FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Wszyscy jesteśmy dziwolągami

Pamiętam występy połykacza ognia, który swoją dzienną pracę miał za biurkiem w firmie IBM

W twórczości Randala Levensona wszyscy ludzie, ci występujący na scenie i ci siedzący na widowni zlewają się w jedno. Jego cykl In search of the Monkey Girl to zbiór intrygujących fotografii dziwolągów i gwiazd przydrożnych gabinetów osobliwości z wesołych miasteczek Ameryki Północnej lat 70. Są tam m.in. zdjęcia Faceta o Dwóch Twarzach, Najmniejszej Matki Świata, Chłopca Pingwina, Willie’go „Popeye” Ingrama oraz legendarnej Artorii Gibbons. W 1982 w Aperture opublikowało In search of the Monkey Girl wraz z esejem Splandinga Graya zatytułowanym Stories From the 1981 Tennesse State Fair.

Reklama

Obecnie obrazy można zobaczyć w La Petite Mort Gallery w Ottawie. My rozmawialiśmy z Levensonem o jego podróży, poznawaniu dziwaków i umiejętności fotografowania tego, kim są.

VICE: Co motywuje twoje działania?

Randal Levenson: Interesuje mnie, jak ludzie radzą sobie z życiowymi problemami i jak się w nich odnajdują. Aparat pozwolił mi wejść w środowisko, gdzie rozwiązania bywają trudne albo nawet niemożliwe.

Kiedy zacząłeś pracować nad In Search of the Monkey Girl?

W 1971 roku wyjechałem z Ottawy, aby odwiedzić znajomego z Fryeburga, w Maine. W tamtym czasie odbywał się tam jarmark. Poświęciłem 8 dni na fotografowanie targów rolniczych i karnawałowych występów. Potem odwiedziłem podobną imprezę pod koniec sezonu, w Topsham, żyłem w namiocie, który rozstawiłem w lesie, nieopodal terenu jarmarku.

W tamtym momencie zdecydowałem się na książkę dokumentującą ludzi i miejsca z mojej podróży po kiermaszach. To natomiast szybko przerodziło się w fotografowanie pracowników wesołych miasteczek, a w szczególności tych bardziej osobliwych przedstawicieli biznesu. Ostatnie jarmarczne zdjęcia zrobiłem w Tennessee w 1981 roku. Większość materiału zebrałem między 1974-1978 rokiem, kiedy dzięki kilku zastrzykom gotówki, mogłem prawie cały czas pozostać z nimi w trasie.

Jak opisałbyś swoje doświadczenia z cyrkiem i kulturą jarmarczną?

Nie ma czegoś takiego jak cyrk na kiermaszach, a cyrkowcy najczęściej patrzą z góry na pracowników wesołych miasteczek. Nie mają dla nich żadnej wartości. To zupełnie inna kultura. W cyrku wszyscy są na liście płac a w przypadku większości pracowników sezonowych, poza technicznymi, wypłata jest zależna od indywidualnych umów.

Reklama

Jedna z fotografowanych przez ciebie osób, która szczególnie mnie zainteresowała to Emmet - Człowiek Żółw. Opowiesz jego historię?

Emmet był wyjątkowym mężczyzną, chyba najbardziej inteligentną i szlachetną z osób, które udało mi się spotkać. Na początku był raczej zamknięty i lekceważył pomysł jego sportretowania. Z biegiem czasu zmienił jednak nastawienie i podzielił się ze mną swoją historią. Rozmawialiśmy o ekonomii i o jego pochodzeniu. Opowiedział mi o swojej dość trudnej sytuacji. Miał kilka mieszkań w Alabamie, na których zarabiał, ale mimo to występował, żeby dorobić. Nie jestem pewien, ale zgaduję, że wielu mu podobnych, z pewnymi upośledzeniami, było podobnie doświadczonymi przez los ciągłej tułaczki.

Jak ci ludzie czuli się wykonując taką pracę?

Dla nich występowanie nie oznaczało aktu artystycznego, znaczyło byciem na scenie i pokazywaniem się ludziom.

Świat poza jarmarkiem był dla nich ich drugie życie. Powiedziałbym, że desperacko starali się dołączyć do ludzi z zewnątrz ze „zwykłego” społeczeństwa; z własnym domem, rodziną itd. Poza sceną byli dla siebie normalnymi ludźmi, w większości przypadków niesamowicie inteligentnymi.

Jakbyś określił swoje fotografie w odniesieniu do historii dokumentu?

Pracuję z dużym aparatem, na statywie i pod ciemnym materiałem. Czasami wydawało, jakbym dawał „nieśmiertelność” tym, którzy wytrzymali dla mnie chwilę nieruchomo. Walter Evans miał na mnie wielki wpływ, podobnie Ansel Adams z podręcznikami o technikach ciemni. Inspirował mnie Robert Frank ze swoimi pracami w podróży, jeśli chodzi o kompozycję światło i portrety, moimi mistrzami byli Goya i Rembrandt.

Reklama

Dla niektórych, zwłaszcza w kontekście sztuki, idea dokumentowania inności jest problematyczna.

Inność? Fotografowałem odmieńców jak normalnych ludzi. Pośród nich znalazłem same najszlachetniejsze indywidua. To byli ludzie, z którymi pracowałem każdego dnia. Uczyłem się docierać do ich wnętrza i mogłem żyć trochę lepiej w trasie, mając prace. Dowiedziałem się też jak ostrzyć części starych samochodów, by wbite w ziemię służyły do stawiania namiotów. Willie „Popeye” Ingram mnie tego nauczył.

Główną tragedią dla większości z nich nie była dysfunkcja ciała, ale fakt, że gen przechodził na ich potomstwo, które w następstwie stawało się podobnie obciążone co rodzicie.

Większość fotografii była zrobiona w latach 70. Co znaczy być artystą cyrkowym dziś? Czy mi się zdaję, czy to stale kurcząca się profesja?

Wybrałem się na trzy ostatnie prawdziwe pokazy: Hall&Christ’s Wondercade, pokaz rodziny Wanous i pokaz Whitney Sutton, który po jej śmierci kontynuowała Elsie Sutton. Odwiedzałem Hall i Christ’a oraz raz w roku odwiedzałem małego Pete’a Terhune, z niektórymi rozmawiałem przez telefon. Wielu, tak jak np. Emmet, już nie ma.

Który z pokazów był Twoim ulubionym?

Za małe pieniądze odwiedzający dostawali sporo rozrywki, której nie doświadcza się w kinie. Za każdym razem, ktoś był zauroczony i ktoś mdlał. Przeważnie kobiety, chociaż nie było to regułą. Niektórzy byli wpuszczani na zaplecze. Chodzi w każdym razie o ten rodzaj porozumienia, który tworzy się przez siłę pokazu. Pamiętam występy połykacza ognia, który swoją dzienną pracę miał za biurkiem w firmie IBM.

Ja jednak patrzyłem na to inaczej. Z mojej perspektywy to nie sam pokaz był przedmiotem zainteresowania. Dla mnie to nie było jak wyjście np. na koncert Springsteen’a. Z dziwakami nauczyłem się dostrzegać, jacy ludzie są w środku, a nie jak wyglądają na zewnątrz. Moje zainteresowanie nimi wzięło się ciekawości, jak takie osoby radzą sobie z przeciwnościami. Ta ciekawość została we mnie do dziś, a aparat daje mi pretekst do ciągłego zadawania pytań.