Tekst pierwotnie ukazał się na VICE RomaniaPrzez ostatnie trzy lata żyłem w Bukareszcie, ale urodziłem się w transylwańskim mieście Orăștie. Odwiedzam je kilka razy w roku i za każdym razem nie potrafię pozbyć się wrażenia, że to miejsce coraz bardziej zmienia się w miasto duchów. Większość ulic świeci pustkami – czasem dostrzeżesz czyjeś sylwetki, spacerujące w oddali, nic więcej.W tym roku postanowiłem udokumentować to miejsce na zdjęciach, których zbiór nazwałem Miasto Rodzinne. Myślę, że zrobiłem to też po to, by zachować kilka wspomnieć o Orăștie –bo nie wiem, co zobaczę, przyjeżdżając tu następnym razem.
Reklama