FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

Warszawska szkoła antyreklamy?

Jest to sytuacja absurdalna, gdy WSR, chcąca się mienić „najlepszą szkołą branżową w Polsce" stworzyła kampanie, która stygmatyzowała pewne zawody, dzieląc przez to ludzi na tych lepszych i gorszych

Wczoraj w internecie wybuchła burza związana z najnowszą kampanią reklamową promującą studia w Warszawskiej Szkole Reklamy. W tych kilku zdjęciach i hasłach autorom udało się obrazić kilka grup zawodowych i zasugerować, że ofiary stagnacji zawodowej i ubóstwa są same sobie winne i dlatego np. decydują się na prostytucję. Po dwóch oświadczeniach i próbie wytłumaczenia się WSR za reklamy przeprosiło i je usunęło. Problem młodych na rynku pracy jest jednak znacznie poważniejszy niż kampania WSR to sugeruje.

Reklama

Jest to sytuacja absurdalna, gdy WSR, chcąca się mienić „najlepszą szkołą branżową w Polsce" tworzy kampanie, która stygmatyzuje pewne zawody, dzieląc przez to ludzi na tych lepszych i gorszych. Przynajmniej w ten sposób odczytano zdjęcia przedstawiające ludzi różnych profesji, którym zasugerowano, że powinni rzucić swoje zajęcie i pójść do rzeczonej szkoły. Jeżeli tylko nie są szczęśliwi. Wśród „smutnych i zrezygnowanych" bohaterów kampanii znaleźli się m.in. Strażnik Miejski, przy którym widniało hasło „Każda praca uszlachetnia? Bzdura! Wybierz najlepszą szkołę branżową w Polsce"; chłopak na zmywaku, dziewczyna na kasie – była też prostytutka, z hasłem „Żadna praca nie hańbi? Bzdura! […]".

Jeszcze wczoraj, w rozmowie telefonicznej z nami – a później w wymianie mailowej – Sławomir Wojtkowski dyrektor WSR, bronił założeń kampanii i tłumaczył, że jej kontekst został źle zrozumiany. Celem, który umknął ponoć odbiorcom, było zwrócenie uwagi młodych ludzi, którzy nie są szczęśliwi ze swojej pracy, na to, że mogą i powinni ją zmienić. Dobrze, jeżeli korzystając przy tym z oferty WSR. Dyrektor Wojtkowski przyznał przy tym, że źle się stało, że na jednym z plakatów znalazły się emblematy Straży Miejskiej. W reklamie nie chodziło o konkretną instytucję, więc jak rozumiem: o służby mundurowe ogółem. Korzystając z tej retoryki – policja, wojsko czy strażacy, którzy nie „czują", by ich obowiązki ich uszlachetniały (patrz hasło na plakacie) także powinni zająć się reklamą? Mogliby wtedy tworzyć świetne outdoory z napisami: nie kradnij, nie zabijaj, nie wzniecaj pożarów, przestrzegaj prawa. Czy to samo powinny zrobić prostytutki – w dużej mierze kobiety wykorzystywane przez sutenerów, ofiary handlu ludźmi zmuszane do zarabiania na życie własnym ciałem – czy rynek reklamy jest realną pomocą na ich życiową sytuację?

Reklama

Wątpliwy wydaje się też dobór zawodów, bijący po oczach klasowością – na plakatach nie znajdziemy pracownika korporacji w garniturze

Wątpliwy wydaje się też dobór zawodów, bijący po oczach klasowością – na plakatach nie znajdziemy pracownika korporacji w garniturze – stereotypowego korpo-szczura, który sprzedał duszę biznesowemu molochowi. Przecież może być tak samo niezadowolony ze swojego życia jak budowlaniec czy ekspedientka. Co innego, takie nabijanie towarów na kasę, mycie naczyń za granicą lub wystawianie mandatów – jak to przynajmniej pokazywały plakaty WSR. Warto tutaj wspomnieć, że Straż Miejska – jak podał PolsatNews – już rozważa „podjęcie odpowiednich kroków" wobec szkoły, jeżeli uzna, że kampania „działa na szkodę instytucji".

Warszawska Szkoła Reklamy tłumaczyła swoją kampanię (w pierwszych z dwóch opublikowanych na FB przeprosinach) jako wskazanie problemów edukacyjnych w Polsce. Próbę „włączenia myślenia młodych ludzi, którzy poszukują swojego miejsca w życiu". Dalej tłumacząc, że „często usprawiedliwiają się [oni] nie podejmując żadnych działań, prowadzących do zmiany ich położenia […]" Tym samym WSR zasugerowało, że osoby pracujące w przedstawionych przez nich zawodach: m.in. kasjerka, prostytutka, roznosiciel ulotek to osoby, które niejako na własne życzenie znajdują się z określonej sytuacji zawodowo/finansowej. A remedium na ich niedolę są studia na WSR.

Niestety twórcy kampanii spłycili tym samym problem 2,8 milionów Polaków i Polek, którzy żyją w skrajnej biedzie. Jak podaje forsal.pl aż 7.4% mieszkańców Polski musi przeżyć za wyłącznie 540zł miesięcznie. A ofiarami ubóstwa częściej niż ludzie dorośli są ludzie młodzi – jest ich o 3% więcej niż dorosłych żyjących w skrajnym ubóstwie. Ilu z nich pracuje na kasie w dyskoncie? Ile z nich postanowiło sprzedać ciało w desperackiej potrzebie zaspokojenia podstawowych potrzeb finansowych, żeby pokryć koszty zamieszkania i wyżywienia? Zapomnijcie o luksusach!

Reklama

Młodych bezrobotnych jest ponad dwukrotnie więcej niż tych powyżej średniego wieku i to nie tylko w Polsce, ale i całej UE. W Hiszpanii co drugi młody człowiek pozostaje bez pracy. Według danych statystycznych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (dane z marca 2016 roku) problemem bezrobotnych osób poniżej 25 roku życia jest w dużej mierze brak doświadczenia zawodowego. To aż 47,2% młodych bezrobotnych, których wejście na rynek pracy jest blokowany przez samych pracodawców. W kontrze do tego, co mogła sugerować kampania WSR, że to brak działań młodych jest przyczyną niesatysfakcjonującego zatrudnienia. W dużej mierze jest to pokłosie kryzysu finansowego z 2008 roku. Jak pisze Monika Pasternak-Malicka z Politechniki Rzeszowskiej w pracy dot. niskiego poziomu aktywności zawodowej i bezrobocia młodych osób – często jedynym ratunkiem przed bezczynnością zawodową jest praca na czarno albo na tzw. umowach śmieciowych.


Czytaj nas na bieżąco. Polub nowy fanpage VICE Polska


Dlaczego młodzi ludzie podejmują takie decyzje? Czy dlatego, że jak sugeruje WSR „usprawiedliwiają się, nie podejmując żadnych działań"? Nic bardziej mylnego – źródłem problemu jest sam rynek pracy, który nie wdraża nowego pokolenia w swoje tryby. Oraz psychologiczne czynniki wynikające z życia w ciągłym stresie spowodowanym problemami finansowymi. Jak wykazali naukowcy, życie w skrajnym ubóstwie i stresie z tym związanym, wyniszcza mózg i powoduje, że możliwości poznawcze osoby spadają o 13 punktów IQ! Co powoduje, że nie jesteśmy w stanie podejmować dalekosiężnych decyzji i robić większych planów, jak np. pójście na studia i zaplanowanie swojego życia zawodowego na ich podstawie. Tym samym wbrew teorii WSR naukowcy z Harvarda i Princeton udowodnili, że bieda to stan umysłu, z którego bardzo ciężko wyjść, a nie tylko kwestia lenistwa.

Reklama WSR nie sprzedawała, jak większość reklam to robi – marzeń, wyidealizowanej wersji nas z przyszłości. Postanowiła za to upokorzyć młodych – wykorzystując ich niski status, sytuację życiową i kiepskie poczucie wartości, żeby zarobić na studentach.