FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

Savages - Adore Life

Głośno, głośniej, najgłośniej.

Druga płyt londyńskiego kwartetu nie przynosi żadnych zmian w stylistyce zespołu. Przynosi za to srogi postpunkowy wpierdol. Już od pierwszych, intensywnych dźwięków "The Answer" słychać, że litości nie będzie. Dziewczyny grają jak opętane, w końcu nazwa zobowiązuje. Wściekłe gitary, świdrują bębenki, bas napędza piosenki, perkusja zaraz się rozpadnie. Nad tym hałasem unosi się pełen pasji pasji głos Jehnny Bath. Tak wygląda przepis na sukces.

Reklama

"Adore Life" zaczyna się od trzech szybkich strzałów - "The Answer", "Evil" i "Sad Person". Bang, bang, bang. Jestem kupiony i jednocześnie zamroczony jak Artur Szpilka po ciosach Deontaya Wildera. Po odrobieniu lekcji z klasyki post-punku na debiucie, dziewczyny są tu dużo pewniejsze, głośniejsze, dorzucają też rozwiązania przypominające nieodżałowanych The Cooper Temple Clause, najmocniej słychać je w motorycznym "Surrender" i "T.I.W.Y.G.". Ta druga zresztą jest najlepszym momentem płyty. W nim najpełniej wyraża się wściekłość i dzikość Savages. Aż chce się biec od razu pod scenę. Właśnie, piosenki tak kipią energią, że żałuję, że jeszcze nie widziałem ich na żywo. Cholera, w "Slowing Down the World" słychać nawet echa QOTSA, kiedy jeszcze mieli jaja.

Spokojniejsze momenty? Zdarzają się i owszem. Balladowe "Adore" przypomina trochę wczesną PJ Harvey. I jest tak samo intensywne, jak piosenki Brytyjki. Z każdą chwilą podnioślejsza, coraz bardziej przypominająca hymn. To mantra adorująca życie, pozbawiona cynizmu i ironii. Na sam koniec zaserwowały lekko dronowe "Mechanics", które, niestety, jest jedynym słabszym fragmentem albumu i osłabia jego końcowy wydźwięk.

Najzabawniejsze w tym wszystkim jest, że "Adore Life" to zbiór piosenek o miłości. Dalekich od klasycznych lovesongów, ale przecież miłość niejedno ma imię i oblicze. Jehnny śpiewa o miłości brutalnej, fizycznej, zmysłowej, przelotnej. Jest zazdrość, flirtowanie z nieznajomymi, pojawia się rozpacz po utracie uczucia. Całe, szerokie spektrum emocji.

Savages, by kontynuować bokserską metaforę z początku, z ringu schodzą zwycięskie. Wygrały jednogłośnie na punkty, prawie mnie znokautowały, ale zawiodła słabsza końcówka. Na rozłożenie na łopatki trzeba jeszcze poczekać.