FYI.

This story is over 5 years old.

VICE Czyta

​Laurka dla Stana Lee od Stana Lee

Komiksowa autobiografia Stana Lee „Zdumiewający, fantastyczny, niesamowity – Cudowne wspomnienia" wydawała się świetnym pomysłem, to niestety strata czasu

Zdjęcie: Paweł Mączewski

Stan Lee to żywa legenda świata komiksu – człowiek odpowiedzialny za powstanie takich ikon jak chociażby Spider-Man, Daredevil, Thor, Hulk, Fantastyczna Czwórka, Avengers czy X-men. To gość, który od zawsze marzył o karierze filmowej, ale zakotwiczył przy pisaniu scenariuszy do historii obrazkowych. Po tym, jak udało się wyprodukować biograficzny film Z wielką mocą: Historia Stana Lee można było się spodziewać, że w końcu przyjdzie czas na komiksowe przedstawienie życia tego twórcy. I tak oto niedawno na amerykański rynek trafił album Amazing, Fantastic, Incredible: A Marvelous Memoir, by niedługo później, dzięki Egmontowi, trafić na polskie półki z komiksami.

Reklama

Zdumiewający, fantastyczny, niesamowity – Cudowne wspomnienia to album autobiograficzny, w którym przy pisaniu scenariusza Stana Lee wspierał Peter David, który polskim czytelnikom może być znany z takich historii jak Marvel 1602: Czwórka z „Fantastika", Mroczna Wieża, czy Hulk: Niemy Krzyk. Za stronę graficzną albumu odpowiada Colleen Doran. Mam już za sobą lekturę książki Niezwykła historia wydawnictwa Marvel Comics, gdzie Sean Howe nie szczędził gorzkich słów skierowanych wobec centralnej postaci tego komiksowego imperium. Mam też za sobą projekcję wspomnianego wcześniej filmu dokumentalnego Z wielką mocą: Historia Stana Lee. I naprawdę nie sądziłem, że sięgając po komiks wydany przez Egmont dowiem się czegoś nowego o życiu twórcy podstawowego garnituru postaci ze stajni Marvela. I niestety miałem rację…

Album sprawia wrażenie stworzonego na siłę. Tak jakby faktycznie ktoś doszedł do wniosku, że skandalicznym niedopatrzeniem jest brak komiksowej biografii Stana Lee i trzeba to jak najszybciej nadrobić. A skoro sam scenarzysta jeszcze ma chęci do pracy, to może niech to będzie autobiografia? I tak też się stało. O ile w przypadku książki Seana Howe'a głównym problemem była zbytnia szczegółowość przedstawianych zagadnień, tak tutaj największą bolączką jest straszliwa skrótowość. Czytając ten album, miałem nieodparte wrażenie, że scenarzyści nie bardzo wiedzieli, na czym chcieli się skupić, w związku z tym postanowili pokazać całe życie Stana Lee w porządku chronologicznym. Dlatego w komiksie dostajemy jakieś szczątkowe informacje na temat życia rodzinnego głównego bohatera i jeszcze bardziej okrojone treści związane z jego dokonaniami.

Reklama

Najbardziej liczyłem na to, że wreszcie dowiem się, jak wyglądał proces twórczy, który doprowadził do powstania Spider-Mana, czy moich ulubionych X-Men. Niestety postaci, czy grupy superbohaterów, które wymyślił Stan Lee, dostają tutaj najwyżej jedną lub dwie strony. I tak naprawdę nic nie zostaje tutaj wyjaśnione. Zamiast tego dostajemy głównego bohatera targanego skrajnym podnieceniem, wyginającego się w kreskówkowy sposób przed wydawcą, który niczym bezduszny urzędnik od niechcenia zgadza się na kolejny „szalony pomysł" Stana. Wszystko przyjmuje tutaj przerysowaną formę. Tak jakby scenarzyści do spółki z rysowniczką koniecznie chcieli przelać swoją miłość do animacji z serii Merry Melodies na papier i wpleść je w historię życia Stana Lee. Chyba nie tędy droga.

„Zdumiewający, fantastyczny, niesamowity – Cudowne wspomnienia". Wyd. Egmont Polska

W końcu Zdumiewający, fantastyczny, niesamowity – Cudowne wspomnienia wypada niczym swoista laurka dla Stana Lee stworzona przez niego samego. Wszelkie konflikty, przez które kolejni artyści opuszczali Marvel Comics są pomijane, ewentualnie są opatrzone tekstem „nie wiem, dlaczego tak się stało". Co ciekawe wszelkie powody tego typu spięć świetnie opisuje Sean Howe w Niezwykłej historii wydawnictwa Marvel Comics. Tutaj brakuje ukazania jakichkolwiek relacji, jakie główny bohater miał ze swoimi współpracownikami. Owszem pojawiają się jakieś krótkie wymiany zdań, ale kompletnie nic nie wnoszą do historii. W komiksowej autobiografii Stan Lee urasta do roli komiksowego superbohatera, nadczłowieka, który świetnie potrafił się odnaleźć w każdej sytuacji. I nie chcę odbierać autorowi jego splendoru, bo faktycznie jest jedną z najważniejszych person amerykańskiego komiksu i na pewno też przesympatycznym człowiekiem. Jednak w tym albumie Stan Lee jest tutaj człowiekiem bez skazy.

Reklama

Nie tylko o komiksach. Polub nasz nowy fanpage VICE Polska


Osobną kwestią jest strona graficzna komiksu. Być może Colleen Doran to utalentowana rysowniczka, ale można wręcz odnieść wrażenie, że momentami nie przykładała się do swojej pracy. O ile rysowane przez nią postaci na zbliżeniach wyglądają nieźle, to w oddali, wypadają koszmarnie słabo, a nawet koślawo. Pozbawione jakichkolwiek szczegółów przypominają manekiny stanowiące tło. Aż szkoda, że do tak ważnego przedsięwzięcia, jakim była komiksowa biografia Stana Lee, nie został zaproszony jakiś rysownik, który zjadł zęby na ilustrowaniu historii Marvel Comics. A jeszcze lepiej by było, gdyby udział w tym przedsięwzięciu wzięli różni graficy, którzy mieli sposobność współpracować ze Stanem Lee. Wówczas pewnie mało kto zwracałby uwagę na niedostatki scenariusza, a wszyscy skupiliby się na niesamowitych grafikach i na rozmachu, z jakim zostałoby to zaprezentowane. I niech nikt nie mówi, że tak się nie da, bo jednak w pierwszym numerze solowych przygód Harley Quinn taka sztuka się udała i wypadło to naprawdę ciekawie.

„Zdumiewający, fantastyczny, niesamowity – Cudowne wspomnienia". Wyd. Egmont Polska

I na sam koniec – do kogo adresowany jest ten komiks? Na pewno nie jest to album dla ludzi, którzy z tym medium obcują od lat. Takie wnioski nasuwają się chociażby ze względu na oprawę graficzną, jak i komediową konwencję, która została tutaj przyjęta. Ale również należy wziąć pod uwagę skrótowość zawartych tutaj treści. Jeżeli komiksy Marvela towarzyszą wam od dawna, to wszystko to, co zostało zawarte w tym albumie, już dawno wiecie. Dlatego polecić go mogę tylko tym, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z amerykańskim komiksem, ewentualnie kojarzą Stana Lee wyłącznie z jego licznych cameo z filmów Marvela. Dla pozostałych będzie to po prostu strata czasu. Mam jednak nadzieję, że ten niezwykle ważny twórca kiedyś doczeka się naprawdę fenomenalnej biografii w formie komiksowej, bo zasługuje na to, jak nikt inny.