FYI.

This story is over 5 years old.

przemoc

Kiedy ostatni raz z kimś się biłeś?

Zapytaliśmy kilku zwykłych chłopaków o ich weekendowe sytuacje, które zakończyły się przemocą

Prawie każdy z nas był świadkiem lub aktywnie partycypującym w bójce podczas gorączki weekendowych melanży. Nie każdy jara gibony albo wali MDMA w jakichś szemranych klubach; większość młodych ludzi stawia na tradycyjne metody zdewastowania. Stary dobry etanol jest tani i legalny, a więc i dostępny bez większych problemów dla każdego, kto ukończył osiemnaście lat. Jak wszyscy doskonale wiemy: tam gdzie alko, tam też agresja i inne negatywne emocje. Nie zawsze jednak potrzeba do tego alkoholu, by zrobiło się nieciekawie.

Reklama

Czasem możemy być über-trzeźwi i nieszukający zaczepki, a i tak ktoś upatrzy sobie w nas wroga. Ja sam nie dalej jak rok temu musiałem się klepać z typem na afterze wieczoru kawalerskiego mojego kumpla. Koleś bez zbędnych ceregieli wyjebał mi gonga i musiałem się bronić. Postanowiłem zapytać kilku zwykłych chłopaków o ich weekendowe sytuacje, które też zakończyły się przemocą.

Pamiętajcie jednak, że nie zachęcamy nikogo do przemocy, parafrazując mistrza Yodę – wojna nikogo wielkim nie czyni. Jeżeli widzicie coś naprawdę złego to lepiej nie odstawiać rycerza Jedi tylko szybko zadzwonić po odpowiednie służby. Feliks - DJ, 32 lata Wyprawiałem swoje 28 urodziny niedaleko Kępy Potockiej. Mój ziomek pełnił rolę czegoś w rodzaju event menagera w okolicznym lokalu. Miałem grać set DJ'ski, a przede mną miał występować jego kolega z gimnazjum. Kiedy tamten skończył swój set złożony głównie z g-funku, rozstawiłem się ze swoim sprzętem, ale długo nie pograłem, bo podjebany ziomek z gimbazy mojego kolegi zaczął się z nim kłócić. Najpierw poszło o różnorodne perspektywy na przewrót w Chile. Pierwszy był za Allende, a drugi jarał się tym, co zrobił z pomocą CIA Pinochet. Potem gładko przeszli do szukania trupów w szafie. Typek z gimbazy zarzekał się, że jego stary ma czyste papiery i nigdy nie donosił za PRL-u. Po tych deklaracjach znokautował mojego kumpla, który jednak w miarę szybko się otrząsnął. Agresor zaatakował drugiego naszego ziomka. Wybiegłem zza konsolety i futbolowym skokiem sprowadziłem kolesia z gimbazy do pozycji leżącej.

Reklama

Trzymałem mu przegub na grdyce, lekko go przyduszając. Darłem japę, że nie ma żadnego napierdalania na moich urodzinach. Kolega agresora zaszedł mnie od tyłu i odciągnął, również przyduszając. Zaczęliśmy się szamotać. Jego również udało mi się przewrócić, zadałem mu kilka ciosów. Było mnóstwo krwi, ale nie należała do niego. Okazało się, że niepostrzeżenie niczym ninja w trakcie szamotaniny rozbił butelkę i rozciął mi rękę tulipanem. Bardzo głęboko, koło arterii. Krew sikała jak na tanich horrorach. Typ wstał i zawołał do mnie, że coś ze mną słabiutko i się powinienem bardziej postarać. Chwyciłem krzesło i pobiegłem do niego zamroczony jak norweski berserker. Za mną biegła moja ówczesna dziewczyna, która próbowała zatamować sikającą krew, a za nią ziomkowie, którzy wyrwali się z otępienia. Odciągnęli mnie od niego i kazali obydwu agresorom spierdalać, bo psy razem z karetką już jadą. Nie lada empatia ze strony mojej załogi. Koniec, końców kumpla wyjebano ze stanowiska event menagera, a ja wylądowałem na ostrym dyżurze z czterema szwami na ręce i wstrząśnieniem mózgu. Super urodziny, kurwa.

Sto sposobów odparcia napaści ulicznej bez broni, Emilé André, 1905 rok.

Mateusz – pracownik biurowy, 25 lat

Cztery lata temu większą ekipą po biforze u ziomków udaliśmy się na Pola Mokotowskie. Po długiej dyskusji kolegi Polonisty i kolegi Legionisty część z nas zaintonowała przyśpiewki, które mogły się nie spodobać Legionistom. Po paru minutach z krzaków wyskoczyło kilku typa, którzy zaatakowali dwóch śpiewających i naszego kolegę, który stał kilka metrów dalej. Przez przypadek prawie dostałby oklep kumpel będący kibicem Legii, który śpiewał z nami dla zabawy. Co ciekawe napastnicy uderzyli tak sprawnie, że po szybkiej ucieczce w mrok Mokotowskich nawet trudno było ustalić, kto to był. Gdyby nie ból japy o poranku i zeznania świadków zdarzenia równie dobrze mógłbym uważać, że całe zajście mi się przyśniło.

Reklama

Michał – przedsiębiorca, 34 lata Sytuacja wydarzyła się jakieś pół roku temu. Wychodzę z jednego z warszawskich pawilonów napierdolony Jagermeisterem tak, że praktycznie nic nie widzę. Ktoś wcześniej posypał mi kreskę mefedronu. Film mi się rwie. Przechodzi banda tzw. „szukających chuja do dupy tego wieczoru" i ku swojej uciesze natrafiają na bezbronnego, pijanego i naćpanego mnie. Zamykam oczy. Otwieram oczy. Słyszę krzyki i lament. Leżę na chodniku cały we krwi. Własność prywatna świętością, więc macam kieszeń, mój iPhone 6 nietknięty. Morał z tego żaden. Niczego mnie to nie nauczyło. Tylko jakieś dwa tygodnie później postanowiłem pójść na odwyk. Odkąd jestem trzeźwy mam takich sytuacji dużo mniej. Jeżeli takie kiedyś nadejdą, będę bardziej gotowy niż wtedy.

Sto sposobów odparcia napaści ulicznej bez broni, Emilé André, 1905 rok.

Wojtek – muzyk, 38 lat Trzy lata temu musiałem stanąć w obronie mojej ówczesnej partnerki. Ona poszła do sklepu, a ja dopalałem szluga przed wejściem. W kolejce w niewybredny sposób próbował zagadywać jakiś najebany typ. Gdy poprosiła, aby dał jej spokój, on poleciał z wyzwiskami. Wyszła roztrzęsiona i mi mówi, co zaszło. Ja, również pod wpływem stwierdzam: prowadź mnie do sklepu i pokaż, który to. Podchodzę do typa i pytam, że co zaczepia dziewczyny i jak się nie potrafi zachować, to niech wypierdala. Na co typ, z chlebem i wodą w reklamówce, ciągnie mnie na zewnątrz i od razu atakuje z kopa. Walka została podjęta, honor obroniony, zwycięstwo odniesione, morda moja lekko obita oraz +10 do męskości w oczach dziewczyny bezcenne. Zwłaszcza, gdy gość nie mógł znieść porażki i dogonił nas z chęcią kontynuowania fightu i dostał tak w pysk, aż się przewrócił. Paweł – kelner, 28 lat Był wtedy koniec października. Kulturalnie piłem wódeczkę w Spectrum z kolegami i jedną koleżanką. Koło godziny drugiej wraz z ziomkiem postanowiliśmy wrócić na rodzime Siekierki. Kolega nie pił, bo prowadził samochód. Gdy przechodziliśmy w okolicy ul. Smolnej, minęliśmy dresiarza z jakimś drugim typkiem. Chyba szczali na budynek. Poleciało kilka kurw + frajerów w naszą stronę. Na początku pełen ignore z naszej strony, mimo tego nie przestawali. Nie chciałem za bardzo wchodzić w dyskusje, także po prostu ściągnąłem gacie, ukazując im lśniący zadek. To mocno uraziło ich honor i kazali przepraszać. Nie doczekali się. Kumpel dresiarza okazał się niskim chudym kolesiem w okularach i marynarce. Także naturalna selekcja zadecydowała o wyborze przeciwników. Ja byłem większy od mojego kolegi, więc musiałem klepać się z dresem. Po dosłownie minucie szarpaniny i wymianie ciosów o dziwo pojawiła się policja. Od razu dostrzegli, kto był agresorem, a kto się bronił. W trakcie przesłuchania bardzo mi się podobał delikatny uśmiech policjanta, gdy wspomniałem mu o mojej gołej dupie skierowanej w łysola w ortalionie. Powiedział, że dresiarza jeszcze trochę potrzymają, a mnie i mojego, trzeźwego kolegę puszczają do domu.

Reklama

Sto sposobów odparcia napaści ulicznej bez broni, Emilé André, 1905 rok.

Jędrzej – tester gier, 26 lat To było w tym sezonie. Byliśmy z kolegami z pracy nad Wisłą. Trochę popiliśmy. Wracałem przez Most Poniatowskiego. Na przystanku na Rondzie Waszyngtona przy kebabie podchodzi w miarę drobna laska, na oko 20 lat. Ma na sobie koszulkę z napisem „Śmierć Wrogom Ojczyzny". „Te, dawaj szluga" – mówi. Odpowiadam, że nie mam, na co ona, że „Dawaj szluga, ja chcę szluga" – powtarza i wyciąga paralizator i macha mi nim przed oczami. Słychać jego charakterystyczne terkotanie.


Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


Pyta mnie czy wiem, co to jest i krzyczy o tego szluga, dodając, że jak nie dam, to mnie zabije. Najebany byłem, więc nie okazywałem lęku. Kazała mi iść na przystanek, akurat siedziało tam trzech typów i robiło sobie podśmiechujki. Gdybym nie był wtedy porobiony, to prawdopodobnie stałbym tam jak kołek ze strachu. Dostałem na odchodne kopa w plecy, prawdopodobnie od jednego z jej kolegów. Wyjebałem się na ziemię, a oni wyciągnęli mi resztkę flaszki z plecaka i dali spokój.