Wyjechałam z Polski i nie chcę wracać

FYI.

This story is over 5 years old.

emigranci

Wyjechałam z Polski i nie chcę wracać

„Do Islandii przyjechałam półtora roku temu. Zupełnie tego nie planowałam, ale to była najlepsza rzecz, jaka przydarzyła mi się w życiu”, mówi Olga, która dziś ma 29 lat i wie, że nie wraca.

Wszystkie zdjęcia: Olga Urbanek

„Wcześniej mieszkałam w małej miejscowości pod Poznaniem u swojego chłopaka. Pracowałam też w jego firmie graficznej, więc kiedy związek się posypał wyszłam z mieszkania z walizką i zostałam z niczym, dosłownie. Pomyślałam wtedy: o kurwa i co dalej?".

Olga Urbanek zamieszkała kątem u znajomych i zaczęła szukać pracy. Przeżyła wstrząs, gdy się okazało, że jej 2 fakultety i doświadczenie zawodowe, jak praca w produkcji telewizyjnej, agencjach reklamowych nie są wiele warte. Żyła w małym miasteczku i potrzebowała jakichkolwiek pieniędzy, żeby przetrwać. Jedyne co mogła robić, to zatrudnić się w dziale mięsnym w markecie. Dostała fartuch, papierowy czepek, a po 2 tygodniach 500 zł. „Stwierdziłam, że jest zajebiście, ale codziennie przeglądałam portale z ogłoszeniami. Pewnego dnia przeczytałam »Potrzebny grafik-fotograf do pracy na Islandii«, to był strzał". Olga dostała pracę i kupiła bilet w jedną stronę.

Reklama

Trudne początki

Na miejscu zaczęło się od komplikacji. Okazało się, że biznes fotograficzny to niewypał, ale może pracować w firmie budowlanej – papierkowa robota i organizowanie ludzi, głównie Polaków. Zamieszkała w dużym domu z całą ekipą polskich budowlańców, jako jedyna kobieta. „To był moment, kiedy przedstawiając się wstydziłam się powiedzieć, że jestem z Polski. Faceci, którzy przyjeżdżają tu na kontrakty zachowują się tragicznie. Alkohol w pracy, kradzież sprzętu – to standard". Do tego doszło jeszcze ciągłe podrywy – telefony o dziwnych porach, maile, esemesy, spojrzenia, uśmieszki… „Kiedy mówiłam »nie«, komentowali, że jestem dziwna, po czym zaczynali od początku". Po kilku tygodniach w Oldze coś pękło. „Na zebraniu powiedziałam głośno, że jeśli którykolwiek z pracowników będzie mnie dalej tak traktował, wniosę pozew o molestowanie seksualne". Podziałało, ale uświadomiło jej też coś ważnego – nawet jeśli straci pracę, nie chce wracać do Polski, znajdzie sobie inne zajęcie. Przyjechała tu nie tylko po pieniądze, chce tu żyć.

Kraina łagodności

„Turyści nazywają Islandię Bubble Gum Kingdom – bo wszystko tu jest słodkie i łagodne", recytuje z uśmiechem. „Reykjavik jest jak wielka wieś, wszyscy się tu znają. Wiesz, że Islandczycy zrobili aplikację, żeby sprawdzić, czy dwie osoby, które spotkały się w barze nie są ze sobą spokrewnione?". Tak zaczyna się opowieść o legendarnej skandynawskiej otwartości seksualnej. „Jeśli pójdziesz do knajpy o 4 rano, to prawdopodobnie wszyscy będą już sparowani, ale najlepsze jest to, że następnego dnia nikt nie będzie o tym plotkował. To, z kim idziesz do łóżka, to twoja sprawa. Zupełnie jak z odsłoniętymi oknami, które spotkasz tu na każdym kroku. Wieczorem przy zapalonym świetle widać wszystko, ale nikt nie zagląda". Olga opowiedziała jeszcze o jointach, które pali się przed barem i przyprószonych białym proszkiem toaletach.

Reklama

Przyznaje, że Islandczycy to niezłe ciacha, zwłaszcza 30- i 40-latkowie. „Jest coś takiego jak seksowny islandzki tatuś. Mężczyźni w tym wieku najczęściej mają już dziecko, którym się świetnie opiekują, często są też singlami. Przystojni, dobrze ubrani i uśmiechnięci przechadzają się po ulicach z wózkami".

Gorzej jest z randkowaniem: „Nie wiem, czy to wynika z ich równouprawnienia, czy delikatności, a może są tacy powściągliwi z natury, ale nie wykonują żadnego ruchu, tylko czekają na inicjatywę dziewczyn. Dla mnie to koszmar".

Życie w bańce

Olga sama łapie się na tym, że trochę idealizuje. „Wiem, że życie tutaj nie jest dla wszystkich. Ja lubię samotność i jakoś nieźle radzę sobie z zimowym brakiem światła. Poza tym trochę się odgradzam od polityki, newsów i wszystkiego, co tak wkurwia ludzi. To się właściwie dzieje naturalnie – nie znam islandzkiego, więc nie czytam gazet i nie oglądam telewizji, zamiast tego skupiam się na sobie". Kiedy pytam, czym żyją teraz ludzie dookoła, opowiada, że morderstwem dziewczyny, którego dopuściła się załoga grenlandzkiego statku i boomem turystycznym: ostatni czas to wielki najazd zwiedzających, wyspa w ogóle nie jest na to przygotowana. Olga podobnie jak inni obawia się, że przemysł turystyczny za chwile zmieni krajobraz – już teraz wszędzie budują się hotele, za moment na surowych klifach pojawią się barierki i parkingi.

Nowy scenariusz

Co poza imprezowaniem i zwiedzaniem można robić w kraju zamieszkanym przez 300 tys. ludzi, czyli populację Lublina? „To samo co w Polsce, tylko może w mniejszej skali. Młodzi studiują najczęściej w Anglii albo Stanach, część z nich wraca. Mają z reguły artystyczne zawody, są grafikami, projektantami, muzykami i funkcjonują bardziej międzynarodowo. Ja w tym momencie mam dość nudną pracę, ale spełniam się po godzinach, wkręciłam się w fotografię. Właściwie każdy weekend spędzam jeżdżąc po wyspie z aparatem, później wieczorami oglądam zdjęcia i obrabiam je komputerowo. To trwa godzinami, działam jak na haju".

Olga robiła zdjęcia od dawna, ale dopiero po wyjeździe poczuła, że sprawia jej to prawdziwą przyjemność. „Myślę, że przez 27 lat dojrzewałam do tego co się teraz ze mną dzieję, nie chce myśleć, że wcześniej marnowałam czas albo że coś mnie ominęło. Wszystkie te doświadczenia były mi do czegoś potrzebne. Mogę powiedzieć, że teraz wreszcie się spełniam".

Reklama

Jednego jest pewna, nie wraca do Polski. „Właściwie za każdym razem, kiedy wsiadam do samolotu, żeby odwiedzić rodzinę, mam łzy w oczach. Nie lubię tam jeździć, czasem mam wrażenie, że nie spotkało mnie tam nic dobrego".

„Zrobiłam sobie trzy miesiące przerwy, chce skoncentrować się na zdjęciach i zobaczyć na ile mnie stać" – kwituje.

Zobacz Instagram Olgi

„Emigranci" to seria portretów młodych polaków, którzy zdecydowali się wyjechać i spróbować życia w inny kraju. Chcemy posłuchać o ich rozczarowaniach i frustracjach, tak samo, jak o wyzwaniach i ambicjach, cichych porażkach i spektakularnych sukcesach. Zbieramy historie, z których wyłoni się obraz pokolenia współczesnych 20- i 30-latków na emigracji.