FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Noworoczne postanowienia są bez sensu

1 stycznia, jak żadna inna data, obfituje w obietnice bez pokrycia i snucie wizji o nowej, lepszej wersji siebie

Oto jest. Kolejny Nowy Rok. W swym blasku i chwale zamknął drzwi za wypalonym 2014-tym. 1 stycznia, jak chyba żadna inna data, obfituje w obietnice bez pokrycia, plany podboju świata, snucie wizji o byciu lepszym człowiekiem, bla bla bla…

Spójrzmy prawdzie w oczy - jesteśmy już kilka dni później i co się zmieniło? Jest szansa, że część z was dzielnie pamięta o swoich postanowieniach, które wykluły się w obolałej, skacowanej głowie. Może więc powinnam dać sobie jeszcze chociaż miesiąc na obserwowanie, jak rozwijają się pierwszostyczniowe plany. Myślę jednak, że śmiało mogę zabawić się w jasnowidza i już dziś spróbować przewidzieć konsekwencje corocznych obiecanek.

Reklama

NIE PIJĘ

Znam takich, co rozpoczynają z takim planem każdy dzień po weekendzie. Sylwester ma to do siebie, że ma zasadniczo dwa możliwe scenariusze - jest Sylwester, jest super, są znajomi i trzeba się zalać w trupa, żeby tradycji stało się za dość LUB jest chujówka, impreza jak każda inna albo i gorsza, bo wszyscy spodziewają się, że powinieneś świetnie się bawić, więc pijesz, żeby noc minęła szybciej i bardziej interesująco. Efekt jest ten sam: 1 stycznia upływa pod znakiem bólu istnienia, a ty otwierasz oczy z założeniem, że już nigdy więcej sobie tego nie zrobisz i kolejny Nowy Rok powitasz przy herbacie, w chacie daleko w górach. O ile taka wizja wydaje się na ten moment bardzo kusząca, założenie odstawienia alkoholu "na amen" dla większości z nas umarło równie szybko, jak się zrodziło, bo weekend noworoczny był długi (i trochę nadal trwa). Po za tym karnawał. Plan odroczony do Wielkiego Postu.

BĘDĘ UPRAWIAĆ SPORT

Przyszła taka moda, która, zdaje się, przetrwała przełom roku, a mianowicie trend na bycie FIT. Ja się nie śmieję, bo w tym przypadku poszłam "z prądem" i dzielnie zacieśniam przyjaźń z Panią Bieżnią. Po podjęciu godnej pochwały decyzji o wizycie na siłowni w pierwszy dzień świąt, już wiem, że istnieje szczególny podgatunek ludzki, który w tym miejscu mogliby żyć i nie straszne im potyczki z silną wolą. Zaryzykuję stwierdzeniem, że większość z was do tej grupy się nie zalicza. Nawet ja się ich boję. Ale wierzę bardzo mocno, że część z was jednoczy się w siłę z zastępem fejsbukowych motywatorów, wchodząc w Nowy Rok z energią i pomysłem wyrzeźbienia nowego siebie. To co, od przyszłego tygodnia, tak?

NIE JEM SŁODYCZY

O ile należysz do tych szczęśliwców, którzy przedkładają smak soli i chilli nad cukier, to wierzę, że się uda. Ale czy naprawdę pozwolisz sobie wyrzucić zalegające pod osypującą się choinką, podeschnięte pierniczki?! Po za tym, już prawie zaraz Tłusty Czwartek vel Dzień Pączka, więc skoro i tak nieuchronnie zbliża się dzień wyłamania z tego postanowienia, to nie ma sensu męczyć się do tego czasu.

W OGÓLE BĘDĘ SIĘ ZDROWO ODŻYWIAĆ

To postanowienie umiera równolegle z postanowieniem numer jeden - podobno tłuste mięso po zmroku nabiera jakiś magicznych właściwości i wspaniale koresponduje ze spożytą wcześniej wódeczką. Po za tym, pamiętaj - w zamrażalniku nadal czeka świąteczny bigos. A wegeburger kosztuje 15 zł, nie 3, tak jak klasyk od światowego lidera śmieciowego żarcia.

BĘDĘ MIŁY DLA LUDZI

Nie będziesz. To znaczy, nie dla wszystkich. Da się taką myśl wdrożyć GENERALNIE, ale wszechświat ma to do siebie, że jest złośliwy i ustawi nam na drodze osobnika, który ze zwinnością wirtuoza będzie grał swawolnie na naszych nerwach. Można spróbować ignorować takie przypadki, ale jest szansa, że skończy się to niespodziewaną eksplozją, niebezpieczną dla otoczenia i dla nas samych. Polecam, raz na jakiś czas, detox umysłu, do czego przydaje się jakiś przypadkowy "kozioł ofiarny". Lepiej dozować złośliwości, więc nie radze ich kumulować w sobie. Po za tym, milczenie w ramach obrony własnej też może być odebrane jako wyraz złego nastawienia i brak kultury. Wobec tego postanowienia jesteśmy więc zdecydowanie na straconej pozycji.

NIE BĘDĘ ODKŁADAĆ RZECZY "NA POTEM"

Zabranie się do pisania tego tekstu wymagało trzech podejść. I ten fakt mówi wszystko. Jak świat światem, studenci obiecują sobie regularne powtarzanie materiału, żeby uniknąć szalonego maratonu zbierania notatek i wykuwania ich na pamięć na ostatnią chwilę, pokój zawsze "zaraz posprzątam", a stos książek do przeczytania na półce ma sukcesywnie zmniejszać się na rzecz regału z przeczytanymi książkami. I zapłacę następny rachunek w terminie! I wyruszę w tym roku w podróż mego życia! HA HA.

ZNAJDĘ MIŁOŚĆ SWEGO ŻYCIA

Albo chociaż zakocham się tak troszeczkę. Nie mówię, że jest to założenie bez szans powodzenia, ale historia pokazuje, że chcieć to nie zawsze znaczy móc. Tym bardziej, jeśli to "chcieć" odnosi się do kogoś więcej niż my sami. To podobno "cię trafia" i nie jest tak łatwo załatwić sobie miłość, nawet rozpisując najbardziej przemyślany i szczegółowy plan działania. Ale życzę szczęścia, naprawdę.

Generalnie rzecz biorąc, nie ma nic złego w planowaniu nowej, jeszcze lepszej wersji siebie. Nikomu jeszcze dobre zamiary nie zaszkodziły (i to wcale nie prawda, że droga do czeluści piekielnych jest nimi wyściełana). Mimo wszystko, gorąco odradzam rzucanie się na wprowadzanie wszystkich ulepszeń do swojego życia na raz, razem z pierwszymi dniami 2015 roku, czy któregokolwiek z nadchodzących. Ale trzymam kciuki, bardzo chętnie zobaczę, jak mi świat udowadnia, że się mylę.

@anazall