FYI.

This story is over 5 years old.

Czytelnia

Nowa generacja rosyjskiego indie rocka jest właśnie tu

Siedem zespołów z moskiewskiego Bol Festival, które powinniście znać.

Festiwal Bol (Ból), który odbywał się w Moskwie pod koniec czerwca, obrał ambitny cel zaprezentowania szerszej publiczności wszystkiego, co najnowsze w rosyjskim indie rocku. I mimo że pogoda najwyraźniej odmówiła współpracy, pokrywając hektolitrami deszczu większość występów i zmuszając organizatorów do przeniesienia ostatnich koncertów pod zadaszenie, jedno było zupełnie jasne: nowa generacja rosyjskiego indie rocka była właśnie tam.

Reklama

Organizatorzy celowo skupili się na zespołach śpiewających wyłącznie po rosyjsku. Powołując się na promotora festiwalu, Stephana Kazaryana, decyzja, by zaprosić tylko zespoły z rosyjskimi tekstami utworów nie miała nic wspólnego z ksenofobią, czy "patriotyzmem". Po prostu najbardziej interesujące projekty na rosyjskiej scenie indie wyrażają siebie w swoim ojczystym języku, odpowiadając tym samym na falę anglojęzycznych zespołów kopiujących wzorce z Wysp Brytyjskich czy Stanów. Innymi kryteriami jakie przyświecały w selekcji zespołów były też oryginalność i niezależna postawa.

Rosyjska scena indie narodziła się w latach 80., kiedy pomiędzy klasycznym rockiem a indie rockiem istniała właściwie kosmetyczna różnica, bo każda muzyka rockowa musiała skrywać się w podziemiach. Komunistyczni demagogowie zniechęcali ludzi do grania i słuchania czegoś, co można było nazwać muzyką burżuazji. Najbardziej wywrotowe zespoły były zdecydowanie tłumione.

Pieriestrojka Michaiła Gorbaczowa pomogła przywrócić rocka do życia, lecz w swoim dążeniu do mainstreamu i szerokiego odbioru, lwia część rockowców straciła równowagę - zupełnie uszła z nich para i dawna świeżość.

Lata 90. były świadkiem kilku ruchów w rosyjskim rocku, które były surowe, niekontrolowane, świeże, oryginalne i zdecydowanie odpowiadały na trudną rzeczywistość, w której wszyscy się wówczas znajdowali. Ich kariery zbiegły się jednak w czasie z najbardziej burzliwymi przemianami w historii Rosji, przez co nie wywarły one zbyt wielkiego wpływu na społeczeństwo, z paroma wyjątkami w postaci prawdziwych legend undergroundu.

Reklama

Dekadę później nowa fala rosyjskich indie rockowców na upartego wzorowała się na zespołach z USA i Wielkiej Brytanii, często zbyt bardzo skupiając się na technicznej perfekcji, kosztem głębi brzmienia i energii. Wielu z nich śpiewało w języku angielskim, mając nadzieję na międzynarodową karierę, lecz okazało się to jedynie czczą mrzonką.

Teraz do gry weszło pokolenie 2010. Swoją drogą, niektórzy z muzyków występujących na Bol byli dostatecznie młodzi, by być wnukami rosyjskich rokowców z lat 80.

Jakkolwiek zespoły biorące udział w Bol prezentowały całą gamę brzmień, od old-school punku przez garage rock do new wave, w kilku punktach miały ze sobą wiele wspólnego. Przede wszystkim nie wyglądały na dbające o tradycyjne, typowo rockowe zestawienie gitar, basu i perkusji. Co najmniej połowa zrezygnowała z jednego albo dwóch z wspomnianych instrumentów.

Muzycy ci swobodnie czerpią z wielu źródeł, niezależnie, czy to ponury zespół grający US garage, czy rosyjscy weterani klasycznego rocka. I mimo że śpiewają w języku rosyjskim, niektóre z nowszych zespołów nie widzą problemu w używaniu angielskiej nazwy, czy pominięciu cyrylicy w pisowni.

Wiedzą też dobrze jak grać, ale potrafią odpuścić wirtuozerskie próby pokazania kunsztu technicznego na rzecz bardziej minimalistycznego, stłumionego brzmienia.

I, nareszcie, spora część lineupu pochodziła z miejsc innych niż Moskwa i St. Petersburg. Parę zespołów z Syberii przypominało starą gwardię rodem z lat 80, przy czym warto zaznaczyć, że syberyjska scena punk rockowa góruje zdecydowanie nad wszystkimi innymi projektami z całego kraju.

Reklama

Sonic Death

Jedno z nagrań tego zespołu nosi tytuł "Home Punk", co sugeruje, że część materiału została zarejestrowana w domowym studio. Nie mniej w muzyce nie ma ani grama amatorszczyzny. Duet z St. Petersburga, prowadzony przez Arsenija Morozova, występującego też w Padla Bear Outfit, gra energetyczny, totalnie pojechany garage rock. Jego prostota jest myląca, skrywając w sobie wiele melodyjnych i lirycznych momentów.

Slackers

Członkowie pochodzącego z Moskwy trio brzmią, jakby nigdy nie słyszeli punk rocka wydanego później niż w 1978. Ich materiał nie zawiera ani krzty rozwodnionego, skomercjalizowanego punku, jaki prezentowały rosyjskie kapele ostatnich 20 lat. Podczas gdy nazwa zespołu zwodniczo odwołuje się do zupełnie innej ery, Slackers brzmią mocno w stylu lat 70., bawiąc się w tekstach typowo punk rockowymi truizmami.

Super Besse

Pomimo że to trio technicznie nie jest rosyjskie - pochodzą z Mińska, stolicy sąsiedniej Białorusi - Super Besse nie wyglądali obco wśród innych artystów Bol. Ich minimalistyczny coldwave z rosyjskimi tekstami zawiódł ich już na kilka koncertów do Francji, Niemiec i Finlandii. A sami muzycy nie zwracają się po inspiracje ku zachodowi. W ich koncertowej setliście znalazł się cover syberyjskich legend punku Civil Defense "Mne nasrat na moye litso" .

Vkhore

Te pięć dziewczyn z syberyjskiego miasta Tomsk gra wysokoenergetyczny electroclash z ironicznymi i lekceważącymi tesktami. "Jestem przeciwko brodom i nie przejmuję się modą"” to świetny przykład. Słowa ich utworów brzmią jeszcze bardziej prowokacyjnie w oryginalnym języku. Sama nazwa zespołu, która w przełożeniu z cyrylicy przypomina angielskie WHORE, również mocno prowokuje.

Reklama

Jars

Moskiewskie trio prezentuje głośny i agresywny miks hardcore'u i noise rocka. Teksty zespołu obracają się wokół złości, tak samo jak kawałki "Break The Door" czy "No".

Lucidvox

Pochodzący z Moskwy czteroosobowy zespół uderza z psychodelicznym postpunkiem zawierającym starorosyjskie i pogańskie melodie, dodając rzadko spotykane w tym gatunku instrumenty, jak flet. Lucidvox w dużej mierze inspirują się rosyjskimi tradycjami folkowymi, a w ich mieszance tradycji sprzed wielu wieków nie ma absolutnie nic sztucznego. Deklarując "odnowienie rosyjskiej autentyczności", Lucidvox nadchodzi z miksem, który przełamuje wszelkie bariery.

Srub

To, co sprawia, że pochodzący z Nowosybirska zespół, prowadzony przez Igora Shapranskyego, wyróżnia się spośród wielu nowych projektów na indie scenie, to jego gładka kombinacja ikonografii pogańskiego i słowiańskiego mistycyzmu z jej muzycznej strony, która częściowo czerpie inspiracje również Bauhaus i Joy Division.

Tłumaczenie Miłosz Karbowski