FYI.

This story is over 5 years old.

Obiektywnie zajebiste rankingi

Te płyty musisz koniecznie sprawdzić we wrześniu

Pięć premier z nadchodzącego miesiąca, których nie można przegapić!

Die Antwoord, mat. prasowe

Stało się. Wakacje nieubłaganie dobiegają końca. Nieważne czy spędziliście je pracując, na urlopie w odległych tropikach czy u babci na wsi - za chwilę wszystkich nas dopadnie kryzys i rozpacz z powodu tego, że dni staną się krótsze, a noce dłuższe. Są jednak rzeczy, których w tym okresie wyczekujemy z niecierpliwością - ciepła herbata z cytryną wieczorem, książka pod kocem i… muzyczne premiery. Zebraliśmy dla was pięć pozycji, które musicie sprawdzić obowiązkowo w tym miesiącu. Od alternatywnego rocka do mglistego, amerykańskiego popu - będzie czego słuchać tej jesieni.

Reklama

Sprawdź nasze zestawienie.

Nick Cave and the Bad Seeds "Skeleton Tree" (9 września)

Jesienna chandra? Na tę dolegliwość możemy polecić tylko jedną rzecz - nadchodzący album Nicka Cave'a i The Bad Seeds. Nie, nie uleczy on waszych smutków, chyba że lubicie katować się depresyjnym klimatem, ale przynajmniej pogoda za oknem, wasz ponury humor i muzyka w tle będą ze sobą współgrały. Premiera "Skeleton Tree" zostanie poprzedzona emisją filmu wyreżyserowanego przez Andrew Dominika, twórcę thrilleru "Zabić, jak to łatwo powiedzieć". Powiało chłodem. W każdym razie, przygotujcie się na solidną dawkę wrażliwego alternatywnego rocka.

M.I.A. "A.I.M." (9 września)

Już pierwszy singiel "Borders" wywołał sporo kontrowersji, nie tylko ze względu na to, że M.I.A. jako jedna z nielicznych stanęła po stronie emigrantów, ale także przez przerobione logo Fly Emirates na koszulce, w której wystąpiła w klipie. Wokalistka przyzwyczaiła nas już do tego, że żywo komentuje to co dzieje się w polityce czy szeroko pojętym show biznesie, ale dopiero teraz wydaje się, że jej głos jest potrzebny jak nigdy dotąd. "A.I.M." może być zatem czarnym koniem tegorocznych premier, obnażającym największe bolączki tego świata. Nie wspominając już nawet o bogatej warstwie muzycznej - już teraz w sieci hulają dwie wersje "Bird Song". To podobno także ostatni krążek M.I.A., choć nauczeni doświadczeniem, deklaracje tego typu przyjmujemy z przymrużeniem oka.

Reklama

Die Antwoord "Mount Ninji and Da Nice Time Kid" (16 września)

Yolandi oskarżyła ostatnio reżysera "Legionu samobójców" o kopiowanie stylu Die Antwoord, ale nawet kłopoty w raju nie przeszkodzą grupie w wydaniu długo wyczekiwanego czwartego krążka. Taką mamy przynajmniej nadzieję. Napisać, że "Mount Ninji and Da Nice Time Kid" będzie dziwne to banał; silenie się na jakiekolwiek przewidywania dotyczące nadchodzącego wydawnictwa czy brzmienia nie mają sensu, równie dobrze moglibyśmy wykręcić numer do wróżbity Macieja. Pierwszy singiel "Banana Brain" sugeruje nam jednak coś, co bardzo kręci i intryguje - to nie będzie normalna płyta.


Polub fanpage Noisey Polska, żeby być z nami na bieżąco


Mac Miller "The Divine Feminine" (16 września)

Mogliśmy mieć za złe Mac Millerowi, że odwołał swój drugi występ w Polsce na tegorocznym Openerze i zrezygnował z trasy w Europie, ale dopiero teraz rozumiemy z czym wiązały się zmiany koncertowe. Zupełnie z zaskoczenia wydał fantastyczny letni singiel "Dang!" z Andersonem .Paakiem, dzięki któremu zyskał szacunek u wszystkich tych, którzy nie kumali jego wcześniejszych narkotyczno-bangerowych odlotów. Nie ujmując Mac Millerowi, warto będzie sięgnąć po "The Divine Feminine" choćby ze względu na kooperację z Kendrickiem Lamarem, CeeLo Greenem i Robertem Glasperem. Tej jesieni pewne są tylko trzy rzeczy - śmierć, podatki i to, że ten krążek będzie lepszy niż "GO:OD AM".

BANKS "The Altar" (30 września)

Wielu rzeczy zazdrościmy Banks - głosu, urody, klasy i stylu - ale na pewno nie tego przed jakim zadaniem stoi po wysoko postawionej poprzeczce z debiutanckim albumem "Goddess". Czy sprosta zadaniu niczym Jessie Ware po wydaniu "Devotion"? Wszystko wskazuje na to, że tak. Pierwsze single, "Fuck With Myself", "Gemini Feed" oraz "Mind Games", brzmią tak jakby Banks miała niewyrównane rachunki z FKA twigs, ale tym lepiej dla nas. W tym wypadku zdrowa konkurencja jest mile wskazana. Może być jednak tak, że w całości "The Altar" okaże się płytą po której ucichną wszystkie skojarzenia Banks z koleżanką po fachu. Jakby nie było, nastał czas próby i tylko delikatnie przypominamy Amerykance o zjawisku nazywanym syndromem drugiej płyty.