FYI.

This story is over 5 years old.

Μodă

Jason Dill dobrze wie co znaczy "Fucking Awesome"

Jeśli jeszcze nie wiecie kim jest Jason Dill to po prostu wyobraźcie sobie Dennisa Rodmana na deskorolce. Niesamowity talent zarówno do sportu, jak i podkurwiania ludzi. Jednak w przeciwieństwie do Dennisa, Dill nie zwykł przebierać się w damskie...
Jamie Clifton
London, GB

Jeśli jeszcze nie wiecie kim jest Jason Dill to po prostu wyobraźcie sobie Dennisa Rodmana na deskorolce. Niesamowity talent zarówno do sportu, jak i podkurwiania ludzi. Jednak w przeciwieństwie do Dennisa, Dill nie zwykł przebierać się w damskie sukienki. Za to transwestyta może się znaleźć na którejś z koszulek z jego kolekcji. Razem z fotografem świata mody – Mike’iem Piscitellim założył jakiś czas temu Fucking Awesome, firmę dobrze już znaną ze swoich niecodziennych i czasem skandalicznych działań typu zaprzęgania bezdomnych do promocyjnych sesji zdjęciowych czy produkcji tiszertów z podobiznami takich dyktatorów jak Adolf Hitler czy Saddam Hussein.

Reklama

Pomimo skłonności do różnych drobnych niegrzeczności, typu wspomnianych tiszertów, Dill jest człowiekiem mocnego charakteru. Po tym, jak nad Fucking Awesome zawisło widmo nadmiernej popularności, zamknął firmę na cały rok, co wyraźnie świadczy, że wiarygodność i autentyczność jest mu droższa niż pieniądze.

Wymieniany pośród „trzydziestu najważniejszych i najbardziej wpływowych skejtów wszechczasów” na liście magazynu Transworld Jason Dill jest postacią, którą uwielbiam od niepamiętnych czasów. Nie muszę więc chyba wspominać, że przed przeprowadzeniem tego wywiadu kompletnie się przepociłem z podekscytowania zdecydowanie nadmiernego do sprawnej i efektywnej pracy. W porę opamiętałem się jednak na tyle, żeby jakoś sobie poradzić w rozmowie z żywą legendą, która definiowała rozwój skateboardingu przez większą część jego około dwudziestoletniej historii.

Młody Dill siedzi po lewej na pierwszym planie,zaraz przed Supreme, Nowy Jork

Przed tym jak założyłeś Fucking Awesome niemało się najeździłeś. Jakie najgorsze skejtowe ciuchy miałeś okazję zobaczyć przez ten okres?

Jason Dill: Człowieku, ciężko mi nie tylko patrzeć ale w ogóle życ ze świadomością ery wielkich spodni - małych kółek, która zbierała swe żniwo mniej więcej w latach 1990-1992. Na szczęście byłem wtedy młody i głupi, co tłumaczy moje chujowe ubrania z tamtego okresu. Duży wpływ wywierali na mnie Mark Gonzales, John Cardiel i Corey Chrysler, więc czasami udawało mi się jakoś wyglądać. Raz nosiłem bejsbolówkę z płaskim daszkiem, koszulę na guziki i wielkie khaki, innym razem zaś bordowe sztruksy, koszulę w paski i halfcaby jak Gonz.

Reklama

Nie podkurwiało cię, że trzeba było ubierać na siebie ten swoisty mundur skejta?

Było jak było, co zrobisz? Ciężko być naprawdę cool w tak młodym wieku. Chciałem na co dzień wyglądać jak Ray Barbree w tym ich wideo Public Domain. Kurwa, powinienem się wtedy ubierać dokładnie jak Ray Barbree i kropka. Wyglądał zajebiście. To on powinien być w Transworldzie na liście trzydziestu najważniejszych skejtów, a nie ja.

Dill z pokaźnym afro na głowie, znów przed Supreme w połowie lat 90

Obydwaj zasłużyliście, żeby się na niej znaleźć. Jakiś czas trzymałeś się też z chłopakami z Supreme, prawda? Praktycznie rzecz biorąc, byli ucieleśnieniem skejtowej stylówy z Nowego Jorku połowy lat 90. Jeśli chodzi o ciuchy, co z tego okresu siedzi ci w pamięci do dziś?

Pamiętam jak stałem przed Supreme w 94 r., jeszcze cały pryszczaty i chujowo zaczesany, mniej więcej w stylu pompadour. Miałem koło 17 lat, dopiero to wszystko wchłaniałem. Wszystkie mulatki przechadzające się przed sklepem wyglądały przecudownie, rządziły totalnie, ale byłem strasznie nieśmiały i tylko przyglądałem się wszystkiemu z boku. Pamiętam jedną dziewczynę - w sumie to bardziej już kobietę - która swym wyglądem absolutnie miażdżyła. Podbijała do sklepu żeby przywitać się z chłopakami, a ja tylko gapiłem się z rozdziawioną japą. Była o wiele starsza ode mnie, ale kilka lat później spędziliśmy razem parę nocy. Było zajebiście. W każdym razie, od tych pierwszych koszulkowych motywów z Calvinem Kleinem, codziennie nosiłem logo z białym napisem na czerwonym tle. Zakochałem się. Acha, nie zapominajmy o koszulce z nadrukiem, na którym Muhammad Ali boksuje Supermana. Ta z Richardem Pryorem też była wypas, nosiłem ją bez przerwy. Obok Polo i Nautici, firma Supreme jako jedna z pierwszych produkowała ciuchy, które praktycznie każdy mógłby na siebie wrzucić. Było mi naprawdę miło gdy ubierałem się w rzeczy firmy moich znajomych, co z pewnością głęboko zainspirowało mnie do tego co sam robię dziś.

Reklama

Super. Brałeś kiedyś udział w procesie twórczym bandy Supreme? Czy raczej tylko tam się pałętałeś?

Nie, ubierałem się non stop w ich ciuchy przez to, że jak pojawiłem się po raz pierwszy w Nowym Jorku, ci koleżcy zaopiekowali się mną, pokazali co i jak. Byli dla mnie na tyle dobrzy, że ubierałem się w Supreme z czystą przyjemnością. Nie sponsorowała mnie wtedy żadna skejtowa marka, jeździłem w najzwyklejszych Filach. Człowieku, świat wyglądał wtedy zupełnie inaczej.

Tiszerty od Fucking Awesome z Aleisterem Crowley’em i Davidem Bowie

Na pewno wiele cię łączy z Supreme, ale kiedyś gdzieś przeczytałem, że generalnie to nie znosisz całej tej streetwearowej fazy. Dlaczego?

Chodzi mi o wszechobecne w niej gówno. Jakieś debilne szablony i cała reszta skejtów na niby. Nie mogę uwierzyć, że dzieciaki nabierają się na to. „Zajebista czapa Obeya, ziomuś.” Wiesz o co chodzi?

Nie nazwałbyś Fucking Awesome firmą streetwearową?

Nie, w moim mniemaniu to jest firma od pomysłów. Robię coś tylko wtedy jeśli czuję, że tak trzeba i akurat dysponuję właściwymi materiałami. Nie używam internetu. Wszystko co pojawia się na naszych ciuchach wygrzebuję skądś samemu, rękami. Czasem nie znajdę odpowiednich materiałów albo zrobię coś, czym nie będę wystarczająco się jarał. Ponadto, Fucking Awesome nie dostosowuje swoich kolekcji do coraz to nowych sezonów. Po prostu, jak coś się pojawi to jest i w sumie niewiele mnie to obchodzi. Przez to moje usposobienie nieprzerwanie dostaje w dupę jeśli chodzi o finanse, bo produkuje rzeczy na sprzedaż, ale po prawdzie wcale sobie nie życzę, żebyś mógł je łatwo dostać. Może i trochę jest tak, że ta firma funkcjonuje dzięki moim małym zaburzeniom psychicznym.

Reklama

Widziałem jak ktoś cytował słowa twojego autorstwa: shemale to dzisiaj ostatnia pozostałość po prawdziwym punku. Czy sposób w jaki prowadzisz FA jest świadomym zabiegiem mającym na celu wprowadzić nieco afrontu z powrotem do świata mody?

To tylko moja własna opinia, ale tak właśnię myślę: dzisiaj to ostatnie prawdziwe punki. Ale czy FA ma coś wspólnego z punkiem albo ‘zrób to sam’? Nie, to tylko taka moja mała odskocznia, coś czym mogę się zająć jak mam ochotę albo wpadnie mi do głowy jakiś niezły pomysł. Chyba każdy ma coś takiego, u mnie jest to właśnie Fucking Awesome.

Niemało projektowałeś na zamówienie różnorakich sponsorów, więc chyba lubisz się tym zajmować. Założyłeś FA, bo brakowało ci większej kontroli nad projektami?

Niezupełnie. Jeśli chodzi o skateboarding własnoręcznie zajmowałem się tak naprawdę jedynie butami, niczym więcej. Większość tego co robię jest na tyle pierdolnięte, że nie oczekuję wielkiego uwielbienia. Prowadzenie interesu w ten sposób jest praktycznie niemożliwe, więc może nawet żadnego tak naprawdę nie prowadzę. To, że Fucking Awesome wciąż istnieje jest dla mnie dość zaskakujące. Robię co robię, nie ma ku temu żadnych konkretniejszych pobudek, może poza tym żeby kogoś tam podkurwić.

Skąd czerpiesz pomysły na swoje projekty? Patrząc na Rentgena i Chujową Szminkę, myślę sobie: “Co on do kurwy nędzy ma w głowie?” Oczywiście w pozytywnym sensie.

To tylko zwyczajne pomysły. Lubię jak wszystko bucha płomieniami, lubię się pieprzyć, nie ma w tym nic wyjątkowego. Przy każdym projekcie jestem pewien, że polubi go dosyć wąskie grono odbiorców. Czasami coś sobie ubzduram, jaki to ja jestem sprytny, ale w większości przypadków myślę coś w stylu: „to jest tak pojebane, że na bank nikt tego nie założy.” Zwykle taka myśl mi wystarczy, żeby zrealizować projekt do końca. Zgadzam się, ta nowa koszulka ze zdjęciem rentgenowskim jest jebnięta, tak samo jak flaga gejów-rebeliantów sprzed paru lat. Przy wielu projektach musiałem najpierw zobaczyć czyjąś zniesmaczoną twarz, żeby uwierzyć w sens ich realizacji. Czasami nie jestem po prostu dostatecznie przekonany.

Reklama

Wyobrażam sobie, że niewielu byłoby w stanie założyć na siebie koszulki z dyktatorami. To był jeden z tych „aż tak pojebanych” projektów?

Nie, do tego akurat zainspirował mnie plakat Amnesty International, który znalałem na jakimś nowojorskim śmietniku. Nakleiłem logo FA na jedno ze słów na plakacie i powiesiłem go sobie na ścianę. Pewnego razu naszła mnie ochota na jakiś nowy projekt, więc po prostu zerwałem plakat i go zeskanowałem.

Od jakiegoś czasu nie widziałem jednak żadnych nowych rzeczy spod znaku FA. Dlaczego tak jest?

Ostatnio bardziej zajmowały mnie melanże i konsumpcja różnych dragów. Poszukiwałem odmiennej rzeczywistości i miałem niezły ubaw. Ponadto poczułem, że FA wymyka mi się trochę spod kontroli. Przestraszyłem się co może z tego wyniknąć, więc na chwilę przystopowałem.

Zdjęcie: Curtis Buchanan

Co złego mogłoby się stać?

Hmm, rozlazło by się za bardzo po sieci, zostało zanadto wyeksponowane. Masowa konsumpcja straszliwie mnie przeraża, nie znoszę chołoty. Pozostawienie firmy samej sobie wydało mi się w tym momencie bardzo sensowne. To znaczy, kurde, wiadomo że fajnie byłoby zarobić trochę hajsu, ale zdaje się, że zawsze idą za tym pewne negatywy.

Prawda. FA zdaje się jednak posiadać potencjał do przetrwania o wiele dłużej niż kariera jakiegoś tam skejta. Myślałeś o tym w sensie finansowym? Zamierzasz kontynuować prowadzenie Fucking Awesome, czy masz już może na horyzoncie jakieś twórcze projekty, którymi jarasz się bardziej?

Fucking Awesome tak naprawdę nigdy nie miała za wiele wspólnego ze skateboardingiem. Ostatnio zacząłem pracować razem z Vans Syndicate nad rzeczami na wyłączność Supreme czy paru innych porządnych skejtszopów i bardzo mi się to podoba. Poruszając się mniej więcej w Vansowej estetyce, mogę sobie tam pozwolić na absolutnie wszystko co zechcę i raczej nikt nie zeschizuje. Cieszy mnie to nawet bardziej z takiego względu, że w ogóle nie potrafię jeździć w innych niż Vansy butach. Niedługo do sklepów zawitają wężowe trampeczki mojego autorstwa.