FYI.

This story is over 5 years old.

Kultura

Zachęta do zapłaty: czy pieniądze internautów uratują kolekcje Narodowej Galerii Sztuki?

Ministerstwo kultury nie przeznaczyło wystarczającej dotacji na kolekcje Zachęty, więc galeria szuka pieniędzy przez crowdfunding. Rozmawiamy z dyrekcją o pomyśle i pytamy przechodniów, co o tym myślą

Od lewej: Hanna Wróblewska, dyrektorka galerii Zachęta, Justyna Markiewcz, zastępca dyrektora. Wszystkie zdjęcia: Karol Grygoruk

Zachęta nie otrzymała wystarczającej dotacji od Ministerstwa Kultury na pełną kolekcje, dlatego postawiła zebrać brakującą sumę poprzez crowdfunding. Za pozyskane pieniądze zakupione zostaną prace Moniki Zawadzki, Adama Rzepeckiego, Anny Jermolaewej, Wojciecha Gilewicza oraz Karola Radziszewskiego. Co ciekawe, na ich bazie zostanie stworzona internetowa galeria, a część z prac będzie można publicznie wykorzystywać na licencji Creative Commons. W pierwszej chwili cała sytuacja może dziwić, ale hej – nie zapominajmy, że budynek Zachęty powstał ze składek społeczeństwa, dopiero później placówka została znacjonalizowana i stała się własnością suwerena. Spotkałem się z dyrekcją Zachęty, by porozmawiać o pomyśle, następnie spytaliśmy przechodniów, co o nim myślą.

Reklama

VICE: Jak powstał pomysł, by pozyskać brakujące fundusze przez crowdfunding?
Hanna Wróblewska, dyrektorka Zachęty: Od kilku lat aplikujemy o środki z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i w tym roku udało nam się dostać pieniądze dopiero za drugim podejściem.

Co to znaczy?
Zostaliśmy dosyć srogo zweryfikowani przez ekspertów, ale mogliśmy się odwołać od ich decyzji – wtedy dopiero ministerstwo się zgodziło, byśmy dostali część pieniędzy. W międzyczasie poszła już informacja, że Zachęta została negatywnie oceniona, więc zaczęliśmy dostawać dużo telefonów. W jednym z nich pewna pani powiedziała: „Jestem tym oburzona! Proszę podać mi numer konta i ja sama przeleje jakieś pieniądze, skoro eksperci nie chcą". To nam dało do myślenia.

Co było zarzutem ekspertów, że źle was ocenili?
Tego nie wiem, dlatego, że nie mieliśmy z nimi rozmowy twarzą w twarz. Tak naprawdę, jeszcze nie wiemy, kim oni są, ponieważ eksperci są upubliczniani dopiero po całorocznej pracy – ma to im zagwarantować komfort pracy, by nikt nie wymuszał na nich decyzji. Natomiast te są podejmowane według określonych kategorii; jakie prace mają wartości społeczne, artystyczne itp. Najwyraźniej byliśmy dla nie niewystarczająco przekonywający.

Wtedy napisała pani odwołanie?
Tak, dlatego Zachęta otrzymała 1/3 sumy, o którą prosiliśmy – co nie zmienia faktu, że chcielibyśmy pozyskać brakującą część, by kolekcja tworzyła całość.

Reklama

Wtedy powstał pomysł crowdfundingu?
Mamy swoich stałych sponsorów, od których możemy pozyskać część funduszy, natomiast skoro jest to kolekcja publiczna – doszliśmy do wniosku, że może by spróbować także tą metodą.


Bądź z nami na bieżąco, śledź nasz nowy profil VICE Polska na Facebooku!


Jakie korzyści są przewidziane dla darczyńców?
Justyna Markiewicz, zastępca dyrektora: Między innymi wejściówki do galerii oraz karnety dla większej ilości osób. Będzie też wręczenie certyfikatów dla fundatorów. Dodatkowo stworzymy w Zachęcie ścianę, na której pojawią się nazwiska oraz internetowe nicki osób, które wpłaciły pieniądze. Za większe wpłaty przewidujemy zaproszenie na dni prasowe Biennale Sztuki w Wenecji oraz fotografię autorstwa Andrzeja Bielawskiego Lux Aeterna.

Internetowe nicki na tablicy fundatorów?
Tak, zgadza się. Znak czasów.

Dziękuję za rozmowę.

Po rozmowie z dyrekcją postanowiliśmy jeszcze zapytać przechodniów, co myślą o „eksperymencie" Zachęty. Chociaż dyrekcja galerii zapewnia, że żyje im się dobrze z ministerstwem; w wypowiedziach napotkanych przez nas osób powtarzał się polityczny kontekst całej sytuacji – rozmówcy doszukiwali się złej woli ministerstwa, prowadzącego własną krucjatę przeciwko polskim placówkom kulturalnym. To raczej nie zaskakuje, kiedy Narodowa Galeria Sztuki nie jest jedynym miejscem, któremu ucięto wysokość dotacji. W podobnym kłopocie znalazły się teatry Och-Teatr i Polonia, zarządzane przez Krystynę Jandę – gdzie swoją opinię na ich temat wyraził w liście sam minister Gliński: „Nie jestem przekonany, czy system, w którym ktoś zakłada prywatny teatr i opiera go w dużej mierze na środkach publicznych, jest systemem właściwym". Oto trzy z kilku usłyszanych wypowiedzi osób, które spotkaliśmy przy Zachęcie:

Reklama

Zuzia (25 l.)

Państwo powinno dawać kasę na kulturę koniec i kropka. Osobiście wsparłabym tę akcję. Chodzę czasem na jakieś kickstartery. Zawsze dawałam raczej kasę na jakiś produkt niż na galerię, ale pewnie, gdyby Zachęta miała problemy, to bym ją wsparła.

Tomek (35 l.)

Tak naprawdę to jest znowu pytanie o to czy muzeum ma jakiś misyjny charakter, czy nie? W naturalny sposób łączy się to też z telewizją i z tym, czy telewizja potrafi utrzymać widownię ludzi, którzy wymagają od niej więcej niż tylko taniej rozrywki. Mam wrażenie, że to, co w tym momencie się dokonuje, to jest pewne działanie polityczne, które w pewnym sensie ma na celu pokazać stosunek władzy do kultury. Ale nie w sensie protekcjonalnym tylko właściwie przez te działania, obecny rząd próbuje wyrazić swój negatywny stosunek do sztuki jako takiej w tym momencie. Mam wrażenie, że jeśli Zachęta chce działać niezależnie, to będzie musiała szukać środków na utrzymanie się poza resortowo. Jeśli chce utrzymać swój misyjny charakter, to wbrew temu, co się powszechnie mówi, nie może to być wprzęgnięte w działania polityczne.

Krzysztof (62 l.)

Państwo powinno naprawdę o kulturę dbać. Obecny rząd obcina jednak wszystko, co jest możliwe. Moim zdaniem takie środki, które państwo przeznacza – załóżmy na Zachętę – to są po prostu grosze. Gdzie trzeba dotować nie tylko samo muzeum, ale też tych, którzy przynoszą swoje prace i je wystawiają. Uważam, że tak niska dotacja państwa jest paranoją. Co do środków prywatnych to bym dołożył, ale fakt, że nie wszyscy to zrobią, bo i tak jesteśmy biedni.

Więcej o zbiórce pieniędzy dowiecie się TUTAJ.

Wypowiedzi przechodniów zebrane przez Kamilę Korońską.