Czeluście Festiwal: Pewnie spotka nas kara z niebios, ale to nie może się nie udać

FYI.

This story is over 5 years old.

Wywiady

Czeluście Festiwal: Pewnie spotka nas kara z niebios, ale to nie może się nie udać

Jeśli jeszcze nie wiecie co zrobić z wolnym czasem w ostatnich dniach lipca, Jutrø ma dla was idealne rozwiązanie.

Jeśli bacznie śledzicie rodzimą scenę muzyki basowej (i nie tylko takowej) albo chcecie zobaczyć jak w "czeluściowo" zaadaptowanych przestrzeniach wyglądają mroczne i głośne imprezy, chyba znaleźliśmy dla was rzadko spotykaną błyskotkę. W zasadzie to pierwsze takie odkrycie na rodzimym podwórku. Ciekawi ocb? Dobra, żaden ze mnie Urbański, żeby trzymać was w tej bezcelowej niepewności.

W dniach 21 i 22 lipca w krakowskich Zet Pe Te i hali Tytano odbędzie się pierwsza edycja Czeluście Festiwal, imprezy współorganizowanej przez Jacka Drużkowskiego i członków kolektywu Czeluść - Køsę i Jutrø. Będzie to pierwszy polski festiwal poświęcony w całości (z drobnymi wyjątkami) muzyce basowej. Jak zapowiada Jutrø na imprezie nie zabraknie charakterystycznego czeluściowego (kurde, też mi się udzieliło) klimatu, a przede wszystkim doskonałej muzyki podanej w niesamowitym miejskim otoczeniu. Zresztą porozmawialiśmy z Filipem, by wyciągnąć od niego jeszcze więcej ciekawostek dotyczących samego festiwalu, tego na jakim etapie odbywa się leczenie narodowych kompleksów oraz jak wygląda kondycja współczesnych polskich producentów. Wiem że jesteście zainteresowani tym co do powiedzenia miał Jutrø, dlatego nie czekajcie już dłużej i przeczytajcie nasz wywiad z organizatorem Czeluście Festiwal.

Reklama

Noisey: Czy ostatecznie wyleczyliśmy się z kompleksu "polskie to gorsze"?
JUTRØ: Bardzo dobre pytanie. Zarówno Køsa, Jacek jak i ja jesteśmy rocznikami z pogranicza lat 80. i 90. Nie liznęliśmy już komuny, ale dorastaliśmy wraz z bumem gospodarczym lat 90. i rozwojem technologii cyfrowej. Nasze pokolenie rzeczywiście miało problem z odnalezieniem swojej tożsamości w tak szybko zmieniającym się kraju i warunkach, w których było nam dane dorastać. Pokolenie młodych, które właśnie wkracza w dojrzałość to całkiem inna bajka. Według mnie oni nie boją się nikogo i wydają się nie do zatrzymania. My jako CZELUŚĆ (Køsa & Jutro), oraz my jako CZELUŚCIE Festiwal (CZELUŚĆ + Jacek) od początku chcieliśmy promować właśnie tych młodych, nieustraszonych artystów i chyba nigdy nie spojrzeliśmy na sprawy w ten sposób. Nie widzimy albo nie chcemy widzieć tych kompleksów. Jesteśmy dumni z naszych korzeni, ale nie będziemy się w związku z tym owijać polską flagą. Trzeba być krytycznym wobec swoich, ale nie tępić zapału i chęci do działania. Polskie ≠ lepsze czy gorsze. Polskie = polskie.

Czy polscy producenci są już dostatecznie doceniani na rodzimym podwórku?
Walczymy o to, bywa różnie, ale z pewnością jest lepiej. Jako Jutrø i jako CZELUŚĆ zarabiamy lepiej, niż jacykolwiek producenci bitowi do tej pory. Nasze składanki słuchają się dobrze zarówno w kraju jak i poza nim, ale musimy pamiętać, że muzyki instrumentalnej z zasady słucha się gorzej, niż śpiewanej. W ludzkim głosie jest coś, co powoduje, że prawie wszystkie gatunki muzyki rozrywkowej bazują na wokalu. Piosenki wygrywają z instrumentalami, ale każdy gatunek znajduje swoich amatorów. Ciężko też zmierzyć to "dostatecznie". Apetyt rośnie w miarę jedzenia i zawsze chcemy więcej. Według mnie jest dobrze, ale niewielu z bliskich mi producentów żyje tylko z muzyki. Ja to robię, ale mam też CZELUŚĆ, a teraz też i CZELUŚCIE Festiwal.

Reklama

Komu powinno najbardziej zależeć na promowaniu i wspieraniu polskich artystów?
Na pewno najbardziej zależy na tym samym artystom. Komu powinno? Według mnie wszystkim. W tej "kategorii wagowej" muzyki dopiero buduje się infrastruktura. Ponieważ producenci zaczynają zarabiać coraz większe pieniądze, pojawiają się też agencje bookingowe, menadżerowie, wydawnictwa, kontrakty. W tym są pieniądze, ale na razie nasz przemysł muzyczny musi przejść prawdziwą rewolucję, która już się zaczyna. Dzięki magii Internetu, producenci z każdego miejsca na ziemi mogą stać się gwiazdami, a za tym idą pieniądze i sława. Czyli warto w to inwestować.

Kim są artyści, z którymi współpracujecie jako kolektyw? Czy tymi samymi kategoriami kierowaliście się dobierając muzyków, biorących udział w festiwalu Czeluście?
Po założeniu CZELUŚCI długo szukaliśmy tych producentów. Zależało nam na tym, żeby znaleźć odpowiednich artystów na "WOLUMIN#1". Obecnie większość z nich to nasi przyjaciele. Tu w Krakowie trzymamy się razem. Dzwonimy do siebie i widujemy się tak często, jak tylko się da. We Wrocławiu czy Trójmieście sprawy wyglądają podobnie. Mimo to, jesteśmy surowi i promujemy tylko to, co faktycznie nam się podoba. Zero litości i zero kolesiostwa. Jak coś nie gra, to mówimy o tym otwarcie. Trzeba dbać o jakość tego, co się promuje. Na festiwal wleciało sporo nowych twarzy, chcieliśmy uderzyć w rap, co zostało skrytykowane przez część naszych odbiorców, ale my się nie wywyższamy, masę artystów z CZELUŚCI pracuje z raperami lub rapuje pod prysznicem. Mało osób wie, że naszym głównym założeniem, i to od samego początku, było promowanie polskich artystów tu i za granicą i to będziemy konsekwentnie robić. Często słyszymy stwierdzenie "Czeluściowe" i chyba sami stosujemy je codziennie, prawda jest jednak taka, że kierujemy się swoim gustem i promujemy po prostu to, co się nam podoba.

Reklama

Dlaczego festiwal Czeluście jest atrakcyjnym i wartym odwiedzenia miejscem na festiwalowej mapie Polski?
Bo to co robimy jako CZELUŚĆ, od zawsze robimy z pasją. Kochamy muzykę, żyjemy tym. Jesteśmy pasjonatami i zawsze będziemy działać przede wszystkim z zamiłowania do nuty. Komuś może nie podobać się nasza selekcja, klimat festiwalu, miejsce, dlatego odradzamy uczestnictwo ludziom, którzy mają coś przeciwko jednemu z artystów. Wiemy, że uda nam się uzbierać odpowiedni tłum. Miejsc jest mało, a bilety idą jak lód. Po tygodniu od rozpoczęcia przedsprzedaży, kończy nam się trzecia z pięciu pól biletów. Mamy na pokładzie same sztosy, do tego piękny wystrój, super miejsce, ogromne nagłośnienie, całą masę dodatkowych atrakcji. Pewnie spotka nas za te słowa kara z niebios, ale to nie może się nie udać.

Czy nie zabraknie na nim waszego mrocznego, "piwnicznego" klimatu?
Będzie mrok. Będzie ciekawie. To niewielki festiwal, bo ogranicza nas przestrzeń hali Tytano, więc klimat jest nam znany. Miejsce ma wajb i będzie wyglądać świetnie. To, co faktycznie psuje nam zabawę na scenie, to nagłośnienie lub restrykcje odnośnie głośności. Gdy wychodzimy z piwnic i organizujemy coś w innej przestrzeni, problemem są często właśnie decybele. Na naszym festiwalu będzie głośno i mrocznie, jak na każdej udanej imprezie CZELUŚCI. To było jedno z założeń tego festu.

Co zadecydowało o wtłoczeniu festiwalu w miejską przestrzeń Krakowa?
Chcieliśmy zrobić coś ciekawego i czeluściowego (wiedziałem, że nadużywamy tego słowa). Jak wspominaliśmy wyżej, na zewnątrz rzadko da się hałasować, a musi być głośno. Plus klimat tego miejsca jest niesamowity, a wszystkie sale będą dekorowane i oświetlane specjalnie pod to wydarzenie. Chcemy zrobić coś magicznego. Tytano i Zet Pe Te mają ku temu potencjał.

Jakich przestrzeni wymaga właściwy odbiór muzyki basowej?
I znów odniosę się do pytania wyżej. Bez zamkniętej przestrzeni, ciężko o odpowiednią ilość basu. Jak to powiedział kiedyś z teksańskim akcentem, nasz przyjaciel Andrew Rzepecki (ON_J), który też zagra na CZELUŚCIACH - "Stary. Nie ma coś takiego jak za dużo bass". Więc chyba coś w tym jest. Możliwe, że beton jest do odbioru tej muzyki niezbędny. Nam na bank potrzebny jest Kraków, bo to nasze miasto!

Z obecności których artystów jesteście zadowoleni najbardziej?
Ciężkie pytanie. Ja cieszę się z XS Project, Ic3peak, Bedoesa, Young Igiego i mojej klity DVD, Foresta czy Trousseaux. Cieszę się też, że zagram na żywo z Lindą, bo to strasznie fajny pysk i trochę się za nią stęskniłem.

Z jakimi wyzwaniami (związanymi z promocją twórców, autopromocją, własną muzyką, festiwalem, itp.) przyjdzie wam się zmierzyć po zakończeniu festiwalu?
Póki co wyzwań przed festiwalem jest całkiem sporo. Kosztuje nas to masę pracy, ale mamy dobry zespół i chyba nie mogliśmy lepiej trafić. Po festiwalu mamy dwa dni przerwy i zaczynamy pracę nad składanką "CZELUŚĆ W#3", a po jej premierze pewnie wracamy do festiwalu i będziemy starać się zrobić wszystkiego dwa razy więcej, jak Michael Bay. Planów jest masę. Chcę wydać w końcu solową płytę, nad którą pracuję już od roku. Może popracuję nad nią na plaży, bo przeprowadzam się na lato do Trójmiasta.