FYI.

This story is over 5 years old.

rozmowa

U dzieciaków wszystko w porządku

Ktoś taki jak Larry Clark nigdy nie dorośleje. Można jednak zaryzykować twierdzenie, że twórczość tego 72-letniego już reżysera staje się coraz dojrzalsza

Ktoś taki jak Larry Clark nigdy nie dorośleje. Można jednak zaryzykować twierdzenie, że twórczość tego 72-letniego już reżysera staje się coraz dojrzalsza. Jednym z jego ostatnich filmów jest Marfa Girl. Clark zamieścił go na swojej stronie internetowej w 2012 roku, a trzy lata później wprowadził do kin. Jest to opowieść o dorastaniu pewnego Amerykanina meksykańskiego pochodzenia o imieniu Adam, który mieszka w Marfie – zapadłym teksaskim miasteczku przy granicy z Meksykiem. Choć reżyser serwuje w niej widzom naturalistyczne sceny seksu i zażywania narkotyków znane z jego wcześniejszych dzieł w rodzaju Dzieciaków czy Zabić drania, z nietypową dla siebie wrażliwością porusza także kwestie duchowości, przynależności i rodzicielstwa. Niedługo przed premierą kinową filmu spotkałem się z Clarkiem nieopodal jego domu w Tribeca na Manhattanie, by porozmawiać o widocznej w Marfa Girl przemianie i planowanym sequelu.

Reklama

VICE: Jak udało ci się wprowadzić Marfa Girl do kin już po internetowej premierze filmu?

Larry Clark: Początkowo moją intencją było wyeliminowanie producentów i dystrybutorów, których uważam za kanciarzy. Wrzuciłem więc film na swoją stronę, gdzie wisiał przez jakiś rok. Nie wyszło to najgorzej, choć nie jest łatwo przekonać ludzi, by płacili 5,99 dolara na film na czyjejś stronie internetowej. Był to pewien eksperyment i cieszę się, że go przeprowadziłem. Nie planuję jednak zamieszczania w internecie innych filmów z wyjątkiem pomniejszych rzeczy, które zrobiłem dla zabawy. W każdym razie jeśli chodzi o Marfa Girl, to pewni ludzie skontaktowali się z moim producentem Adamem Shermanem w sprawie wprowadzenia filmu do kin i właśnie nad tym pracujemy. W międzyczasie zdążyłem wrócić do Teksasu i nakręcić Marfa Girl 2, więc niedługo będę mógł pokazywać oba filmy podczas jednego seansu.

Od czasu pierwszej premiery Marfa Girl nie próżnowałeś – sprzedałeś tysiące swoich archiwalnych zdjęć. Czym jeszcze się zajmowałeś?

Właśnie wróciłem z Paryża, gdzie spędziłem rok, kręcąc film po francusku pod tytułem The Smell of Us. Opowiada on o nastoletnich skejterach kombinujących na boku. Kręcenie filmu w innym języku z francuską ekipą i obsadą było dla mnie ciekawym doświadczeniem. Nie znam ani słowa po francusku, ale nie stanowiło to problemu, ponieważ moim zdaniem pod względem języka i emocji jest to bardzo angielski film. Pomysł nakręcenia filmu po francusku chodził za mną od dawna, a gdy w 2010 roku spotkałem w Paryżu Mathieu Landisa, scenarzystę, usiedliśmy do tego projektu i pracowaliśmy nad nim ponad rok. Początkowo był to dla niego film poniekąd autobiograficzny, ale w połowie zdjęć zmieniłem scenariusz, więc tak naprawdę nie jest to już jego historia. Zamierzamy wydać książkę z fotosami z filmu i oryginalnym scenariuszem, więc jeśli znasz francuski, będziesz mógł się przekonać, jak bardzo różni się on od efektu końcowego.

Reklama

Dlaczego postanowiłeś nakręcić film akurat w Marfie? Pokazujesz to miasteczko jako zabitą dechami dziurę, podczas gdy w rzeczywistości ciągną do niego młodzi artyści.

Po raz pierwszy pojechałem tam, by odwiedzić mego przyjaciela i zarazem wielkiego amerykańskiego malarza Christophera Woola, i byłem absolutnie zachwycony. Tam nic nie ma. Dzieciaki nie mają żadnych perspektyw i ich jedynym celem jest się stamtąd wyrwać. To naprawdę wyjątkowe zadupie. Choć do granicy jest dobre 70 mil, jest tam mnóstwo pograniczników, którzy nie mają nic do roboty, więc zaczepiają miejscowych Latynosów, mimo że ci urodzili się i wychowali w Marfie. Miasteczko ma więc problem z rasizmem. Podczas pobytu miałem z sobą zeszyt, gdzie pisałem coś na kształt scenariusza. Codziennie wymyślałem dalszy ciąg i od razu kręciłem, czysta improwizacja. Miałem kilka podstawowych założeń, więc mogłem umawiać aktorów i ekipę na konkretne dni, ale jednocześnie cały czas dorzucałem do tego nowe pomysły. Z biegiem czasu antagonista Adama stawał się coraz gorszy. Na przykład to, że będzie próbował go zgwałcić, zakomunikowałem aktorom 20 minut przed nakręceniem tej sceny. Musieli jakoś się z tym zmierzyć. Przez tę sytuację kilku członków ekipy zeszło z planu.

Ta scena naprawdę mnie zaskoczyła. Skąd pomysł, by umieścić ją w filmie?

Gdy byłem jeszcze dzieciakiem, pewien gliniarz w Oklahomie przyłapał na czymś mojego kumpla i powiedział, że puści go, jeśli ten da sobie obciągnąć. Kumpel się zgodził i ten gliniarz naprawdę mu obciągnął! Jeśli chodzi o Toma, to chciałem, żeby był on tak niezrównoważony jak to tylko możliwe, więc zacząłem przypominać sobie każdego wariata, którego znałem, i każdą wariacką przygodę, jaka mi się przytrafiła, by następnie skomasować to wszystko w jednej postaci. Miałem z tego wielką frajdę. Przeżyłem wiele różnych przygód, więc miałem z czego czerpać przy tworzeniu postaci.

Reklama

W swoich filmach od zawsze skupiałeś się na określonych tematach, zwłaszcza okresie dorastania i młodych ludziach. Dlaczego nigdy nie uczyniłeś bohaterem kogoś dorosłego, a nawet kogoś, kto miałby więcej niż 20 lat?

Jak dla mnie The Smell of Us jest historią uniwersalną, choć opowiadaną z perspektywy młodych. Po prostu taki jestem, dla mnie ten temat nigdy się nie wyczerpie. To moja domena i wygląda na to, że nikt zna jej tak dobrze jak ja.

Czym różnią się francuskie nastolatki od amerykańskich?

To banda maminsynków, są słabsi od nastolatków w Stanach. Bardzo ich lubię, ale brak im amerykańskiej twardości.

Czy dziś postrzegasz młodych ludzi inaczej niż wtedy, gdy zaczynałeś kręcić o nich filmy?

Oczywiście, że tak. Pewnie dlatego, że dziś widzę więcej i lepiej zdaję sobie sprawę z konsekwencji naszych działań. Cokolwiek byś zrobił, będzie to miało swoje konsekwencje. Dziś patrzę na młodzież bardziej z perspektywy starego faceta. Mogę przewidzieć, co się wydarzy, i czuję się z tym bardzo nieswojo. To między innymi dlatego zawsze chciałem wrócić do Marfy i nakręcić tam drugi film, a nawet i trzeci. Postaci i historia są wciąż te same. Po prostu czułem, że pierwszy film nie daje odpowiedzi na bardzo wiele pytań. Powrót do Marfy i szukanie ich były dla mnie bardzo interesujące.

27 marca Marfa Girl wszedł do kin w Nowym Jorku i Los Angeles.