FYI.

This story is over 5 years old.

wywiad

GO*POW

Nudy. Nie było dziwek, koksu, szampana ani wyrzucania mebli przez okno. No może trochę Jagera, ale to chyba nie ma się czym jarać, nie?

​foto Mateusz Szeliga​​

​​​Kto nie jest z Wrocławia, ten może nie wiedzieć, że w przedostatnią niedzielę zakończył się festiwal snowboardowy GO*POW. Już drugi rok z rzędu organizatorzy zamienili miasto w zimową stolicę Polski. Miłośnicy śniegu intensywny weekend rozpoczęli kulturalnie, od piątkowego przeglądu filmowego. W sobotę, w Browarze Mieszczańskim rozkwitło miasteczko snowboardowe. Startujący w zawodach walczyli o miejsce na podium, wykonując ewolucje na trzech ustawionych przeszkodach. Prócz praktyki ważna jest jeszcze teoria. Dlatego nie zabrakło warsztatów uczących utrzymać ciało, emocje i deskę pod kontrolą. Jakby komuś było mało ukochanego sportu, miał szanse podziwiać poświęconą mu wystawę fotografii. Po intensywnym afterze, dla uczestników zaplanowana została spokojna niedziela przy kawie, rozmowach z zaproszonymi gośćmi i filmie. Marcin Jellinek, organizator GO*POW all about snow, jak to gospodarz, po imprezie musiał posprzątać. Całe szczęście, znalazł czas na rozmowę.

Reklama

VICE: Skąd pomysł na wydarzenie?
Marcin: Z tęsknoty za zimą, chyba. Tak by wychodziło, bo pierwszy impuls do powstania festiwalu pojawił się w zeszłym roku w czerwcu. W trakcie mojej rozmowy z Piotrem Kunyszem zastanawiałem się co ciekawego można by zrobić we Wrocławiu dla promocji snowboardu. Wówczas myśleliśmy bardziej o przeglądzie filmowym połączonym z imprezą, jednak ambicja szybko pchnęła nas dalej i formuła rozbudowała się o jibbing, warsztaty, wystawę fotografii czy konkurs GO*POW Video Challenge. I fajnie, bo dzięki temu mam poczucie, że stworzyliśmy nową i jedyną w swoim rodzaju jakość. Pod koniec tamtej rozmowy Pedro powiedział coś w stylu „OK, działaj, ja Ci z tym pomogę". A że z natury jestem spolegliwy - działam.

Co trzeba zrobić, żeby w centrum miasta powstała trasa do snowboardu? Jakie jeszcze wyzwania czekały na organizatorów?
Trasa do snowboardu? Dość awangardowe określenie, ale to bardzo dobre pytanie. To był trudny event ze względu na to, że wiele stref festiwalowych działało symultanicznie. Postawienie konstrukcji pod zawody jibbingowe to jedno z największych wyzwań obydwu edycji festiwalu. W zeszłym roku mieliśmy bardzo trudny teren, gdyż w Pasażu Niepolda montaż można było rozpocząć dopiero rano, a od razu po akcji trzeba było wszystko zwinąć. Zielony z chłopakami uwijali się jak w ukropie i pomimo obsuwy czasowej akcja wyszła bardzo fajnie. W tym roku mieliśmy trochę większy komfort, bo mogliśmy postawić konstrukcję dzień wcześniej, postanowiliśmy więc, że będzie dwa razy większa i… dostawa rusztowań spóźniła się o pół dnia. 6 ton żelastwa dotarło do Browaru Mieszczańskiego w piątek po godzinie 18, gdy w Kinie Nowe Horyzonty otwierałem festiwal. Całe szczęście, że są w tym wszystkim ze mną zajebiści ludzie, którzy bez zbędnego gadania wzięli się do pracy, żeby ratować sytuację. Kosztowało nas to kupę nerwów, ciężkiej pracy i deficyt snu, ale znowu się udało. Co prawda z obsuwą, ale wyszło super. Problemem było też posprzątanie później tego wszystkiego – „zniknięcie" z dziedzińca kilku ton żelastwa i kilku ton śniegu. Rano plac miał być oczyszczony dla Wrocławskiego Bazaru Smakoszy. Niestety jak się okazało zostawiliśmy jedną z kup śniegu nie w tym miejscu blokując miejsce dla foodtracka za co korzystając z okazji chciałbym przeprosić.

Reklama

Jak wyszło w porównaniu z poprzednią edycją? Będzie można nadrobić nieobecność na festiwalu w przyszłym roku?
W tym roku wszystko było kilkukrotnie większe. Więcej filmów, więcej ludzi, większa konstrukcja jibbowa, więcej dni, itp. Ja podchodzę do imprezy bardzo krytycznie i mam już sporą listę rzeczy do poprawienia, jednak generalnie rzecz biorąc myślę, że się udało zrobić coś fajnego. Wolałbym, żeby to oceniali inni. Następna edycja? W niedzielę rano kiedy czułem się totalnie wypompowany miałem spore wątpliwości, czy chcę się jeszcze raz w to pakować. Ale tym co szybko przekonało mnie, że nie mogę tego tak zostawić byli ludzie. Masa wspaniałych ludzi, którzy dali z siebie bardzo dużo, aby to wypaliło. Kurde – dla tej energii, którą wspólnie wyprodukowaliśmy, warto było nie przespać kilku nocy, a może tygodni nawet i zgrzytać zębami przez sen z nerwów. W przyszłym roku postaramy się również nie zawieść oczekiwań i już teraz zapraszamy na rozpoczęcie sezonu we Wrocławiu.

foto Mateusz Szeliga

​Na który z punktów programu bilety rozeszły się najszybciej? Jesteś zadowolony z frekwencji?
​Ciężko wskazać taki punkt programu. Różne elementy festiwalu mają swoich fanów i wydaje mi się, że jakoś się to rozkłada. Jeśli chodzi o frekwencję, to mamy wyraźną tendencję wzrostową w porównaniu do zeszłego roku i to mnie cieszy. Jednak wciąż czuję niedosyt. Chciałbym zarażać snowboardem jak najwięcej ludzi, więc w przyszłym roku musimy dotrzeć jeszcze szerzej. Vice, pomożecie?

To zależy, czy na backstage'u wydarzyło się coś ciekawego, czy były nudy?
​Nudy. Nie było dziwek, koksu, szampana ani wyrzucania mebli przez okno. No może trochę Jagera, ale to chyba nie ma się czym jarać, nie?

Organizatorsko wszystko odbyło się dokładnie według planu, obyło się bez fakapów?
​Były fakapy, ale chyba nie jakieś straszne. Najgorszym był ten ze spóźnionymi rusztowaniami, bo z niego wyniknęło kilka innych, ale nie chcę już o tym mówić i się denerwować. To, że dorobiłem się kilku siwych włosów to już wliczam w koszty zabawy. Dla mnie najważniejsze, że wszystkie zapowiedziane przez nas elementy odbyły się i ludzie dobrze się bawili. Wszystko udało się dzięki ekipie, Przyjaciołom i Wolontariuszom, którzy byli w tym ze mną i którym wiele w zawdzięczam. Na pewno nie byłbym w stanie tego wszystkiego ogarnąć gdyby nie pełne wsparcie niezrównanej Mati Dudek. Jej organizacja pracy sprawiła, że wszystko za co się zabrała szło gładko jak po świeżym puchu.

Jak wyszły zawody w beerponga?
​A wiesz, że nawet nie wiem? Zawody organizowali na swoim stoisku nasi przyjaciele z Become A Pro. Ja w tym czasie latałem z łopatą i miotłą po dworze sprzątając z chłopakami dziedziniec Browaru, a bezpośrednio po tym pojechałem wziąć szybki prysznic przed afterem. Ale mam nadzieję, że fajnie.

Czy dzięki aukcji zdjęć, wystawionych na licytację, dzieciaki z domów dziecka pojadą na ferie zimowe?
​Pewka! Dodatkowo mieliśmy dwie pełne talarów puszki. Ekipa z Fundacji Progress jeszcze nie podliczyła jak to wszystko wyszło, ale myślę, że możemy być bardzo zadowoleni. Oprócz kasy ze zbiórki i licytacji zdjęć Rafała Wielgusa, Marcina Kina, Krzysztofa Żabskiego i Matiego Szeligi chłopakom podczas GO*POW udało się pozyskać kilku bardzo wartościowych partnerów na ten sezon. Myślę, że to będą dla tych dzieci super ferie, co dla mnie osobiście jest wisienką na tym torcie.