Wniebowzięcie na hakach

FYI.

This story is over 5 years old.

Kultura

Wniebowzięcie na hakach

„Często rzeczy, które robi się na co dzień, są o wiele bardziej bolesne niż to"

Hooked Friends jest grupą zajmującą się podwieszaniem na hakach. Chociaż w tej ekipie można znaleźć profesjonalnych piercerów, są tam też ludzie, których nie podejrzewalibyśmy o takie hobby. Dopiero na imprezach, które organizują, wychodzi to drugie oblicze.

Postanowiłem udać się na spotkanie organizowane w Bielsku-Białej. W prywatnym mieszkaniu w kamienicy, czekała już na mnie cała ekipa. Podwieszali jeszcze ostatnią klientkę. Mimo wbitych dwóch haków w plecach sprawiała wrażenie szczęśliwej. Pomyślałem, że może rzeczywiście to może być czymś fajnym…

Reklama

VICE: Czym jest dla was podwieszanie? Traktujecie to jak kolejny fetysz, czy jest to coś więcej?
Miss Wenflon: Dla tej części naszej grupy, która zajmuje się na co dzień modyfikacjami ciała, podwieszanie jest kolejnym, fascynującym elementem drogi zawodowej, kolejnym punktem w naszym rozwoju. W międzyczasie stało się to też naszą pasją. Nie fetyszyzujemy tego, co robimy, mimo tego, że nasze pokazy mogą być w taki sposób odbierane. W tej chwili zajęliśmy się organizacją spotkań zamkniętych, dla ludzi, którzy chcą podwiesić się po raz pierwszy.

Jak zareagowała na to wszystko wasza rodzina, znajomi? Często spotykacie się z ostracyzmem środowiskowym?
Miss Wenflon: Kiedy moja mama żyła, to szyła nam kostiumy.

Roni: Teraz nie mamy kostiumów…

Miss Wenflon: Teraz występujemy w majtkach [śmiech]. Wydaje mi się, że w naszym środowisku każdy zdaje sobie sprawę z tego, co robimy. Dla osób z zewnątrz najpierw jest to lekki szok, ale szybko się przyzwyczajają i zaczynają się tym interesować. Ludzie czasem nie są w stanie oglądać naszych zdjęć, filmów z pokazów, ale na żywo nie spotkałam się nigdy z negatywnym odbiorem.

Roni: Ja wyznaję zasadę, że jeśli ktoś nie potrafi mnie zaakceptować, to nie ma dla niego miejsca w moim życiu. Ucinam wtedy negatywną energię. Jeżeli ktoś nie jest w stanie zaakceptować czegoś innego i nie chce tego poznać, to nie ma to sensu. Nie będę nikogo przekonywać do mojego stylu życia. To, czym się w życiu zajmujesz jest drobinką, wśród których rzeczy nigdy nie doświadczysz.

Reklama

Adrian: Nie spotkałem się nigdy z jakąś nagonką ze strony rodziny i znajomych. Prędzej subkultury, które teoretycznie powinny być bardziej otwarte, nie są otwarte.

Kuba: Tatuażyści, którzy powinni to w pełni akceptować, często uważają to za spaczenie, ale już wytatuowanie od sto do głów całego ciała jest dla nich na porządku dziennym.

Adrian: Tak naprawdę negatywnie wypowiadają się głównie ludzie w internecie. Na ulicy nikt nie ma na to odwagi.

Dlaczego ludzie się podwieszają?
Miss: Ile ludzi, tyle motywacji. Wiele z nich naprawdę nas zaskakuje.

Kuba: część osób robi to ze względów duchowych, rytualnych, ktoś inny zrobi to dla adrenaliny.

Używacie haków. Nigdy nie rozważaliście podwieszania na uprzężach?
Miss: Nie stosujemy uprzęży nawet do asekuracji. Wszystko jest oparte na hakach wbitych w skórę, systemie linek, rigów. Każdy z nas wnosi do grupy wiedzę. Mamy w niej modyfikatorów, którzy zajmują się pracą z ciałem, alpinistów, spawaczy. I tylko i wyłącznie haki, nic więcej. Zdarza się nam testować na uprzężach, jak wszystko zachowa się w ruchu, żeby wiedzieć, co ewentualnie można byłoby poprawić, nad czym popracować. Trzeba dopiąć wszystko na ostatni guzik.

To musi boleć.
Miss: Boli zakładanie haków, bo zakłada się je za pomocą 3 lub 4 milimetrowej igły. Każde naruszenie ciągłości skóry związane jest z bólem, część podwieszeń kończy się tylko na bólu, innym osobom udaje się wyjść poza ten stan. Ból jest ściśle powiązany z tym, co robimy. Część osób zarzuca nam, że odurzamy się, żeby to wszystko zrobić. Nie. Robimy to na trzeźwo, świadomie.

Reklama

Roni: Powiem ci, że to nie jest aż tak bolesne, jak się wydaje. Dla mnie woskowanie się jest bardziej bolesne. Często rzeczy, które robi się na co dzień, są o wiele bardziej bolesne niż to.

Adrian: Ból składa się też z części psychicznej. Często podświadomie wyczulamy naszą percepcję na coś, co w rzeczywistości nie jest takie intensywne.

Warto się tak poświęcić?
Roni: To, co dostajesz podczas podwieszania, jest na tyle fajne, że zapominasz o bólu.

Adrian: Jeżeli ktoś podwiesi się tylko z czystej ciekawości, może nie doznać nic innego poza bólem fizycznym, ale jeżeli ktoś robi to ze względów osobistych — dozna emocjonalnego oczyszczenia, Tak jest w moim przypadku.

Roni: Z reguły kończy się to czymś w rodzaju haju. Cześć z nas tak ma. Na przykład dziewczynka, którą podwieszaliśmy dzisiaj.

Miss: Ona jeszcze będzie fruwać te kilkanaście centymetrów nad ziemią przez najbliższy tydzień.

Macie jakieś ulubione pozycje?
Roni: Dla mnie kolana i plecy. Część pozycji bardzo cię ogranicza, a w plecach jesteś najbardziej swobodny.

Kuba: Ja na przykład lubię kolana, ale plecy to dla mnie tragedia. Dla jednej osoby kolana mogą być najbardziej bolesne, a plecy przyjemne. Dla innej odwrotnie. Nie ma uniwersalnej, komfortowej dla każdego pozy.


Więcej artykułów znajdziesz na naszym nowym fanpage'u VICE Polska


Jaka jest minimalna ilość haków, które można wbić?
Roni: Najmniejsza to jeden. Ilość zależy od wagi, pozycji, typu podwieszenia i ruchu w podwieszeniu.

Reklama

Ile wbiliście maksymalnie?
Roni: Ja miałam 14.

Każdy może się podwiesić?
Roni: Nie. Jeżeli masz choroby skórne, to naruszanie takiej skóry nie jest dobrym pomysłem. Nie można podwiesić kogoś z problemami zdrowotnymi, bo może się to dla niego źle skończyć. Jeżeli masz schorzenia serca, układu odpornościowego, coś takiego może być dla ciebie zbyt dużym obciążeniem.

Nie było u was nigdy sytuacji, żeby ktoś się urwał?
Roni: U nas nie, ale są grupy w Polsce, gdzie coś takiego miało miejsce.

Chcecie, żeby to wszystko rozwijało się dalej w Polsce? Jak wyglądają wasze pokazy?
Miss: Na przestrzeni lat dążymy do tego, żeby pokazać ludziom to, co nam się w tym wszystkim podoba. Na naszych eventach publika sięga kilkaset osób, raz chyba nawet dobiliśmy do tysiąca. To zawsze będzie atrakcją, hardcorową atrakcją.

Adrian: Nasze pokazy są zbudowane z wielu elementów, są spektaklami, tylko bardziej ingerują w nasze ciała.

Roni: Robimy to bo to lubimy, rozwijamy się, teraz mamy zaplanowany show w Dublinie. Powoli idziemy naprzód. Chcemy pokazywać to gdzieś, gdzie więcej ludzi potrafi docenić ogrom wysiłku i poświęconego czasu. Dobra, ściągaj marynareczkę i jedziemy z koksem [śmiech].

Zdjęcia Andrzej Błaszko

Możesz śledzić Hooked Friends TUTAJ