FYI.

This story is over 5 years old.

wywiad

​Biało-czerwony na Czerwonej Planecie

Mam doświadczenie w pracy w międzynarodowym środowisku. Wcześniej pracowałem w polskim ministerstwie spraw zagranicznych - Wywiad z Maciejem Józefowiczem, jednym z trzech Polaków, którzy chcą założyć pierwszą ludzką kolonię na Marsie

Ilustracja Rafał Głażewski

Wywiad z Maciejem Józefowiczem, jednym z trzech Polaków, którzy zakwalifikowali się do ćwierćfinałowej setki projektu „Mars One" i w 2025 roku chcą założyć pierwszą ludzką kolonię na Marsie.

Vice: Kim jesteś, czym zajmujesz się w życiu, jakie są Twoje zainteresowania?
Maciej Józefowicz: Teraz zajmuję się marketingiem dla biznesu, rozwiązań z branży IT – sprzedaję firmom albo administracji państwowej wielkie, skomplikowane programy. Jeśli chodzi o zainteresowania, to w zasadzie od dzieciństwa interesowałem się takimi rzeczami, jak fantastyka, astronomia, czy podbój kosmosu. Nigdy jednak tego nie kontynuowałem, ani na studiach, ani zawodowo.

Reklama

Skąd decyzja, żeby ustawić się do kolejki po bilet na Marsa w jedną stronę?
To nie jest nowy temat, ten pomysł pojawił się już jakieś półtora roku temu i pamiętam, że wtedy wysłałem swoją aplikację. Dowiedziałem się, że jest taki projekt, że prywatna firma chce zorganizować wyprawę na Marsa, czyli zrobić to, czego się nie udało ani NASA, ani innym agencjom kosmicznym, ani mocarstwom. Pomyślałem sobie, że się zgłoszę, bo żałowałbym, gdybym nawet nie spróbował. Może to jest właściwa ścieżka, może nie - różnych rzeczy trzeba próbować, żeby ten kosmos poznać. Może wysłanie tam ludzi to jest ta właściwa droga.

Trudno było dostać się do tej ćwierćfinałowej setki?
Musiałem przyswoić pewien zasób wiedzy, a potem odbyć rozmowę kwalifikacyjną przez internet, taką techniczną: o Marsie, o warunkach na Marsie i o założeniach tej misji. Ta rozmowa opierała się na liczbach, datach i faktach.

Jeśli Cię wybiorą, jak planujesz spożytkować czas na ziemi, do 2024 roku, kiedy ma zacząć się projekt?
No jeśli się uda dostać do finału, to będę chciał tej Ziemi jak najwięcej zobaczyć, pozwiedzać.

Źródło: Flickr/European Space Agency

Jak się czujesz z tym, że naukowcy z amerykańskiego MIT- u obliczyli, że kolonizatorzy Marsa zginą już po 68 dniach na planecie?
Do ewentualnego startu zostało jeszcze 9 lat, więc mam nadzieję, że w międzyczasie będą wykonane pewne testy, technika się rozwinie, tak, żeby te wszystkie wyzwania dobrze ocenić. Bo to są wielkie, bardzo wielkie wyzwania.

Reklama

A czy poza stroną naukowa, logiczną, nie ma w Tobie strachu, że może się coś nie udać, że może się to zakończyć kompletnym fiaskiem?
Nie, ja się teraz tym kompletnie nie przejmuję, nie zamierzam zmieniać sobie życia, ustawiać wszystkiego specjalnie pod ten pomysł. Świat zmienia się teraz bardzo dynamicznie, zarówno pod względem stosunków międzynarodowych, bezpieczeństwa, techniki, jak i spraw gospodarczych. Nie wiem, co będzie za te 9-10 lat, nie ma sensu teraz się bać.

A co jeśli w ciągu tych 10 lat się rozmyślisz?
Mam do tego pełne prawo. Nie ponoszę w takim wypadku żadnych konsekwencji. Na moje miejsce wskakuje wtedy ktoś inny, za grupę, z którą miałbym lecieć, wchodzi inna grupa. Jest 6 grup, które mają być równolegle przygotowywane, między innymi ze względu na możliwość zaistnienia takiej sytuacji. Cały czas trwają rekrutacje, planowana jest druga tura. W przyszłym roku mają być kolejne szkolenia, więc kandydaci zapasowi zawsze będą.

Flickr/Kevin Gill

Jakie są reakcje Twojej rodziny i znajomych na to, że chcesz na zawsze opuścić Ziemię?
Nie do końca wierzą, że ten projekt jest na poważnie, ale na razie trzymają kciuki. Też się nie martwią tym, co będzie za 10 lat.

A co z tym, że podczas podróży na Marsa, czyli ponad 7 miesięcy, nie będziesz mógł wziąć prysznica?
Będą tylko mokre ręczniki. Ludzkość już przez to przechodziła - Kolumb odkrył Amerykę bez prysznica, Magellan opłynął świat bez prysznica, kosmonauci, którzy są teraz na misjach sobie radzą baz prysznica. My też damy sobie radę.

Reklama

A brak seksu? W dokumencie „The Guardiana" mówili, że na Marsie ma nie być seksu.
Na Marsie ma nie być dzieci, przynajmniej w początkowym okresie. Bo wiesz, przynajmniej na początku wychowanie dzieci w tak surowych warunkach, w tak małej grupie, będzie niehumanitarne. Natomiast jeśli chodzi o seks, to nie było ani zakazu, ani przyzwolenia.

A jak się czujesz z tym, że jesteś Polakiem w tej załodze? Masz poczucie, że coś konkretnego możesz wnieść, albo, że reprezentujesz Polskę, jak Małysz?
To znaczy, ja tam na pewno bym polską flagę wciągnął i zrobię to już na miejscu i myślę, że każdy zachowa się podobnie. Natomiast zamierzenie jest takie, że to ma być misja międzynarodowa i międzykulturowa. Między innymi na takie pytania musiałem odpowiadać na poprzednich etapach: czy mam doświadczenie w pracy z ludźmi z różnych krajów, kultur, zwyczajów, itd. Na pewno jakaś duma narodowa we mnie będzie, będę się starał Polskę godnie reprezentować, ale ma to być projekt ponadnarodowy, całej ludzkości, która się zjednoczy, żeby w końcu coś dobrego dokonać, a nie tylko walczyć i ze sobą rywalizować.

Czy dostaniecie za to jakieś pieniądze?
Grupy przygotowywane do tego, żeby na Marsa się wybrać, bo to ma być 6 4-osobowych grup, mają być pełnoprawnymi pracownikami firmy Mars One. Natomiast jeśli chodzi o jakieś szczegóły, co do wysokości wynagrodzeń, to wszystko ma być podane w następnych etapach.

Co Cię predestynuje do sukcesu na Marsie?
Z jednej strony już się zgłosiłem, jestem zdecydowany kontynuować z jak najlepszym wynikiem i to dowodzi mojej determinacji. Może być w tym nieco szaleństwa, ale z drugiej strony myślę, że to jest twórcze szaleństwo - bycie pionierem, sprawić, że ludzkość pójdzie do przodu. To był motor, który zbudował naszą cywilizację - dziś mamy samoloty, lekarstwa, latamy w kosmos itd. Poza tym, mam doświadczenie w pracy w międzynarodowym środowisku. Wcześniej pracowałem w polskim ministerstwie spraw zagranicznych, pracowałem nad komunikacją polskich ambasad na całym świecie, byłem też dziennikarzem. Robiłem już wiele rzeczy, jestem elastyczny, do wielu sytuacji mogę się przystosować.

Reklama

Jeśli się uda, jakie są Twoje plany na życie na Marsie, pomijając kwestie przetrwania?
Cała grupa kolonistów ma być już podzielona na specjalizacje, każdy będzie miał co najmniej jedną. Dwie osoby przejdą przeszkolenie medyczne, bo to będzie niezbędne do przeżycia, dwie osoby przejdą przeszkolenie z mechaniki, z obsługi różnych systemów działających na stacji, bo bez tego też nie damy rady. Jedna osoba przejdzie przeszkolenie z marsjańskiej geologii i jedna osoba przejdzie przeszkolenie z egzobiologii, czyli z poszukiwania śladów życia na Marsie. Ostatni temat jest oczywiście najbardziej atrakcyjny dla każdego, to jest coś, czym i ja chciałbym się już tam na Marsie zajmować. Potem, jeśli ta kolonia będzie się rozwijała, będą inne etapy, na przykład psycholog, specjalista od elektroniki.

Myślisz, że między uczestnikami nie będzie konfliktów, rywalizacji?
Kolejne etapy są po to, żeby wyłonić te osoby, które najlepiej się sprawdzą w małej grupie, które są przygotowane na to, że potencjalnie spędzą w małym gronie resztę życia. Te grupy mają jeszcze przejść lata szkoleń, które mają za zadanie tych ludzi ze sobą scementować, zapewnić to, że one, wystrzelone już na obcą planetę, nie zawiodą.

Na indywidualności na Marsie raczej nie będzie miejsca?
No tak, raczej nie powinniśmy tam gwiazdorzyć, ani niczego załatwiać na własną rękę, bo to się w rzeczywistości nie sprawdzi.

Czy czujesz się już jak bohater, współczesny Prometeusz?
Nie, jest zdecydowanie zbyt wcześnie, żeby cokolwiek takiego powiedzieć. Jeśli jednak sława przyjdzie, podejmę to brzemię i będę się starał je realizować dla dobra swojego, grupy i całej ludzkości.

Co myślisz o obecnej sytuacji na Ziemi i przyszłości planety?
Obecna sytuacja na Ziemi wymaga globalnego przeorientowania, zarówno pod względem politycznym, jak i gospodarczym, w Polsce i na świecie. Wiele rzeczy mi się nie podoba - nie podobają mi się zbyt wielkie nierówności, to, że 1% posiada prawie połowę światowego majątku i nic z tym majątkiem nie robi, tylko pozwala mu puchnąć na kontach, nie pozwala mu pracować dla dobra ludzkości. Nie podoba mi się też powrót nacjonalizmu w całej Europie i wykorzystywanie przez państwa siły jako argumentu w stosunkach międzynarodowych, jeśli chodzi na przykład o zachowanie Rosji wobec Ukrainy. Ja się staram jakąś cegiełkę od siebie dokładać, żeby to odkręcić, na przykład jestem członkiem Partii Zielonych, bo uważam, że ścieżka, którą proponują jest najlepsza i dla Polski i dla Europy. Teraz, na przykład, pomagałem Annie Grodzkiej w pisaniu jej programu w wyborach prezydenckich, będę też pomagał jej w kampanii, żeby zyskała jak najwięcej głosów.

Czy nie jest tak, że ludzie zawsze realizują podobne modele społeczne, we krwi mają rywalizację i na Marsie powtórzy się ten sam scenariusz, co na Ziemi?
To zależy od liczebności tej grupy, zależy, co można zrobić w kilka, kilkanaście i kilkadziesiąt osób. Jeśli chodzi o początek, życie w małej grupie, myślę, że wszystko da się zgrać na drodze negocjacji, podejmowania wspólnych decyzji. Potem na pewno będzie trzeba jakiś sposób zarządzania wybrać, ale to naprawdę jest pieśń bardzo odległej przyszłości.

Niektórzy mówią, że trzeba być szaleńcem, żeby zdecydować się na coś takiego. Czy Ty się uważasz za szaleńca?
Ja się uważam za bardzo zdrowego i szczęśliwego szaleńca, który próbuje różnych dróg i rozwiązań w życiu. A nuż któraś z nich okaże się tą właściwą.

Ilustracja Rafał Głażewski