FYI.

This story is over 5 years old.

Wywiady

Wojtek Mazolewski: Jesteśmy przekaźnikami

"Kiedy nie mam grań, chodzę na koncerty, studiuję płyty i książki o muzyce. To jest moja pasja. Chociaż wielu mi tłumaczy, że to jest moja praca, że też muszę umieć od tego odpoczywać, ale jakoś na razie nie potrafię się zatrzymać".

Wszystkie zdjęcia: Marta Wojtal

Jest okazja, by z Wojtkiem Mazolewskim porozmawiać o fascynacjach muzyką elektroniczną. Tym razem nie dlatego, że na język akustyczno-jazzowy przekłada coś z katalogu Warpa, ale dlatego, że to jego akustyczną "Polkę" na swój warsztat wzięli najzdolniejsi producenci szeroko pojętej muzyki elektronicznej. Album "Polka Remixed" ukazał się właśnie nakładem U Know Me Records. I to jest idealny pretekst, by porozmawiać o tego typu muzycznych fascynacjach, o intymności w produkcji muzyki elektronicznej i o przenikaniu się światów. Najróżniejszych.

Reklama

Czytaj wywiad poniżej.

Noisey: Zawsze fascynuje mnie łatwość z jaką lawirujesz między często bardzo różniącymi się od siebie projektami. Rozmawiamy w przerwie między próbą a koncertem Jazzombie o albumie twojego kwintetu, "Polka", w dodatku w remiksach…
Wojtek Mazolewski: Żyję muzyką codziennie, 24 godziny na dobę. Kocham to robić. Mam muzykę we krwi i cieszę się każdą aktywnością jaka jest możliwa. Czy to solo czy w 10-osobowym Jazzombie, na wielkim festiwalu czy w małym klubie. Mam frajdę za każdym razem, kiedy biorę instrument do ręki. Kiedyś skojarzyło mi się to z byciem Indianinem. Po prostu nim jesteś, takie masz wartości, tak rozumiesz Matkę Naturę i świat, więc czy będziesz w plemieniu tym czy innym, nie będzie mieć większego znaczenia. Dotyczy to oczywiście pewnych relacji i związków, ale rola bycia wojownikiem, muzykiem - pozostaje. Zmienia się sposób grania i to, co grasz, ale trzon pozostaje ten sam.

W jak dużym stopniu nadzorowałeś powstanie ostatecznej wersji "Polka Remixed"?
Kiedy zdecydowałem ze chce zrobić tą płytę, zacząłem od środowiskowych konsultacji (śmiech). Kiedy już wybrałem listę artystów, jacy będą z nami pracować, byłem spokojny. To naprawdę zacna ekipa. Oczywiście cały czas miałem rękę na pulsie. Proces wybierania remiksów, ostatecznie ich miksów, masteringu, za każdym razem przechodził przez moje uszy. Wiele miesięcy temu musiałem więc podjąć wszystkie dotyczące tego decyzje i już od kilku tygodni wiedziałem jaki będzie mieć ostatecznie kształt. Te remiksy bywają bardzo inwazyjne. Zastanawiam się czy nie miałeś, nie mieliście z zespołem, czasem jakiegoś zgrzytu w rodzaj: "ej, co oni zrobili z naszymi utworami?".
Dla nas jest to ekscytujące, wręcz mogę chyba zdradzić, że tak naprawdę staraliśmy się ośmielać ludzi, których zaprosiliśmy do współpracy, żeby jak najodważniej podeszli do tematu. Nasze utwory zostały rzeczywiście przerobione, a nie tylko zabarwione na nowo. Według mnie to jest najwyższa wartość, kiedy bierze się za remiks czy nawet kower, żeby nadać oryginalnemu utworowi nowy kształt, spojrzeć na niego przez inny pryzmat. Tego oczekuje od płyty z remiksami.

Reklama

Współpraca z U Know Me Records pozwoli waszym słuchaczom spojrzeć na was przez inny pryzmat? Albo w ogóle nowym ludziom was odkryć?
Lubię nowe spojrzenia i odkrywanie, wiec i słuchaczom tego życzę i chce zafundować robiąc nową tego typu płytę. Może tez dzięki WMQ co po niektórzy odkryją UKMR (śmiech). Parę lat temu wydaliśmy płytę z remiksami utworu "Nionio". Jeden utwór został przerobiony w taki sposób, że materiału wystarczyło nam na całą płytę. Tamten winyl był wydany bardziej na nielegalu, w kooperacji z Sopocką Odessą, cały nakład sprzedał się bardzo szybko i krąży między didżejami oraz szczęśliwcami, którzy go posiadają (śmiech). Rzadko można go zakupić nawet z drugiej ręki. Tym razem postanowiłem szerzej udostępnić tę produkcję. Dlatego zdecydowaliśmy się na współpracę z U Know Me Records.

Mam nadzieję, że rzeczywiście wiele osób będzie mogło dzięki tej płycie poznać nasze fascynacje elektroniką - inne niż te, z którymi jesteśmy kojarzeni na co dzień. A może się zdarzyć też tak jak mówisz, że osoby zupełnie nowe, przez to, że posłuchają tej płyty. Moje związki z muzyką elektroniczną mają długą historię. Z Pink Freud od pierwszej płyty "Sorry Music Polska" pokazywałem jak bardzo fascynuje mnie ten świat i jak skrupulatnie go obserwuję, jak wiele biorę z niego inspiracji. W kwintecie wszyscy muzycy mają do tego smykałkę, produkują i grają na żywo elektronikę. Robimy sobie takie święto w postaci tej płyty.
To słuchać na naszych koncertach na pewno, szczególnie tych teraz po premierze remiksów.

Reklama

Według krytyków muzyki elektronicznej jest to twórczość uwsteczniona. Wielu klasycznych artystów wręcz komputerami gardzi. Wy, muzycy zajmujący się na co dzień żywym instrumentarium, zespołowym graniem, udowadniacie, że to nieprawda. Tacy z was konwertyci (śmiech).
Powtarzałem wielokrotnie, że świat muzyki jest jeden i nie musi się dzielić. Każdy praktykujący go otwartym sercem to przeżył. Żyjemy w wolnym świecie, każdy może robić i tworzyć to co chce. Dostrzegam w tym wiele możliwości, a to gust słuchaczy zdecyduje czego będą słuchać. Z poziomu ludzi wrażliwych, osłuchanych, możemy powiedzieć, że w każdym gatunku są rzeczy miałkie, zrobione bez głębszej refleksji, bez wypracowania. Obojętnie czy to muzyka jazzowa, rockowa czy elektronika. To się po prostu tam zdarza. Nawet w tak szlachetnych gatunkach, nie wspominając o innych, mających z założenia dużo prostszy i uśredniony komunikat wycelowany przede wszystkim na zysk.

Moim zdaniem nic nie wyklucza tego, żeby muzyka elektroniczna była bardzo głęboka i emocjonalna. Wręcz uważam, że zdarzają się tacy artyści, którzy przez sposób swojej pracy potrafią przenieść najgłębsze, najprawdziwsze emocje. Sam fakt, że siedzisz przed komputerem, wiele godzin pracujesz sama, emocje przez ciebie przepływają, możesz te emocje przekazać w takiej aurze jak czujesz i to co masz w sercu to jest bardzo intymne. I muzyka elektroniczna, moim zdaniem, w najlepszych swoich momentach tę intymność posiada. Czasem słuchając elektroniki możemy poczuć się bardzo blisko twórcy i procesu powstania jego muzyki.

Reklama

Chyba Björk powiedziała, że to człowiek, a nie instrument jest odpowiedzialny za duszę w muzyce. Więc nie ma znaczenia czy używa komputera czy gitary.
Zgadzam się z tym zupełnie. Instrument jest przekaźnikiem i nieważne jaki on będzie. W ogóle czasem mam wrażenie, że my sami jesteśmy tylko przekaźnikami, czyli w jakimś stopniu instrumentami, a nie twórcami. Że tak naprawdę w jakimś sensie muzyka jest, jak informacja i wiele innych rzeczy, zawieszona w przestrzeni. Ona jest przestrzenią. I tak naprawdę tylko tak jak potrafisz się otworzyć na tę przestrzeń, muzykę, świat i ludzi - co w dużej mierze wiąże się z rozwojem osobowościowym i duchowym - sprawia, że komunikat, który istnieje w przestrzeni, potrafisz przełożyć na abstrakcyjny język dźwięków. Gdzie jest początek, gdzie koniec, to moim zdaniem nie ma specjalnie znaczenia.

I z tego samego powodu chyba ludzie, słuchacze, trafiają na odpowiednią dla siebie muzykę w różnych momentach swojego życia.
Oczywiście! Każdemu z nas pewnie zdarzyła się taka sytuacja, że jadąc autobusem lub z kimś w samochodzie, usłyszymy utwór, który nam się spodoba. A później okazuje się, że to jest artysta, którego rzekomo nie lubimy. Bo taki mieliśmy wcześniej obraz jego, rodzaj szufladki. Mnie zdarzyło się coś takiego nie raz.

Masz czas i przestrzeń, żeby śledzić polski rynek nowości?
Staram się to robić. Kiedy nie mam grań, chodzę na koncerty, studiuję płyty i książki o muzyce. To jest moja pasja. Chociaż wielu mi tłumaczy, że to jest moja praca, że też muszę umieć od tego odpoczywać, ale jakoś na razie nie potrafię się zatrzymać. Bardzo lubię obserwować to i uważam, że polska scena muzyki elektronicznej świetnie się rozwija. Na co przykładem jest taka wytwórnia jak U Know Me Records. To wzrasta i idzie w dobrym kierunku. En2ak czy Twardowski, który zresztą zrobił remiks na tę naszą płytę, w którym śpiewa Misia Furtak, to są naprawdę dobrzy, młodzi wykonawcy. Ale oczywiście z innych wytwórni, czy przestrzeni artyści też - Zamilska na przykład. A jeszcze jest cały plankton producentów, których nazwiska jeszcze do nas nie dotarły.

Reklama

Przy ostatnim naszym wywiadzie mówiłeś mi, że lubisz czytać biografie muzyków i zespołów. Jadąc tu zastanawiałam się jak to jest, że świat muzyki elektronicznej nie stworzył tak bardzo rozpoznawalnych legend jak na przykład świat rocka.
W sposobie 1:1 może nie, ale tacy ludzie jak Goldie, Aphex Twin czy dla mnie Autechre to są postaci kultowe. Kojarzymy ich natychmiast z jakimś rodzajem estetyki nie tylko muzycznej, ale też wizualnej. Z jakąś postacią albo kompletnym brakiem postaci jak przy Autechre (śmiech). Nie wiemy kto to jest, ale wszyscy mają jakieś wyobrażenie. Pamiętają o okładce, teledysku…

… albo o tym, że jest ciemno.
Właśnie tak. Od wielu lat mówi się, że w muzyce nie da się wymyślić niczego nowego, a tu proszę: przychodzą tacy Autechre i wymyślają wszystko od nowa. Nawet to, że można być niewidocznym, a jednak tworzyć spójny komunikat. Oczywiście to może nie przemawiać do wszystkich i może nie jest porównywalne z rozpoznawalnością Davida Bowiego, ale też i takie postaci jak Bowie w ogóle wymykają się wszelkim szufladkom. Gdybyśmy jednak porównali ich do Theloniousa Monka, którego wizerunek też bardzo dobrze znamy z tego jak bardzo dziwnie grał, wyglądał i się zachowywał, to już możemy porównać. Rozpoznawalność jest podobna i to jest też kwestia dyskusyjna, zależy od środowiska. Bardzo często postrzegamy świat z punktu własnego środowiska, własnej grupy przyjaciół, znajomych i ludzi o podobnym flow.

Reklama

To się chyba nazywa błędem poznawczym. A inna sprawa, dużo prostsza, że - moim zdaniem - wynika to też z tego, że producenci elektroniki dopiero uczą się pokazywać publiczności. W sensie na scenie.
Następuje naturalny rozwój tej muzyki. Na początku wszystkim się wydawało, że to nie jest potrzebne. Myślę, że wszyscy pamiętamy pierwszą trasę Skalpela po sukcesie debiutu w Ninja Tune. Zawiedli większość słuchaczy i pewnie samych siebie, ja nie znam jednej osoby, która powiedziałaby, że to było fajne. To nie było fajne, bo wszyscy mieli jakieś oczekiwania względem tej sytuacji, a oni grali DJ seta. Nikt nie rozumiał dlaczego tak jest.

Pamiętam, sama byłam tym zdziwiona i rozczarowana po imprezie w Krakowie.
Oni grali bardzo dobre sety, ale jakkolwiek dobrze by nie zagrali, to ludzie oczekiwali czegoś innego. Oczekiwali koncertu. Ale wszyscy się wtedy tego uczyli. Dziś Skalpel się rozwinął i ich koncerty to jest świetne show dopracowane i wizualnie i pod względem dramaturgicznym. Środowisko najpierw się podzieliło na tych, którzy grali sety i live-acty, a teraz wszyscy rozumieją, że muzyka to są emocje, energia i rzeczywiście schowanie się za laptopem, bez interakcji, nie działa. Te dwa światy się dziś przenikają i uczą się.
Tak, to jak od jakiegoś czasu muzyka elektroniczna próbuje się prezentować na scenie jest coraz lepsze. Wcześniej czy to The Chemical Brothers czy Justice, czy inni - robili show wizualne, ale brakowało żywego grania. Teraz coraz częściej zmierza to w kierunku live-actu przy wsparciu muzyków plus inne atrakcje. Koncert jest zabawą z energią, mocą, to szamański rytuał.

Reklama

A trudno znaleźć chyba lepsze miejsce do odczucia szamańskiego rytuału niż klub.
Może być jeszcze las lub plaża (śmiech). Ale klub także. Myślę, że to jest kwestia naturalnego rozwoju. Muzyka elektroniczna ma coraz więcej słuchaczy, producenci grają coraz więcej i się uczą. Ale też w jakimś sensie te początki były też piękne. To że w chcieli pozostać anonimowi bardzo mi się podobało. Kwestia komunikatu pewną stylistyką, grafiką i muzyką. Wszystko pozostawiano odbiorcy do interpretacji. A dziś niektórzy, robiąc to wiele lat, szukają nowych inspiracji. Producenci i muzycy zaczęli się obserwować. Przyczyniły się tez do tego festiwale na których nie ma ograniczeń stylistycznych. Sam czerpię z tego bardzo dużo, staram się chodzić na koncerty, poznaję i obserwuję. Naprawdę od każdego można się wiele nauczyć.

Czy na "Polka Remixed" są momenty, które tak zmieniły pierwotną koncepcję kompozycji, że zupełnie odwróciło to twoje postrzeganie tych oryginałów?
O to nam chodziło. Zaproszeni artyści zrobili to idealnie. Inaczej, choć też ciekawie miała się sytuacja z remiksami konkursowymi. Udostępniliśmy publicznie tracki do utworu "Paris" i bardzo wiele osób starało się zachować jego charakter, czasami nawet aranż. Wygrał Yoshii Swxdn bo odważnie to zrobił i zmienił strukturę utworu "Paris". I choć głosowanie było demokratyczne, co generalnie nie jest u mnie takie oczywiste, udało się wybrać wizjonera (śmiech). Podoba mi się połączenie brzmień akustycznych z wielowarstwową elektroniką. U Yoshiiego jest i bit i noise, i w ogóle jest taki przewalony, gdzie muzyka elektroniczna w głębszych wymiarach nie zważa na to czy coś się zgadza w hercach czy nie. Można przebujać (śmiech).

Mega spodobał mi się remiks Twardowskiego, już jak go usłyszałem w wersji sauté bez wokalu. Z wokalem łapie jeszcze szerszy kontekst, ale chciałbym też, żeby wersja instrumentalna została gdzieś wydana. Bardzo spodobało mi się to, co zrobiły RYSY z Justyną Święs. Fajny przykład utworu, który nie przypomina oryginału, chociaż zachowuje jego elementy. Charakterystyczna linia basowa tego utworu jest dokładnie w remiksie zagrana, pod śpiewem Justynki, ale ten bas jest grany z jakiegoś analogowego klawisza i nie czuje się od razu, że to "Paris".

Podoba mi się też, że utwór skupia się na brzmieniu, a dźwięków pada mało. Lubię kawałek Metra z Ostrym, bo jest bardzo oldskulowy typu Guru Jazzmatazz. Hip-hopu zacząłem w sumie słuchać od The Roots i tych artystów i to jest ciekawe nawiązanie, usłyszeć w takiej wersji swój własny temat i to jeszcze "Polki"”, za który mało osób chciało się zabrać. To jest dość trudny temat, bo utwór jest na 5/4, ale Ostry jest z muzyką za pan brat, wie o co chodzi, zresztą wiele razy rozmawialiśmy o fascynacjach nieparzystymi metrami…. Więc bardzo się cieszę, że tak to zrobili. I pozostając w temacie rapu, bardzo podobała mi się produkcja Holaka. Tam jest dużo zabawy utworem, formą i dużo jest tego, co oni sami robią. Spodobało mi się, że nie podeszli do naszej muzyki z jakąś czołobitnością, ale rzeczywiście pokazali w tym swój charakter. Po to zaprosiliśmy tych ludzi.

I coś jeszcze byś im teraz powiedział?
Przy tej okazji, ponieważ jest to jeden z pierwszych wywiadów na ten temat, chciałbym wszystkim bardzo podziękować - za ich wkład, za zaangażowanie. To było miłe, usłyszeć kilkadziesiąt wersji swojego utworu. Wszystkie przesłuchaliśmy, wszystkie były wnikliwie analizowane. Wybieranie utworów było bardzo ciekawym procesem. Doceniam, chciałbym każdego z remikserów poznać i zapraszam was na koncerty, miło będzie się spotkać, porozmawiać z wami.