodźców, aż musiałem usiąść ze zmęczenia. Wtedy to po krótkiej rozmowie dziewczyna podarowała mi gram zielska, po czym w ciągu godziny odkupiła go ode mnie, będąc totalnie nieświadomą naszego wcześniejszego kontaktu.
Tomek

Fot. Wikipeda

Serek topiony na bogato

Spotkałam schizofrenika, który zabrał mnie do hotelu Bristol, wykupił pokój za straszną kasę, po czym usiadł w fotelu i zaczął jeść serek topiony. Miał go w plastikowych obwolutach. Tak jadł i jadł cały czas, normalnie, bez zażenowania. W kompletnym milczeniu. Uciekłam.
Natalia