Donalda Trumpa, właściciela kasyna, telewizyjnego kramarza, idola wszystkich samotnych zwolenników białej supremacji, spotka wiele dodatkowych atrakcji podczas jego zaprzysiężenia na Urząd Prezydenta Stanów Zjednoczonych 21 stycznia przyszłego roku. Więcej niż milion ludzi przemaszeruje przez Waszyngton, podkreślając, że "prawa kobiet są równorzędne z prawami ludzi", przypominając tę oczywistość temu rasiście, mizoginowi i narcyzowi, który na najbliższe cztery lata zajmie Biały Dom.Idąc za "TheWrap", nieustanne dążenie Trumpa do królowania w nagłówkach ostatnio spływa wraz ze ściekami, wszystko przez niezdolność jego ekipy do zabukowania muzyków na inauguracyjny koncert. Dwójka "ludzi z wewnątrz" powiedziała "TheWrap", że sztab przejściowy Trumpa "oferuję pieniądze lub rządowe spotkania, jeśli tylko uda się zgarnąć jakieś znaczące nazwiska"."Zapłacą każdą cenę" - mówi jeden z informatorów. "Powiedzieli mi: 'zapłacimy ich zobowiązania.' Większość niespłaconych należności artystów to sześcio- lub nawet siedmiocyfrowe sumy". Członek ekipy Trumpa wysyła do artystów i ich menadżerów wyraźny przekaz: "Podaj swoją cenę"."TheWrap" cytuje również wypowiedź informatora, który nie mógłby zabukować żadnego z artystów niezależnie od otrzymanej kwoty: "Nawet za miliard dolarów".Sztab Trumpa zaprzecza doniesionym pogłoskom w poniższym stanowisku. "Skupiamy się na zorganizowaniu ekscytującej i jednoczącej celebracji wolności i demokracji z poszanowaniem wszystkich zasad, regulacji i należytych standardów zachowania".W artykule zwrócone także uwagę na fakt, iż opłacanie gwiazd, by wystąpiły na zaprzysiężeniu, zważając na rangę wydarzenia raczej nie było w zwyczaju. Riff Raff powiedział, że zagra za 50 tysięcy dolarów, co szczerze pisząc jest niską stawką za koncert na imprezie towarzyszącej objęciu urzędu Prezydenta USA przez Trumpa.Obserwujcie Noisey na Twitterze.
Reklama