FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

​Opowieści z kostnicy

Pamiętam, jak raz dwóch studentów trzymało denata za szyje, a ja borowałam czaszkę, z której po chwili wyleciał mózg. Ta praca wymaga więcej krzepy, niż się wydaje

Hej, wy gwałtownie rozkładające się protoplazmatyczne worki wapna i gówna, jestem dr Mona Moore. Oczywiście to nie moje prawdziwie imię, ale naprawdę jestem doktorem. Nie ma co się jednak nade mną użalać, bo oznacza to, że zawsze znajdę pracę, mam mieszkanie dziesięć razy większe niż wasze nędzne klitki, a także licencję na nieomylność, bo jako lekarz mam rację i basta. Miłej lektury!

Zdjęcie: Mike LaCon

Poznałam Magdę podczas pierwszego tygodnia nauki na akademii medycznej, w piątek rano, na kurewskim kacu. Na wszystkich udało sięjej wywrzeć zdecydowanie lepsze pierwsze wrażenie niż mnie. Odznaczała się niebywale drobną posturą, siwymi włosami, wilgotną, zimną skórą oraz parą obwisłych cyców. Na oko miała jakieś osiemdziesiąt lat, ale nie żyła od przynajmniej trzech. Została napompowana formaldehydem i wepchnięta do zamrażarki, dopóki nie przyszła pora, aby ją pociąć.

Reklama

Nie podobało mi się, że Magda nie miała na sobie żadnych majtek, a ja nie potrafiłam oderwać wzroku od kępki jej siwych i zapuszczonych włosów łonowych. Oglądanie staruszki, która leży na metalowym stole, tak jak ją Bóg stworzył, nie należy do najmilszych. Tzn. było tak do trzeciego tygodnia nauki, kiedy zauważyłam, że ktoś odciął jej głowę i zostawił z szyją wyglądającą, jak zmrożony kawał schabu. Brak bielizny przestał nagle razić.

Nam przysługiwał korpus, natomiast studenci drugiego roku dokonywali sekcji głowy i kończyn. Co tydzień widzieliśmy biedną Magdę z nowymi śladami na ciele.

Jej skóra przypominała gumową szynkę – zdziwilibyście się, jak trudno ją przeciąć. Mięśnie wyglądały, jak szary tuńczyk, a tłuszcz kolorem i konsystencją nie różnił się za bardzo od zakrzepłej śmietany, która ląduje na talerzach szkolnych stołówek, zanim ktoś nie przeprowadzi w nich gastronomicznej rewolucji. O smrodzie powiem tylko tyle, że była to nie tylko woń formaldehydu (którego fetor bije na głowę zapachy z ulicznych kibli). Mimo wszystko, z zajęć zawsze wychodziłam bardzo głodna.

Nieboszczycy nie mają krwi, ale jej czasami zdarzało się trysnąć komuś jakąś tajemniczą substancją w twarz. Mnie raz wpadł we włosy kawałek torbieli z nerki, a znajomy z roku przez przypadek połknął niezidentyfikowaną chrząstkę, kiedy ziewał.

Na drugim roku dostaje się do zabawy narzędzia, w których tak lubują się chłopaki. Małe piły ręczne do gałek ocznych i te duże do głów. Pamiętam, jak raz dwóch studentów trzymało denata za szyje, a ja borowałam czaszkę, z której po chwili wyleciał mózg. Ta praca wymaga więcej krzepy, niż się wydaje.

Reklama

Niektórzy ludzie wymiotują, inni mdleją, ale wyzwania towarzyszą każdym zajęciom. Kto poleci z nią w ślinę za dychę? A może chcesz przytulić pięć dych za wsadzenie jej palca w tyłek?

Spędziłam z Magdą cały rok. Trzymałam ją za rękę, kiedy rozcinałam jej sczerniałe płuca i kiedy delikatnie dotykałam jej wnętrzności. Starałam się trzymać jej ususzone szczątki w kupie, żeby pewnego dnia, jej zmasakrowane ciało mogło zostać pochowane w spokoju i żebym mogła udać się na ten pogrzeb razem z jej rodziną i przyjaciółmi.

Dawniej ludzie nie mieli absolutnie żadnego szacunku do nieboszczyków. Podczas nauki na uniwersytecie w St. Andrews, jedna z moich znajomych musiała składać zeznania na policji, po tym, jak listonosz znalazł odciętą dłoń w skrzynce na listy. Po tym incydencie skończyło się paradowanie po sali z nogą przełożoną przez ramie, nie wspominając o walkach na narządy.

Nikogo też nie powinno dziwić, że mamy do dyspozycji mniej ciał niż kiedyś. Ale jeżeli jakimś cudem wasze sadomasochistyczne zapędy nie mogą zostać zaspokojone, a wy chcecie przysłużyć się nauce, to możecie podarować jej swoje ciało. Jesteście lepszymi ludźmi ode mnie.

*Imię zostało zmienione.