FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

Gietykieta- pozdrowienia z Cannabis Cup

Nie byłem w stanie uwierzyć, że Cannabis Cup naprawdę istnieje. Było dla mnie niczym frazes, figura retoryczna używana w rozmowach między skutymi licealistami. Co więcej, podobno odbywał się w Amsterdamie- miejscu równie mitycznym. Tego roku jednak...
T. Kid
tekst T. Kid

 /Kadr z filmu High Maintenance. Niezłe spodnie kolego/

Nie byłem w stanie uwierzyć, że Cannabis Cup naprawdę istnieje. Było dla mnie niczym frazes, figura retoryczna używana w rozmowach między skutymi licealistami. Co więcej, podobno odbywał się w Amsterdamie- miejscu równie mitycznym. Tego roku jednak, spotkanie na szczycie przywiodło miłośników, dostawców i przedsiębiorców marihuany do Ameryki- pokonując przeciwności losu dokończyli oni podróż rozpoczętą przez pokolenia imigrantów i kilka myszek z kreskówek dla dzieci. Traf chciał, że jestem ‘ziołowym’ reporterem w dobie wielkich zmian w dziejach tej roślinki, więc nie mogłem przepuścić okazji. Znalazłem się tu przede wszystkim aby zaszaleć z olejkiem haszowym w towarzystwie chłopaków z Motherboardu, którzy jednocześnie oddają się swoim własnym formom szaleństwa. Odkąd dotarłem tu w czwartkowy wieczór, moja konsumpcja zioła i produktów ziołopochodnych osięgnęła rekordowy poziom. Kiedy trafiłem na miejsce, kolesie z Motherboardu zdążyli już rozsmakować się w czymś co wcześniej opisali mi jako "królewski zapas zielska"- słoik podarowany przez wtykę u organizatora, wypełnioną całym asortymentem reprezentującym przekrój tegorocznych zawodników w konkursie- krótko mówiąc: śmietanka magicznej trawy z całego świata. Warto też nadmienić, że goście u których się zatrzymujemy pracują w miejscowym ambulatorium i codziennie wracają do domu z torbami sklepowymi wypełnionymi działkami najróżniejszych odmian. Już podczas mojej pierwszej nocy, wypaliliśmy całe tony wszystkiego po kolei. Następny dzień wypełniony był pracą i bardzo małą ilością czasu na zabawę, z sesjami foto rozpisanymi od rana do wieczora.

Reklama

W nocy jednak kontynuowaliśmy mistyczne palenie. W tym miejscu czuć powiew wolności, niemożliwy do uświadczenia w innych częściach kraju, jednak trudno też przeoczyć panujący tu entuzjazm do trawki, czysta radość, którą wszyscy się dzielą. Nikt w Denver nie boi się gębowych zarazków. Wszyscy przysysają się do tej samej lufki i mają mocno wyjebane. To jedna z tych rzeczy, którą kompletnie nikt się nie przejmuje, nieważne jak wielkiego fioła ma na punkcie higieny. Coś jak smarowanie brudnymi paluchami po iPhonie przez cały dzień, a później przykładanie go do twarzy. Zajmowanie się dwoma oddzielnymi projektami, w otoczeniu tego całego chaosu, spowodowało desperackie kroki- jednym z nich było uzbrojenie się w kamerę i udanie się do strefy rekreacyjnej w TYM najważniejszym dniu. Cały dwudziesty kwietnia spędziłem biegając po terenie festiwalu, filmując ludzi cieszących się koncentratem i samemu ciesząc się nim po każdym ujęciu. Nie szukałem osób palących topy, i może to i dobrze, bo wydawało się, że mało kto już jara starym dobrym sposobem. Oczywiście, wszędzie dało się dostrzec kogoś puszczającego dymka, ale zdecydowanie dominującym trendem było BHO (Butane Hash Oil - przypominający żywicę koncentrat THC w stężeniach około 80+ procent - przyp. tłum). Nie znalazłem ani jednego stoiska raczącego buchami, za to było zatrzęsienie tych częstujących olejkiem. Było ich tak dużo, że praktycznie nie trzeba było nawet chwili spędzić w kolejce, aby cieszyć się olejkiem- czemu tłum oddawał się niebywale ochoczo. Po 3 godzinach byłem już totalnie wypluty. Moim celem było zdobycie ujęcia mnie samego podczas spożywania olejku, konkretne życzenie prosto od producenta, jednak do tego czasu udało mi się jedynie uchwycić jak wszyscy dookoła przyjmują potworne porcje tego specyfiku.

Reklama

Miałem dwa powody aby degustować dalej: zdobycie potrzebnych ujęć i przede wszystkim- do cholery! Jest dwudziesty kwietnia a ja jestem na pieprzonym Cannabis Cup! Spotkałem się z gospodarzami, którzy zorganizowali nam nocleg i od tej pory, przez następne trzy godziny oni pomagali mi w zdobywaniu kolejnych ujęć. Byłem już w kosmosie, gdy stoiska zaczęły się zwijać. Nagle odebrałem telefon od ekipy Motherboardu, która powiedziała mi, że miała miejsce strzelanina gdzieś na terenie parku i że prawdopodobnie lepiej będzie zbierać się na kwatery. Zebrałem wszystkie swoje rzeczy i udałem się na miejsce. Byłem pierwszym. Wypaliłem jointa z magicznego słoika i opadłem w słodką otchłań nieświadomości na kanapie. Obudziłem się kiedy reszta grupy właśnie wróciła, zjadłem jedną z marihuanowych czekoladek, którymi raczyłem się systematycznie i zasiedliśmy do worka z Golden Goat. Wszyscy uwielbiamy to gówno. Nawet kamerzyści, którzy skutecznie powstrzymywali się od palenia przez większość czasu. Wróciłem do łapczywego palenia, konsekwentnie ignorując kolejne fazy oszołomienia. Więcej szczegółów na temat BHO i Cannabis Cup niebawem. Kolejną rzeczą, która przytrafiła mi się podczas pobytu, to epizodzik w High Maintenance, niesamowitym serialu internetowym, który bardzo chętnie oglądam odkąd tylko się pojawił w zeszłym roku. Bycie częścią tego show to dla mnie wielka radość, zgadnijcie co robię w mojej scenie…

Reklama

Kolejny mały niusik: VICE Kanada niedługo wypuści dokument o trawie z Kolumbii Brytyjskiej. Sprawdźcie to w przyszłym tygodniu! No i na koniec, zobaczcie co Motherboard wyniósł z Cannabis Cup w Denver!

więcej oparów:

KAC NEWS VOL.10

ROZPACZLIWIEC TYGODNIA

NARKOMANI XXI WIEKU TO DZIECI UZALEŻNIONE OD IPADÓW