FYI.

This story is over 5 years old.

Film

Skazani na Sandlera

Gdy rozpoczynali projekt rok temu, obaj odczuwali niechęć do tego zmieszanego z błotem przez krytyków obrazu

Zdjęcie użyczone przez The Worst Idea Ever

Bombardowanie zmysłów to metoda torturowania, którą często stosuje się do wymuszenia na więźniach zeznań. Przesłuchujący rozbierają osadzonego do bielizny, przykuwają do ściany i przez całe dni – a czasem nawet tygodnie – puszczają im na cały regulator jedną i tę samą piosenkę. Po 24 godzinach słuchania w kółko Baby One More Timefunkcje organizmu i mózgu zaczynają się rozregulowywać, co zlewa zmysły poddanego torturze w bolesny mętlik.

Można przyjąć, że Guy Montgomery i Tim Batt rozumieją bardzo dobrze stan kogoś, kto musi wytrwać taką torturę. W każdy poniedziałek budzą się o 9 rano, żeby obejrzeć Jeszcze większe dzieci, komedię z Adamem Sandlerem. Robią to co tydzień. Od 47 tygodni. Po każdym seansie dzielą się swoimi doświadczeniami w podcastowej audycji adekwatnie zatytułowanej The Worst Idea of All Time. W momencie ukazania się niniejszego artykułu do osiągnięcia celu – którym jest oglądanie filmu co tydzień przez okrągły rok – zostało im jeszcze pięć seansów.

Gdy rozpoczynali projekt rok temu, obaj odczuwali niechęć do tego zmieszanego z błotem przez krytyków obrazu. Co wydaje się raczej rozsądnym podejściem. Jednak ostatnie parę miesięcy nauczyło ich darzyć go czystą nienawiścią. W międzyczasie prawie oszaleli. To, co z początku było 30-minutowymi dyskusjami na temat kiepskich żartów i dziur fabularnych w filmie, stało się zapisem przedłużających się napadów maniakalnego śmiechu, przemyśleń egzystencjalnych i użalania się na sobą.

Skontaktowałem się z Montgomerym i Battem, żeby dowiedzieć się, z jakich właściwie powodów dwóch facetów miałoby dobrowolnie obejrzeć film z Adamem Sandlerem aż 52razy.

Dlaczego wybraliście właśnie ten film?

Tim Batt: To bardzo dobre pytanie. Najpierw wpadliśmy na koncepcję: niedorzeczny pomysł oglądania w kółko jednego filmu i recenzowania go – a dopiero potem wybraliśmy film. Rozważaliśmy kilka możliwości. Jednym z pierwszych tytułów, które przyszły nam na myśl, był Con Air, ale uznaliśmy, że jest za dobry. Przez chwilę kusił mnie The Room, ale ten jest z kolei tak zły, że aż się go dobrze ogląda. Potem wpadliśmy na pomysł wykorzystania Dużych dzieci, bo to bardzo dziwna produkcja. Wystąpiło w niej wielu zabawnych aktorów, ale nie była zbyt dobrze przyjęta.

Guy Montgomery: A potem pomyśleliśmy: „No, skoro mamy oglądać film, który nie powinien być nigdy nakręcony, czy nie lepiej wybrać sequel?".

TB: Żaden z nas nie obejrzał nigdy pierwszej części.

Czy wobec tego sądzicie, że zapoznanie się z wcześniejszymi losami bohaterów pomogłoby wam docenić sequel?

TB: Zasugerowałem Guyowi, że Jeszcze większe dzieci mogą być najlepszą komedią, jaka kiedykolwiek powstała, ale my tego nie łapiemy, bo cały humor opiera się na nawiązaniu do pierwszej odsłony. Uważam jednak, że to mało prawdopodobne.

GM: Teraz łapczywie pragniemy obejrzeć Duże dzieci. Raz za razem patrzysz na ten film – a to już w sumie definicja szaleństwa – ale czekasz, aż któryś aktor rzuci innym tekstem albo ktoś wcześniej nieobecny pojawi się nagle w danej scenie. W ogóle czekasz na jakąś odmianę.

Jaki wpływ na wasze umysły wywarło obejrzenie tego filmu 52 razy?

TB: Pierwszym efektem, jaki odnotowałem, było to, że zupełnie nie dawałem sobie rady ze skupianiem się na tym, co jest w centrum danego ujęcia, co filmowcy zrealizowali tak, bym właśnie na to patrzył. Zamiast tego przyglądałem się statystom. Albo produktowi, który leżał w kadrze na stole. Nawet teraz, nawet gdy próbuję, nie jestem już w stanie śledzić akcji. Widziałem ten film zbyt wiele razy i mój umysł tego nie wytrzymuje. Przyglądam się więc jakimś pobocznym detalom.

GM: Ja dostałem od niego niezwykle intensywnych huśtawek nastroju. To dzieje się zupełnie bez ostrzeżenia. Słucham dowcipów, które napisali scenarzyści, a po pięciu minutach jestem już na samym dnie rozpaczy. Wymyśliliśmy dziwną zabawę, w której wcielaliśmy się w producentów tego filmu. Utrzymaliśmy się w rolach przez godzinę, a potem po prostu pękłem.

W swoich audycjach martwiliście się często, że możecie od tego całkiem realnie oszaleć. Czy naprawdę uważacie, że to mogłoby się stać?

GM: Ten projekt na pewno dał nam odczuć, co to znaczy być szalonym, doznać przebłysków szaleństwa. Raz na kilka seansów sypała się cała koncepcja. I myślisz wtedy: „Co my właściwie robimy, do kurwy nędzy?!".

Obejrzeliście ten film prawdopodobnie więcej razy niż którakolwiek z osób zaangażowanych w jego realizację. Jak się z tym czujecie?

GM: Danie Ozzi, czuję się dzięki temu prze-kurwa-fantastycznie!

TB: To wielki honor być połową duetu, który pobije rekord świata.

GM: I jest to pozycja, której nie trzeba nawet bronić. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś zdołał pobić ustanowiony przez nas rekord.

Gdybyście mogli cofnąć się do czasu sprzed pierwszego seansu Jeszcze większych dzieci, co byście powiedzieli samym sobie?

GM: „Guy, zanim zdecydujesz się podjąć to wyzwanie, zastanów się, co naprawdę myślisz o tym Timie Batcie. Bo spędzisz mnóstwo czasu z tym gościem i to w bardzo dziwnych okolicznościach".

TB: Ja nie powiedziałbym temu dawnemu sobie nic. Wydaje mi się, że najzabawniejszą opcją w tej sytuacji byłoby mu właśnie nic nie mówić. Bo gdy zabrałem się za oglądanie, dostarczyło mi ono kilku momentów całkowicie prawdziwego, psychologicznego – nawet niemal filozoficznego – bólu.

Czy zastanawiacie się, co moglibyście osiągnąć, gdybyście poświęcili taki nakład czasu i wysiłku jakiejś użyteczniejszej aktywności?

GM: To myśl, którą odsuwam od siebie od 42 tygodni.

TB: I w tym tkwi ironia tej sytuacji. Całkowita liczba ściągnięć naszej audycji dobija już 200 tysięcy. Zgadzam się, że poświęcamy mnóstwo czasu podcastowi i to bardzo durna metoda na spędzenie trzech godzin. Jednak przyniosło mi to taką rozpoznawalność, jakiej nigdy w życiu nie zyskałem, robiąc cokolwiek innego.

Jaki film wybraliście na drugi sezon audycji?

TB: Nie będzie sezonu drugiego.

GM: Tim, teraz mamy spore zaplecze fanów, nie możemy tego ot tak zaprzepaścić! To byłaby głupota!

TB: Ale właśnie dlatego musimy z tym skończyć!

GM: Musimy zrobić jakiś podcast.

TB: W takim razie brniesz w to sam, ziomuś. Bo ja chcę, żeby to wszystko poszło nareszcie w cholerę.

Śledźcie Dana Ozziego na Twitterze