FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Byłem ćpającym celnikiem

Zacząłem nienawidzić swojej pracy. Ćpałem, żeby nie myśleć o obowiązkach służbowych. Za dnia wjeżdżałem ludziom na chatę, żeby zabierać im narkotyki, które potem brałem w nocy

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE Australia. Anonimowych zwierzeń wysłuchał David Benge.

Pochodzę z małej miejscowości w Nowej Zelandii. Nigdy nie wyróżniałem się niczym szczególnym, lubiłem śmigać na desce i rysować. Narkotyki nie odgrywały żadnej roli w moim nastoletnim życiu, nie jarałem nawet zioła. Stanowiłem dobry przykład zwykłego i ułożonego małolata.

W wieku siedemnastu lat ubiegałem się o przeróżne posady. Pierwszą firmą, która do mnie oddzwoniła był Bank of New Zealand; miałem pracować jako doradca klienta. Jeszcze nie zdążyłem rozpocząć pierwszego dnia w nowej pracy, a dostałem telefon z Nowozelandzkiego Urzędu Celnego. Zaproponowali mi korzystniejsze warunki, więc przyjąłem ich ofertę, pojechałem do banku i się zwolniłem. Czułem się, jakbym dostał odznakę z napisem „Pierdolony Urzędnik Celny".

Reklama

Sprawdź, jaki będzie twój seks po ćpaniu

Jako osiemnastolatek przeprowadziłem się do Auckland i zacząłem pracować przy kontroli korespondencji. Do naszych głównych zadań należało szukanie narkotyków. W tamtym okresie w dalszym ciągu niczego nie brałem, dlatego podchodziłem do sytuacji z należytym dystansem. Schematy naszych działań opierały się na segregacji rasowej. Jeżeli adresat jakiejś przesyłki posiadał azjatyckie nazwisko, to otwieraliśmy ją i szukaliśmy amfetaminy albo czegoś, co mogło posłużyć do jej wyprodukowania. Jeżeli paczka miała trafić do obszaru zasiedlanego przez Europejczyków, szukaliśmy ekstazy lub MDMA. Grzebanie w cudzej poczcie na podstawie tego, skąd pochodził jej adresat było trochę dziwne, ale właśnie to kazano mi robić, więc się słuchałem.

Terapia zniszczenia, czyli jak walczyć ze stresem niszcząc rzeczy wielkim kijem

Siłą rzeczy natrafialiśmy na sporo pornografii. W większości przypadków mieliśmy do czynienia z chujowymi nagraniami, w których występowali niezbyt atrakcyjni ludzie. Czasami trafiały się bardziej hardkorowe sytuacje. Raz oznaczyłem pewną przesyłkę jako podejrzaną. Zebraliśmy się całą ekipą do oglądania nagrania, na którym jakiś spaślak posuwał laskę od tyłu, po czym wyjął nóż i rozciął jej gardło. Ona padła momentalnie na ziemie, a nagranie dobiegło końca. Do dziś nie mogę pozbyć się tego obrazu.

Pojazd jednostki celnej na lotnisku w Auckland.Wikipedia

Po jakimś czasie awansowałem i powierzono mi inspekcję ładunków firm przewozowych, takich jak DHL i Fedex. Pracowałem od 21 do 5 rano. Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale ta praca była świetna. Nie musiałem użerać się z ludźmi ani patrzeć na nazwiska na przesyłkach. Wtedy zgarnialiśmy największe łupy jako celnicy. Przeglądaliśmy ogromne kontenery w poszukiwaniu kontrabandy, czegokolwiek. Raz natrafiliśmy na 100 kg metamfetaminy. Skala naszych obowiązków zupełnie różniła się od tego, co robiliśmy wcześniej, podczas sprawdzania, czy w cudzym liście nie ma kilku gram jakiegoś siuwaksu.

Reklama

Tak wyglądają narkotyki z naprawdę bliska

Jakoś w tamtym czasie poszedłem na domówkę i poznałem Sarę. Miała w sobie niebywały temperament oraz obłędną urodę. Zajmowała się dilerką. Nie ćpałem przez pierwszych kilka miesięcy związku, ale w końcu zacząłem. Na początku szły sporadyczne nosy w postaci taniego spida. Potem było już tylko MDMA.

W robocie w kółko powtarzali formuły w stylu „zażywasz = przegrywasz". Dzięki utrudnianiu przepływu narkotyków do kraju robiłem coś pożytecznego dla społeczeństwa.

Potem przyszły kolejne awanse i zacząłem brać udział w nalotach na meliny. Tego uczucia nie da się tak łatwo opisać. Chwilami jest zupełnie jak na filmach. Wypierdalasz komuś drzwi z buta, a potem biegniesz za nim po ulicy, kiedy jego małe dzieci drą się i płaczą. Dopiero wtedy zacząłem sobie uświadamiać, że narkotyki, które na początku znajdowałem w listach, mają realny wpływ na ludzkie życie. Zrozumiałem, że przez nie rozpadają się rodziny, a prawdziwi ludzie, kurwa, cierpią.

Przychodziłem do roboty po nieprzespanych nocach. Zacząłem nienawidzić swojej pracy. Ćpałem, żeby nie myśleć o obowiązkach służbowych. Za dnia wjeżdżałem ludziom na chatę, żeby zabierać im narkotyki, które potem brałem w nocy

Pewnego wieczoru miał przenocować u nas przyjaciel Sary z zagranicy. Nie miał pojęcia, czym się zajmuję. Nazajutrz wylatywał i zaproponował, żebyśmy pomogli dokończyć mu jego MDMA. Okazało się, że to nie było MDMA, tylko 2CP [bardzo silny psychodelik, przyp. tłum.]. Wzięliśmy kilka działek, po czym wskoczyłem w swój uniform celnika, naćpany, jak siemasz Wiktor. Reszcie wcale nie było do śmiechu, ale ja miałem zdrowy ubaw.

Reklama

Podwójne życie w końcu zaczęło dawać mi się we znaki. W pracy konfiskowałem dragi, wieczorami melanżowałem. Brałem ekstazę przez całą noc, a potem prosto z imprezy szedłem do pracy i próbowałem powstrzymywać napływ dragów. Cierpiałem na depresję. Wyglądałem jak wrak i tak samo się czułem. Gdybym wyszedł z któregoś z tych samolotów jako zwykły pasażer, pewnie od razu poproszono by mnie o oddanie bagażu do kontroli.

Rzuciłem pracę i wszystko zaczęło się poprawiać. Zerwałem również z Sarą, przez co brałem o wiele mniej. Od czasu do czasu coś sobie zarzucę, bo nadal to lubię. W dalszym ciągu nie wiem, co miało na mnie gorszy wpływ, praca czy narkotyki. Wiem, że połączenie jednego z drugim omal nie wysłało mnie do wariatkowa.

Polub nasz nowy fanpage VICE Polska, by czytać więcej takich historii

Najgorsze było poczucie bezsensowności tego, co robiłem. Początkowe gadki przełożonych o narkotykach sprawiały, że czułem, że robię coś dobrego za każdym razem, kiedy udaremniałem przemyt. Potem patrzyłem na ludzi, których pakuje się do aresztu wyłącznie za posiadanie przedmiotów służących do produkcji narkotyków i nie mogłem pozbyć się wrażenia, że coś jest nie halo. Nie widziałem w tym sensu.

Służby celne bardzo dużo kosztują. Mógłbym to porównać do próby zbudowania mega kosztownej bramy dla konia, który już zdążył uciec. Obecny system przypomina wtaczanie ciężaru pod górę i nie zawsze skupia się na karaniu właściwych osób. Sądzę, że wydawanie tych pieniędzy na kliniki odwykowe oraz edukowanie ludzi na temat narkotyków odniosłoby lepsze rezultaty.