FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

Igor Boxx - Delirium

Mrok, tajemnica, niedopowiedzenia i mnóstwo iście filmowych obrazów - to oferuje na kolejnym solowym albumie Igor Boxx, czyli jeden z filarów Skalpela.

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że o ile temat Skalpela eksploatowano w mediach aż do przesady, do zajechania, to o solowych osiągnięciach członków duetu mówi się stanowczo o mało. A czasem wręcz w ogóle. Ktoś nie śledzący z lupą portali muzycznych i stron poświęconych kulturze w prasie, mógłby odnieść wrażenie, że Igor Boxx (czyli Igor Pudło) oraz Marcin Cichy poza wspólną działalnością nie zapisali na koncie istotnych wydawnictw, a to wierutna bzdura. "Delirium" to już czwarty autorski materiał Igora (albo trzeci, jeśli odliczymy zdominowane przez remiksy "Last Party In Bresleau) i grzechem by było przejść wobec niego obojętnie.

Reklama

Sporo tu paradoksów - z jednej strony mamy album, który na pewno przypadnie do gustu osobom, którym twórczość Skalpela była bliska. Chyba nikt nie byłby zdziwiony, gdyby ten zbiór w pełni instrumentalnych kompozycji ukazał się rok-dwa po "Konfusion", czyli drugim longplayu wrocławskiego duetu. Tyle że "Delirium" rozebrane na czynniki pierwsze to płyta mniej korzystająca z jazzowych inspiracji, znacznie chętniej sięgająca po rockową psychodelię, żywe instrumenty.

Boxx lubuje się w muzyce obrazkowej. Każde z nagrań odpowiednio oddziałuje na wyobraźnię, przywodzi na myśl ścieżki dźwiękowe do utrzymanych w mrocznej stylistyce filmów sprzed kilku dekad. Producent zostawia nam jednak na mnogość interpretacji, odpowiednio dawkując emocje, nie wyczerpując nigdy tematu w stu procentach. Dlatego też "Delirium" to album będący zamkniętą, wielowątkową formą, ale pozostawiający nam pewien niedosyt, aż proszący się o kolejne przesłuchanie, wyłapywanie pojedynczych smaczków, dźwięków. Raz zwrócimy uwagę na wpleciony w tle sampel wokalny, żeby przy trzecim podejściu do tego samego utworu docenić budującą klimat (jak np. w "Stolen Moments") trąbkę albo partię gitary. Boxx nie sprzedaje wszystkiego od razu.

Zwraca uwagę jeszcze jedna rzecz - w czasach, gdy producenci związani z nurtem abstrakcyjnego hip-hopu spod znaku klasycznego brzmienia Ninja Tune trochę "opadli z sił", twórczość Igora wciąż ma w sobie pierwiastek świeżości, ciekawi. To nie jest granie na sentymentach i zabieranie nas po raz enty w te same mroczne rewiry, a w pełni świadoma, fantastycznie dopracowana wycieczka, której przewodnik - narrator dźwięków - potrafi opowiadać muzyką wspaniałe historie.